Jestem jak otwarta księga

2.7K 89 11
                                    

Nie było mi dane obejrzeć zmagań zawodników na francuskim torze. Praca pochłonęła mnie całkowicie, moją rolą w firmie nie jest tylko pokazywanie się na wyścigach, a szkoda. Cała struktura współpracy z Formułą 1 została stworzona od zera przeze mnie, poprawianie starej mijało się z celem. Było w niej za dużo błędnych analiz rynku, niektóre były sprzed sześciu lat. Wychodząc z głównego budynku, usłyszałam dźwięk, który sygnalizował fakt, że ktoś się do mnie dobija.

- Słucham. – odebrałam telefon bez większego zastanowienia.

- Chiara, kochanie. Widziałem wywiad...- nie pozwoliłam mu dokończyć myśli.

- Liam, najmocniej Cię przepraszam. To wszystko nie tak...

- Chiara, przestań! Wypadłaś rewelacyjnie, cały zarząd twierdzi, że tego właśnie potrzebował wizerunek naszej firmy. Młodzieńczej świeżości. – poczułam ogromną ulgę. – Klienci zobaczą, że nasza firma to nie tylko Panowie w garniturach pod krawatem. Świetny ruch, jestem dumny córeczko.

- Jesteś dumny? Muszę cię rozczarować, ale to nie było zaplanowane posunięcie, kompletnie spontaniczna sytuacja. – odpowiedziałam mu lekko zmieszana.

- O właśnie. Tego nam też brakowało, spontaniczności. – na dźwięk jego uradowanego tonu, uśmiech wkradł mi się na twarz. – Odezwij się jutro Chiara, spokojnej nocy.

Wieczór był przyjemny. Zachodzące słońce na otulało moją zmęczoną twarz. Jutro wracam do Monako, chciałam zostać dzień dłużej w tym malowniczym miejscu, które daje niebywałe odetchnienie od całego bałaganu. Przez myśl przeszło mi wstąpienie do czerwonego budynku Ferrari, ale Carlosa już tam dawno nie było. Wysłał mi krótką wiadomość, w której informuje mnie, że nie uda mu się zostać dzień dłużej. Cóż zostałam sama.

- Wpadłem na świetny pomysł. – rozpędzony brunet zatrzymał się tuż przede mną.

- Charles? – zaskoczenie wymalowało się na mojej twarzy.

- Zbieram Cię na spacer. Nie zadajesz zbędnych pytań. – chwycił moją drobną dłoń, i zaprowadził w kierunku samochodu.

To miasto wieczorem wyglądało jeszcze piękniej. Oświetlone ulice, po których uśmiechnięci ludzie zmierzali w nieznanym mi kierunku. Podróż minęła nam w ciszy, która wbrew pozorom nie była wcale niezręczna. Może to jest to o czym mówił Liam. Spontaniczność. Powinnam teraz odprawiać moje cowieczorne rytuały, takie jak nakładanie kremu na noc, a jestem w mieście, które jest symbolem miłości z chłopakiem, którego do końca nie znam, spontaniczność... czy głupota.

- Zamknij oczy. – wydał polecenie chłopak.

- Zwariowałeś?

- Chyba tak, chyba zwariowałem. – zaśmiał się brunet. Jego uśmiech i to w jaki sposób mrużył oczy kiedy to robił, tworzyło mieszankę wybuchową.

Nie chcąc wpadać w niepotrzebną wymianę zdań wykonałam polecenie chłopka i zamknęłam oczy. Otworzyłam je dopiero na tarasie pięknej restauracji. Pod gołym niebem. Czy to randka? Co jest grane.

- Zorganizowałeś to? – rozejrzałam się z zapartym tchem. Na tarasie nie było nikogo poza nami. Kompletnie straciłam orientację w sytuacji, w której aktualnie się znajdowałam.

- Nie przesadziłem? Carlos mi doradził, wiec wszystkie skargi proszę kierować do...

- Jest magicznie. – stwierdziłam w dalszym ciągu rozglądając się dookoła. – Tylko po co? To jakaś forma przeprosin za dzisiejszą sytuację podczas wywiadu?

- Można tak powiedzieć. – zakłopotanie wymalowało się na jego twarzy, co nie jest do niego podobne. Na jego twarzy zawsze gości pewność siebie.

Dawno nie spędziłam tak przyjemnego wieczoru, Charles słuchał mnie z zaciekawieniem i nawet zadawał pytania kiedy coś było dla niego niejasne. W jego oczach widziałam ciekawość, ale gdyby jego wzrok mógł też rozbierać, to stałabym teraz przed nim naga.

- Co powiesz na grę? Za każdym razem kiedy trafisz orzeszkiem do ust, możesz zadać mi jedno pytanie, a ja muszę na nie szczerze odpowiedzieć. I odwrotnie. – zapytał z uśmiechem brunet.

- Zaczynamy. – spojrzałam na niego z zacięciem. Podrzuciłam orzeszek, który nawet nie otarł się o moje usta. – Cholera.

- Teraz moja kolej. – udało mu się za pierwszym razem, cwaniaczek. – Co łączy cię z Carlosem? – wybuchłam śmiechem, który ciężko było opanować.

- Żartujesz sobie? Carlos jest jednym z moich nielicznych przyjaciół. To osoba, która wysłucha mnie w każdym momencie dnia i nocy. Jest wsparciem. – kończąc swoją wypowiedź podrzuciłam orzeszka, który tym razem trafił do ust. – Co cię pchnęło do zabrania mnie tutaj?

- Ty. – odpowiedział zdawkowo, jednak grymas na mojej twarzy uświadomił go, że jego odpowiedź nie była dla mnie satysfakcjonująca. – Nie krzyw się tak. Tak było. Ty pchnęłaś mnie do tego, nie mogłem stracić drugiej okazji.

- Okazji? – zapytałam z lekkim niedoważaniem.

- Nie złapałaś orzeszka, nie można łamać zasad gry. – posłałam mu najgroźniejsze spojrzenie jakie istnieje na bożym świecie. – Dobra, dobra. Chciałem cię zaprosić ostatnim razem kiedy byłaś w Monako, ale zniknęłaś jak kopciuszek, chociaż w pełni rozumiałem twoją decyzję. Carlos powiedział, że lubisz tak znikać. Chyba nie chciałem ryzykować, że drugi raz uciekniesz, a ja nie będę mieć okazji żeby cię poznać. Oto cała historia.

- Chcesz mnie poznać? Proszę bardzo, pytaj o co tylko chcesz. Jestem jak otwarta księga. – rzuciłam przenikliwe spojrzenie chłopakowi, na którego twarzy malowało się zdziwienie.

Too fast for love // Charles LeclercWhere stories live. Discover now