11. Julia Fart Castellan

9.3K 614 139
                                    

— Perssssssssssseuszszszszszszu Jacksssssssssonie....

Otworzyłem oczy. Siedziałem na jakiejś polanie. Wokół mnie rosły drzewa i krzewy. Wszędzie widziałem kwiaty, a na jednej z gałęzi jakiegoś drzewa siedziała wiewiórka.

Wstałem i rozejrzałem się. Po drugiej stronie polany stał jakiś facet. Miał kruczoczarne włosy i zielone oczy. Na kwadratowej szczęce miał wiele blizn i szyderczy uśmiech. Był ubrany w granatowy  garnitur, białą koszulę i ciemnoniebieski krawat. Wyglądałby oficjalnie, gdyby nie czarne trampki na nogach.

— Nie możeszszszszszsz uczessssssstniczyć w tej misssssssssssssssji... Jeśśśśśśśśli mnie nie possssssłuchaszszszszsz, twoim towarzyszszszszszszszom sssssstanie ssssssię krzywda...

Zakręciło mi się w głowie i upadłem. Przed oczami ukazał mi się straszny obraz: pożar. Wszędzie się pali. Ludzie płaczą, krzyczą, uciekają. W samym środku stoi jakaś blondynka, odwrócona do mnie tyłem. Ktoś celuje w nią mieczem. Dziewczyna płacze i wymachuje rękoma. Napastnik jednak jest nieubłagany i z podłym uśmiechem wbija jej ostrze miecza w serce...

Ból zaczął rozsadzać mi głowę. Widziałem różne obrazy, przedstawiające śmierć. Wszędzie była ta blondynka, ale nie widziałem jej twarzy. Kto to był? Znam ją?

Polana zaczęła się rozmywać. Mężczyzny już nie było. Wszystko znikało i już po chwili został tylko mały plac ziemi, na którym klęczałem.

— Percy! Proszę obudź się!

— Annabeth, daj mu odpocząć. To nie jest takie proste, jest silnie ranny...

— Kto mógł coś takiego zrobić?!

— Dlaczego sądzę, że to Luke?

— Grover, nie możemy go osądzać bezpodstawnie.

— Bezpodstawnie?! A jaką scenkę urządził przed ogniskiem?!

— Dajcie spokój. Chłopak potrzebuje odpoczynku.

— Mogę z nim zostać?

— Tak, Annabeth. Reszta wychodzi.

Leżałem – to jedno wiedziałem na pewno. Łupało mnie w głowie; miałem wrażenie, że zaraz wybuchnie. Nie byłem w stanie otworzyć oczu. Wszystko mnie bolało.

— Obudź się, proszę... — usłyszałem. Na sto procent powiedziała to dziewczyna. Złapała mnie za rękę i zaczęła kreślić na niej różne wzorki. To było przyjemne i gdybym mógł, uśmiechnąłbym się. — Wiem, że potrafisz...

Zaczęła płakać. Jej chłodne łzy spadały na moje ręce. Nie wiem, dlaczego. Czy to mną się tak przejęła? Niemożliwe.

— Kto mógł to zrobić? — spytała, nadal płacząc. — Dlaczego to zrobił?

O co chodziło?

Dziewczyna podniosła mi lekko głowę, na co syknąłem. Chyba poprawiła mi poduszkę, bo już po chwili było mi wygodniej niż przedtem. Pogłaskała mnie po głowie, uważając na ranne miejsce. Każdy kontakt jej dłoni z moją skórą wywoływał przyjemne uczucie.

Percy Jackson i córka PosejdonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz