18. (Nie)przyjaciel Luke'a

6.6K 472 150
                                    

PERCY

— Percy, wstawaj — powiedział jakiś głos, bez wątpienia należący do dziewczyny. Otworzyłem oczy i zobaczyłem ją: brązowowłosą piękność o piwnych oczach. Jej zniewalający uśmiech już nie raz powalił mnie na nogi.

— A co będę za to miał? — zapytałem z uśmiechem.

— Hmmm... zastanówmy się... — Po tych słowach usiadła obok mnie i pocałowała. — Wystarczy?

— Hmmm... zastanówmy się... — powtórzyłem po niej, patrząc w jej piękne oczy. — Chyba nie.

Dziewczyna westchnęła i pocałowała mnie jeszcze raz.

— A teraz? — spytała.

— Powiedzmy, że wystarczy — odpowiedziałem i zwlokłem się z łóżka.

Po chwili schodziłem już po schodach na dół, chcąc zjeść śniadanie. Cała nasza gromadka już tam siedziała, łącznie z Annabeth i jej rodzicami. Zająłem miejsce między Julią a Lukiem i zabrałem się do jedzenia.

To bardzo miłe, że rodzina Emily pozwoliła nam zostać u nich przez jakiś czas. Dzięki nim nie śpimy już na zewnątrz, gdzie stanowimy łatwy cel dla potworów.

— Wyspani? — zagadnęła nas pani Winter.

— Oczywiście — odpowiedzieliśmy chórem.

Wymieniłem spojrzenia z  Emily.

— Ach, Percy... — zaczął pan Winter, odrywając mój wzrok od jego córki. — Dostaliśmy wiadomość z Obozu Herosów.

— Coś się stało? — zapytałem zaniepokojony.

— Właściwie tak... Annabeth nie żyje.

Obudziłem się zlany potem.


Leżałem na mokrej ziemi. W sumie nie powinno mnie to obchodzić – jestem synem Posejdona, więc nie zmoknę. A jednak coś nie dawało mi spokoju.

Przewróciłem się na drugi bok. Leżałem obok Julii, która teraz smacznie spała. Chyba nie śnił jej się żaden koszmar, bo chyba nawet się uśmiechała. Nie byłem w stanie stwierdzić tego na pewno, bo było jeszcze ciemno.

Myślami powróciłem do mojego snu. Nie miałem pojęcia, kim była ta rodzina. Ani kim dziewczyna.

Czułem się dziwnie, myśląc o dziewczynie, którą uznawałem za ładną. W rzeczywistości nie dosięgała Annabeth do pięt. Najgorsze było to, że nie pamiętałem, czy Chejron kiedykolwiek wspominał coś o kimś takim. To by ułatwiło sprawę. Może to jakaś moja druga miłość, o której nie powiedziała mi Annabeth?

Nagle poczułem, że moja koszulka robi się mokra. Najzwyczajniej w świecie mokra.

Zerwałem się na równe nogi. Z kieszeni spodni wyciągnąłem mój długopis i odetkałem go. Rozejrzałem się wokół, ale jak już wspomniałem było ciemno. Nie zauważyłem nic dziwnego, ale czy dla herosa cokolwiek może być dziwne?

— Julia — szepnąłem na tyle głośno, by z tej odległości mnie usłyszała. — Julia, wstawaj!

— O co chodzi? — westchnęła i podniosła się do pozycji siedzącej.  Widząc mnie, ożywiła się. — Napad czy jak?

— Właśnie nie wiem. Gdzie jest Nico?

— Pewnie gdzieś siedzi, ma teraz wartę — odpowiedziała i rozejrzała się. Widziałem jej zaniepokojony wyraz twarzy dzięki światłu księżyca.

— Nico! — zawołałem cicho. — Chodź tu, do cholery!

Chwilę później ujrzałem przed sobą syna Hadesa.

— Czego? — zapytał wściekły.

— Tu coś jest — odpowiedziałem. — I to coś nie jest wodą.

Ta informacja nie zrobiła na nim najmniejszego wrażenia.

— I dlatego musiałeś mi przerwać nocną wartę? — spytał ironicznie. — Jeśli coś nas zaatakuje, to będzie twoja wina, Jackson.

