31. Bianka (oczami Julii)

4.6K 338 62
                                    

Kiedy weszłam do naszego pokoju, Nico nadal leżał na swoim łóżku z rękoma pod głową. Podeszłam do niego, ale chłopak nawet nie drgnął.

— Nico? — zaczęłam. Musiałam załatwić to szybko. Tu chodziło o życie Annabeth. — Mógłbyś coś wreszcie powiedzieć?

Powoli otworzył oczy i zerknął na mnie.

— Niby co? — zapytał zaspanym głosem.

— Co się stało z Annabeth?

Chłopak usiadł na łóżku. Skrzyżował ręce na piersiach i spojrzał na mnie wzrokiem "Serio?", czym jeszcze bardziej mnie zdenerwował.

— Skąd niby wiesz, że Annabeth coś się stało? — spytał ironicznie. — To chyba ja tu wyczuwam śmierć, prawda?

— Miałam sen — odparłam. — Był w nim... jakiś chłopak w fioletowej koszulce i prześcieradle. Powiedział, że legion jest zagrożony, cokolwiek to jest. Jestem pewna, że to nie jest grecki heros. To może mieć związek z Annabeth.

Moja wypowiedź wzbudziła w Nicu zainteresowanie.

— Fioletowa koszulka, tak? — powtórzył po mnie i wstał. Był wyższy, więc musiałam patrzeć w górę. — I prześcieradło...

— Tak.

Westchnął.

— To był rzymski heros, Julio. Nazywa się Oktawian no i... umarł w wojnie z Gają. Rok temu.

Jego zdanie mnie przeraziło.

— Cz–czyli... po raz kolejny rozmawiałam z umarłym, tak? — zapytałam cienkim głosikiem.

— Mniej więcej — odparł. No cudownie. — Ale nie przejmuj się. On... no... nie sądzę, żeby on był martwy...

Przestąpiłam z nogi na nogę.

— Jak to?

— Potrafię wyczuć, kiedy ktoś wraca do żywych. — wzruszył ramionami. — Oktawian jest już żywy.

Szok. Nie potrafiłam zrozumieć postępowania Hadesa. Przecież ten cały Oktawian jest już drugą osobą, którą przywrócił do życia w ciągu kilku tygodni. Najgorsze było to, że przecież Pan Śmierci miał jeszcze jedna córkę, której nie wskrzesił. Wolał przywrócić do życia jakieś dwie osoby o czarnych zasługach.

— Nie rozumiem tego — westchnęłam. — I chyba nigdy nie zrozumiem.

— Ja chyba też nie — odparł Nico. — Ale wiesz... czasami lepiej jest nie rozumieć niż rozumieć zbyt dużo przerażających faktów. Mówię ci to z mojego własnego doświadczenia.

— Tak sądzisz? —zapytałam ironicznie. — Ja chciałabym coś zrozumieć. Chciałabym zrozumieć, co się stało z moją mamą. Dlaczego jej nie ma. Dlaczego nie pamiętam taty, choć podobno umarł kiedy miałam siedem lat. A może śmierć mojej mamy też była tylko kłamstwem? Picem na wodę? Tak wiele chciałabym zrozumieć...

Zachciało mi się płakać. Byłam bezsilna wobec tych wszystkich pytań bez odpowiedzi. To wszystko mnie przytłaczało. Miałam dość tych wszystkich tajemnic, wszystkich starań, bym nie poznała prawdy. Wszyscy rzucali mi kłody pod nogi. Kluczyłam między zagadkami, starając się w jednej znaleźć rozwiązanie drugiej. Chciałam wreszcie znać prawdę. Czy to naprawdę tak wiele?

— Julio, hej, przestań płakać — powiedział Nico. Nie wiedział, co ma zrobić. Podniósł rękę, ale chwilę potem opuścił ją, zmieszany. — Hej, no przestań.

— Mam dość! — krzyknęłam, wyrzucając ręce w górę. — Wszyscy wszystko przede mną ukrywają! Dlaczego nie powiedzą mi wprost co się stało z moją mamą, resztą rodziny?!

Osunęłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Nico wydawał się jeszcze bardziej zmieszany. Nie wiedział, czy ma iść po kogoś, czy zostać. A ja tak bardzo potrzebowałam otuchy... Jak zwykle byłam sama. Potrzebowałam towarzystwa. Od dziecka byłam sama. Ciotka Ella praktycznie się mną nie opiekowała, Caroline miała mnie gdzieś. Moimi jedynymi znajomymi byli Lily i David, z którymi kontakt mi się urwał. A wtedy byłam sama. Jasne, był Percy, ale on miał na głowie całą wyprawę i jeszcze Annabeth. Nie miał dla mnie czasu, a ja nie miałam do niego pretensji.

