Jego słowa dźwięcznie rozbrzmiewały w moich uszach, rozszyfrował mnie. Patrzyłam na niego wzrokiem przepełnionym miłością, tęsknotą i zrozumieniem, chociaż usilnie starałam się to ukryć. Byłam krucha.
- Miłość? - powtórzyłam niepewnie.
- Tak. - uśmiechnął się mimowolnie. - Widzę ją w każdym twoim spojrzeniu, geście czy słowie.
Uśmiech ukradkiem wkradł się na moją twarz, uporczywie starałam się nadążać za aktualnym rozwojem sytuacji, moich uczuć i wszystkiego co do tej pory mnie otaczało.
- Jak to możliwe? - zapytałam zdumiona.
- O czym mówisz?
- Jak to możliwie, że w przeciągu kilkunastu godzin zmieniliśmy diametralnie swoje postawy.
- Nigdy jej zmieniłem Chiaro. - wyszeptał. - Od samego początku odgrywałaś w moim życiu ważną rolę, chociaż nie miałaś o tym pojęcia, co śmieszniejsze, ja również. Kiedy składałaś nam gratulacje na podium, w głowie pojawiła mi się myśl, którą natychmiastowo wyśmiałem, „ta kobieta powinna zostać częścią mojego życia".
Usilnie starałam się zdefiniować intencje w jego oczach, jednak jego wzrok rozbił mur, który stale budowałam przez kilka miesięcy, mur który zbudowany był z odporności, oschłości i zdeterminowania. Nie stawiałam żadnego oporu, nie przed nim.
- Wyśmiałeś tą myśl? - rozbawienie pojawiło się na mojej delikatnie twarzy.
- Wyśmiałem. - odpowiedział natychmiastowo. - Zacząłem się martwić w momencie kiedy obraz twojej osoby nie odstępował mnie na krok, za każdym razem kiedy zamykałem powieki.
- I co wtedy się działo? - spojrzałam z wyraźnym grymasem na twarzy. - Co wtedy robiłeś?
- Poddawałem się. - powiedział przygrywając delikatnie dolną wargę. - Nie miałem siły walczyć z czymś co było silniejsze ode mnie.
- Jak bardzo było to silne? - kontynuowałam zadziornie.
- Silne na tyle, że w przeciągu chwili porzuciłem wszystko co przypominało mi o złych momentach. - zbliżył nasze ciała do siebie, chociaż myślałam że to już bardziej nie jest niemożliwe. - Silne na tyle, że właśnie stoję przed tobą, całkowicie oddany, bez względu na przeszłość, teraźniejszość czy nawet przyszłość. Trzymam w ramionach osobę, która dała mi zbyt wiele, żebym wypuścił ją z rąk, jednocześnie ja dałem jej za mało, żeby prosić o to żeby została.
Zamilkłam. Nie chciałam wypowiedzieć choćby słowa w obawie, że przestanie mówić. Cholernie potrzebowałam jego zapewnień, tylko one potrafiły dać nadzieje na poukładanie doszczętnie zniszczonej duszy.
- Kiedy powiedziałem żebyś zniknęła... - przerwał, a zatroskany wzrok wymieszał się z nieznaną emocją przypominającą zawód. - Nie chciałem tego.
- Wiem, Charles. - ułożyłam delikatnie dłoń na jego policzku. - Nie musisz tłumaczyć mi się ze swoich emocji, miałeś prawo tak zareagować.
- Owszem, muszę. - zamknął mi usta jednym zdaniem. - Bo tylko tak mogę zapewnić, że cholernie Cię potrzebuje.
Zmrużyłam powieki, nie chciałam aby brunet dostrzegł w nich smutek. Potrzebowaliśmy siebie nawzajem, tylko w takim układnie potrafiliśmy funkcjonować w tym otaczającym nas bałaganie. Razem potrafiliśmy stawić czoła najgorszym demonom.
- Charles. - wyszeptałam niepewnie. - Nie potrzebujesz mnie, wyrządziłam Ci zbyt wiele krzywd, żebyś...
- Potrzebuję. - zręcznie schował opadający kosmyk moich ciemnych włosów na ucho. - Potrzebuję Cię jak nigdy wcześniej.
YOU ARE READING
Too fast for love // Charles Leclerc
Fanfiction„Lepiej kochać, a potem płakać. Następna bzdura. Wierzcie mi, wcale nie lepiej. Nie pokazujcie mi raju, żeby potem go spalić" Harlan Coben