Okay, Król Upiorów nie jest w sosie, pomyślałem.

Powiedziałbym coś jeszcze, ale nagle coś huknęło w pobliskich krzakach i wszyscy śpiący momentalnie zerwali się z ziemi. Stanęliśmy w szeregu z bronią w ręku, gotowi do ewentualnej walki.

— Spokój — powiedziałem, widząc narastającą panikę. — Wszyscy cicho.

Trwaliśmy tak w napięciu przez dobre kilka minut i gdy już prawie byliśmy pewni, że to coś sobie poszło...

— Percy, uważaj! — wrzasnął Luke i popchnął mnie w bok. Moje zmysły zarejestrowały jedynie jakiś wielki cień upadający na blondyna z furią. Nie byłem w stanie zareagować.

Dziecko Hermesa od nowa skona.

Słowa Wyroczni pobrzmiewały mi w  głowie. Wstałem i po moim ramieniu rozszedł się pulsujący ból. Syknąłem cicho i podszedłem do przerażonej Julii. Wiedziałem, że była przerażona i obawiała się o Luke'a.

— Co..co..— wyjąkała i wtuliła się w moją koszulkę. Zaczęła spazmatycznie płakać. Objąłem ją ramieniem i zamknąłem w braterskim uścisku.

— Gdzie jest Luke? — zapytał Grover. — Przecież... przecież potwory...

Założę się o sto drachm, że chciał powiedzieć: Przecież potwory nie zawlekają ze sobą ciał swoich ofiar.

— Znajdziemy go — odpowiedziałem, ale słowa kierowałem do Julii. Chciałem ją jakoś pocieszyć. — Grover, weź latarki... czy co tam... Nico, zostań z Julią. Niedługo wrócimy.

Puściłem siostrę i razem z Groverem zabraliśmy się do odszukiwania Luke'a.

Albo jego ciała, ale nie powiedziałem tego głośno.

ANNABETH

Leżałam na moim łóżku, przewracając się z boku na bok. Odkąd Percy'ego nie ma w obozie, nie spałam po nocach.

Jak już się przyzwyczaisz, że przed snem zostajesz przytulona i dostajesz buziaka, to potem trudno jest bez tego zasnąć.

Odwróciłam się w stronę morza. Zatoka Long Island zawsze wygląda pięknie  w świetle Księżyca. Woda wygląda jak ze srebra.

Pomyślałam o Percym. Bałam się tego, co nastąpi, kiedy wróci z misji. Bałam się o przyszłość naszego związku. A co jeśli... on mnie już nie kocha? Tak, wiem, gadałam jak gimnazjalistka. Ale cholernie się bałam. Jeszcze dziecko. Dziecko, którego ojcem jest Percy. Ale jeśli on mnie zostawi... wiedziałam, że sobie nie poradzę, to było oczywiste. Byłam od niego uzależniona nie tylko fizycznie, ale i uczuciowo.

Postanowiłam wstać, choć był środek nocy. Ubrałam się w cokolwiek i z biurka zabrałam kurtkę Percy'ego. Włosy zostawiłam takie, jakie były – upięte w rozwalonym przez poduszkę kucyku.

Wyszłam na zewnątrz i przycupnęłam na schodach do domku. Nie mogłam ryzykować, zapuszczając się dalej. Harpie mogły mnie bardzo szybko złapać i miałabym przechlapane. Nie chciałam się też przemęczać z uwagi na dziecko, a przy odpracowywaniu szlabanu obijanie się byłoby niemożliwe.

Wpatrzyłam się w zatokę Long Island. Otulił mnie zapach soli morskiej, tak mi bliski. Kojarzył mi się z Percym. Percym, którego brakowało mi niemiłosiernie. Jeszcze ta cholerna amnezja, która postawiła nasz związek pod znakiem zapytania.

Matko, pomyślałam. Jeśli jest dla ciebie ważne moje dobro, moje szczęście, proszę, pomóż wrócić Percy'emu do domu całemu i zdrowemu.

Czy prosiłam o tak wiele?

Percy Jackson i córka PosejdonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz