48. Pizza czy kebab? (oczami Julii)

3.7K 274 85
                                    

Pięciu herosów na misję wyruszy

Wśród deszczy, śniegów i bezkresnej suszy.

Słowa przepowiedni huczały mi w głowie. Dopiero stojąc przed tą kobietą, znaczenie tych wersów stało się jasne.

Tajemnicza kobieta jest moją matką. To było tak dziwne, że aż możliwe.

Nie rozumiałam, dlaczego jej słowa wydały mi się prawdopodobne. Moja matka umarła zaraz po urodzeniu mnie, a tata... cóż. Zaginął na morzu.

A przynajmniej tak mówiła mi ciotka, bo nie pamiętałam żadnego z nich.

Utkwiłam wzrok w kobiecie, próbując doszukać się jakichś podobieństw. Jedyne, co zauważyłam podobnego, to kolor włosów.

— Jesteś tak podobna do Posejdona, córeczko — westchnęła kobieta, jakby czytając mi w myślach. — Ale urosłaś!

— Nie jesteś moją matką — wycedziłam, starając się opanować drżenie głosu. — Próbowałaś mnie zabić! Moja mama nie może taka być!

Jocelyn spojrzała na mnie smutnym wzrokiem.

— Przykro mi, że się zawiodłaś, kochanie. — Spojrzała na atrybut. — Ale pora pogodzić się z faktami. Jestem twoją matką.

— Niemożliwe! — wrzasnęłam, ruszając w jej stronę, ale Percy złapał mnie za ramiona. Obrzuciłam go morderczym spojrzeniem i próbowałam się wyrwać, ale chłopak był silniejszy. — A nawet jeśli, to tylko w metryczce! Na pewno nie chcę matki, która próbuje zabić własne dziecko!

Chciało mi się płakać. Zawsze marzyłam o spotkaniu mojej mamy, o przytuleniu się do niej. Zawsze wierzyłam, że mama nie umarła, a za tą całą historią kryje się głębszy sens. Nie umiałam jednak tego udowodnić, a ciotka nie wtajemniczała mnie w szczegóły.

Ciotka Ella.

"Atrybut nazywa się Drekalion. Będziecie wiedzieć, gdzie go szukać. Ale muszę was ostrzec: pilnuje go ktoś, kogo nie chcecie spotkać. A raczej nie powinniście."

— Ciotka Ella wiedziała, że żyjesz — powiedziałam, zszokowana swoim odkryciem.

Jocelyn potaknęła.

— Tak. Ella nigdy mnie nie lubiła. Stwierdziła, że nie umiem się tobą zająć, że najważniejsze jest dla mnie to. — Podniosła rękę, w której znajdował się atrybut. — Ale to nieprawda. Najważniejsza jest dla mnie rodzina i...

— I to dlatego wychowuje mnie ciotka Ella? — parsknęłam. — Nie rozśmieszaj mnie.

— Ella odebrała mi prawa rodzicielskie! — krzyknęła Jocelyn, tracąc cierpliwość. — Zabroniła mi się z tobą spotykać, a z Posejdonem nie mam kontaktu!

Przez chwilę analizowałam jej słowa. Właściwie ciotka mogła zrobić coś takiego. Zawsze była taka zapracowana i nie lubiła rozmawiać o mojej mamie. Ale jednak podczas naszej ostatniej rozmowy powiedziała, że mama na pewno jest ze mnie dumna, czyli teoretycznie przyznała, że żyje.

Nie wiedzieć czemu, nie chciałam przyznać sama przed sobą, że ta kobieta może być moja matką. Nigdy nie sądziłam, że moja rodzicielka może chcieć mnie zabić. Wyobrażałam ją sobie jako cudowną, uśmiechniętą osobę, która jest chętna do pomocy i bardzo mnie kocha.

A okazuje się, że moja matka jest kompletnym przeciwieństwem tej, którą sobie wymarzyłam.

Westchnęłam.

— Zgaduję, że wcale nie oddasz nam tego atrybutu? — zapytał Percy.

Kobieta uśmiechnęła się.

— Gdybym tak po prostu wam go oddała, nie byłoby zabawy, nieprawdaż?

— I ty się dziwisz, że nie chcę cię znać — mruknęłam pod nosem.

Adrian nałożył strzałę na cięciwę.

— W takim razie sam ją zabiorę.

I strzelił.

Jocelyn chyba się tego nie spodziewała, ponieważ zanim zdążyła odskoczyć, strzała zdążyła przedziurawić jej marynarkę. Gdy odkryła, co chłopak zrobił z jej ubraniem, uniosła rękę, a w jego kierunku poleciały odłamki ścian. Wszyscy padliśmy na podłogę, osłaniając się przed gruzem.

Nie rozumiałam jednego: jakim cudem ona to robi?

— Nie pokonacie mnie, smarkacze! — krzyknęła Jocelyn, posyłając w naszą stronę kolejną porcję ścian. — Jestem strażniczką Drekalionu!

Umykaliśmy przed każdym ciosem. Percy użyczył sobie wody z naszych ubrań i zaczął kontratakować, a Nico z Adrianem mu pomagali. W uszach mi szumiało, a do płuc wdarł się gryzący pył.

— Poczekaj! — krzyknął Luke. — Ale my... Posejdon prosił, żebyśmy go wzięli. Jest potrzebny!

Odłamki upadły na ziemię. Jeden z nich prawie zmiażdżył mi głowę.

— Jak to? — zapytała kobieta. — Posejdon? A niby dlaczego?

— Wiele dusz przybywa do Podziemia — wyjaśniłam. — I tyle samo ucieka. Tytani zaczynają przedzierać się do świata śmiertelników.

—  Nie oddam wam go! — krzyknęła moja matka. — Nigdy!

Wtedy do głowy wpadł mi pewien pomysł.

— A czy jest coś, co chciałabyś w zamian? — zapytałam. — Coś, co chciałabyś mieć?

Jocelyn spojrzała na mnie, szukając w moich słowach choć krzty ironii. Przez chwilę się zastanawiała, a mnie serce biło jak szalone. W końcu kobieta westchnęła i zaczęła mówić:

— Jestem tu taka samotna... nie mogę opuszczać tego miejsca dłużej niż na dwanaście godzin. Ta cholerna klątwa mnie tu uwięziła! A wszystko przez tego herosa, mojego dawnego sługę, który próbował wykraść mi mój atrybut!

— Moglibyśmy przejść do sedna? — zapytał Luke, wyraźnie znudzony. Zgromiłam go wzrokiem.

Kobieta westchnęła.

— Kto dowodzi misją?

Wszyscy spojrzeli na Percy'ego, który domyślił się, że będą kłopoty.

— Co mam zrobić? — zapytał z rezygnacją w głosie.

Syn Posejdona wyboru dokona, pamiętasz?

Zdziwiłam się, że Jocelyn zna słowa Przepowiedni. Myślałam, że dostęp do Wyroczni mają jedynie obozowicze z Obozu Herosów.

— Pamiętam. — Percy przytaknął. — Mam nadzieję, że ten wybór będzie między pizzą a kebabem.

— Niestety nie, kochany — odparła blondynka z udawanym zawodem. — Ktoś musi zapłacić za to, co zrobił mój sługa. Jeśli chcecie dostać atrybut, muszę zabić jedno z was, bo inaczej wydalę was z mojej groty, do której nigdy nie traficie. Chcę, żeby zapłacił za to Percy Jackson. — Uśmiechnęła się. — Wybieraj, synu Posejdona. Albo ty, albo Drekalion.

Percy Jackson i córka PosejdonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz