-Dlaczego? - zapytał.

- Kara, zemsta jak zwał tak zwał. Ktoś musi ponieść konsekwencje swoich czynów.

-Kto taki? - zapytał się już nie zdenerwowany, lecz zaciekawiony.

-Moi rodzice i brat, oni nie... - przerwałam na chwilę. Ten temat wciąż sprawiał mi ból.- Oni zostali zamordowani z zimną krwią. I osoba, która to zrobiła, musi za to zapłacić - powiedziałam i czekałam na reakcję Alexandra.

On patrzył mi się prosto w oczy, jak gdyby chciał wyczytać w nich moją przeszłość. Wzdrygnęłam się na ten niedorzeczny pomysł.

-Jutro pobudka o świcie - oznajmił i wyszedł, a ja odetchnęłam z ulgą. Poszłam do mojego pokoiku i rzuciłam się na łóżku.


Kim był tajemniczy TB?


Myśląc o nim, odpłynęłam w krainę snów.

Dzień, dzięki któremu zaczęłam treningi. Trenowałam ciężko przez najbliższe kilka lat, czy to lato, czy to zima. Nie ważne. Doskonaliłam szermierkę, jak i umiejętności strzeleckie. Niestety do tej pory nie udało mi się poznać tajemniczego TB.

31 lipca tego samego roku.

Już pięć dni trenowałam wraz z Aleksandrem. Dzisiaj, po treningu, udałam się z nim na zakupy do miasta. Nie byłam tam od dnia, w którym mnie zabrał z ciemnego zaułka.

Weszliśmy na rynek i skierowaliśmy się w kierunku targu. Chodziliśmy między kramami, kupując owoce, warzywa i różnego innego typu artykułu spożywcze. Już mnie strasznie nogi bolały, więc Aleksander kazał mi czekać na obrzeżach placu przy wysokim, drewnianym, słupie, na którego szczycie wisiała flaga naszego państwa. Usiadłam przy wskazanym miejscu. Nagle zza rogu wyszło kilku uzbrojonych mężczyzn, trzymali przy sobie dużą ilość kartek, młotek i gwoździe. Na przeciwległej stronie ulicy, zaczęli przybijać do drzwi tawerny jedną z kartek.

Kiedy już skończyli, poszli dalej. Bez namysłu wstałam i przeszłam przez ulice. Podeszłam do wejścia tawerny. Spojrzałam na kartę przybitą do drzwi jednym gwoździem.

Na papierze widniał napis:

Uwaga! Poszukiwana! Jeżeli ją widziałeś, zgłoś to władzą w swoim mieście. Nagroda za złapanie wynosi 100000$.

Na środku kartki widniała podobizna dziecka. Nic nadzwyczajnego. Dziewczynka w wieku na oko siedmiu lat. Miała ładnie uczesane włosy w koński ogon. Wszystko by było w porządku, gdyby ta podobizna nie przedstawiała mnie.

Wpatrywałam się w drzwi niezdolna do ruchu. Moje osłupienie zostało przerwane przez otwarcie się drzwi tawerny. Momentalnie odskoczyłam. Przede mną stanął mężczyzna, o bardzo szerokich barkach w chłopskim ubraniu.

-Cześć mała. Wszystko w porządku? - zapytał się mnie.

-Tak, tak - odpowiedziałam i obróciłam się na pięcie z zamiarem ucieczki. Niestety nie było mi to dane. Zderzyłam się z czymś twardym i upadłam na ziemię. Popatrzyłam do góry. Nade mną stał rycerz, który powiesił kartkę na drzwiach.

Zaczął mi się uporczywie przyglądać. Co chwila przenosił wzrok z pliku kartek na mnie.

-Ty... - powiedział w końcu.

Nie czekałam na rozwój sytuacji. Wstałam, wytrącając mu kartki z rąk i zaczęłam biec przed siebie, w kierunku stoisk.

-Stój! Zatrzymaj się! - słyszałam za sobą głos mężczyzny.

Nie zwracałam na niego uwagi, biegłam, co chwila kogoś szturchając. Obejrzałam się do tyłu. Wojownik był kilka metrów za mną.

Przez moją nieuwagę, ponownie odbiłam się od czegoś twardego i wylądowałam na ziemi. Niestety tym razem nawet nie zdążyłam spojrzeć na tę osobę, ponieważ poczułam wielkie łapy, chwytające moje ramiona od tyłu. Zaczęłam się szarpać, ale to nic nie dało. Mężczyzna podniósł mnie i już miał zakuwać w kajdany, kiedy odezwał się dobrze znajomy mi głos.

Nieznana Donde viven las historias. Descúbrelo ahora