Wtedy Nico usiadł obok mnie i mnie przytulił.

Przytulił.

Na początku trzymał mnie jak jakąś bombę. Ledwo otaczał moje ciało ramionami. Dopiero później, kiedy wtuliłam się w niego, poczuł się pewniej i trzymał mnie mocniej. Tak bardzo chciałam, by mnie nie puszczał. Potrzebowałam kogoś, kto byłby dla mnie wsparciem. Odkąd opuściliśmy Obóz Herosów, towarzyszył nam tylko strach i oczekiwanie na coś, co miało nadejść. Nie wiedzieliśmy nawet, czy wrócimy z tej misji wszyscy. Według Przepowiedni wcale nie miało się tak stać.

— Uspokój się, Julio — powiedział Nico. — Może wszystko się ułoży.

Wbrew pozorom to była chyba pierwsze, w miarę pozytywne, wypowiedziane przez niego zdanie.

— Tylko tak mówisz. — Pociągnęłam nosem. Nie rozumiałam, dlaczego Nico zdecydował się to zrobić. Zwykle trzymał wszystkich na dystans. Znowu poczułam deja vu, jakbyśmy już kiedyś spędzali czas w ten sposób. — Przez tyle czasu nic się nie zmieniło... to dlaczego teraz ma się zmienić?

— Bo teraz masz przyjaciół z takimi możliwościami — odparł. — Możemy ci pomóc.

Jak? — parsknęłam. — Spojrzą w przeszłość i powiedzą mi, co widzieli?

— Być może.

Odsunęłam się od niego i otarłam policzki. Byłam zdziwiona pewnością w jego głosie. Był... taki przekonujący, że prawie mu uwierzyłam.

Prawie.

Miałam jeszcze coś powiedzieć, ale wtedy do pokoju weszła reszta naszej ekipy. Nico w mgnieniu oka przeniósł się cieniem na swoją pryczę i wyglądał tak, jakby nic się nie stało. Ja siedziałam na moim łóżku i pospiesznie wycierałam oczy.

— Wszystko okay, Julio? — zapytał Luke, stając na przeciwko mnie.

— Tak, wszystko — odparłam i wstałam. Skierowałam się do łazienki, by przemyć twarz chłodną wodą. Zimna ciecz dodała mi nieco siły. Wytarłam twarz szarym ręcznikiem i wyszłam z łazienki. Zobaczyłam leżącego na łóżku Nica oraz Grovera i Luke'a przy stoliku. Żywo o czymś rozmawiali.

— Chło...

Nagle pomieszczenie się zatrzęsło. Z krzykiem upadłam na podłogę. Przez chwile mnie zamroczyło, a potem zauważyłam leżących na ziemi Grovera i Luke'a. Tylko Nico stał na nogach, jakby nic się nie stało.

— Co to było? — zapytał.

— Tak, jesteśmy cali, dzięki za troskę — powiedział kąśliwie Luke. Wstał i pomógł się podnieść Groverowi. Ja dałam radę o własnych siłach.

— Co to, do Styksu, było?! — krzyknął Grover.

W tym momencie do pomieszczenia wpadła jakaś zielonowłosa dziewczyna w bojówkach i białej koszulce.

— Zbierajcie się, trzeba bronić! — krzyknęła i wepchnęła nam w ręce broń. — Nico, wstawaj do cholery!

Syn Hadesa otworzył oczy, spojrzał na dziewczynę i odwrócił się na bok. Wcale nie zwrócił uwagi na to, że dziewczyna go zna.

— NICO DI ANGELO, WSTAWAJ NATYCHMIAST! — wrzasnęła i zepchnęła go z koi. Nico spadł na podłogę z nieukrywanym zszokowaniem. — MASZ POMÓC W OBRONIE BAZY, INACZEJ WYWALĘ CIĘ NA BRUK  Z HUKIEM!

Nico zerwał się na równe nogi i stanął przed zielonowłosą. Był od niej wyższy, więc trochę dziwnie wyglądała, wydając mu rozkazy.

— Za kogo ty się masz, dziewczynko?! — syknął.

— Za twoją siostrę, idioto!

Percy Jackson i córka PosejdonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz