Drugi raz

1.6K 62 13
                                    

Zmysłowo kołysałam swoim ciałem, jednocześnie zatapiając swoje dłonie w moich ciemnych włosach. Błędnie myślałam że alkohol da mi ukojenie, ale nie rezygnowałem z niego dzisiejszego wieczoru, po rozmowie z Lando wypiłam kolejną kolejkę mocnego trunku. W pewnym momencie poczułam męskie dłonie na swojej talii, energicznie odwróciłam się twarzą do osoby, która pozwoliła sobie na tak śmiały ruch, bez zastanowienia odepchnęłam mężczyznę.

- Co jest do cholery? - wykrzyczałam w jego kierunku.

- Spokojnie. - mężczyzna chwycił delikatnie moje nadgarstki, próbując mnie choć trochę uspokoić, uważnie analizowałam jego twarz, była znajoma.

- Chwila, skądś cię kojarzę. - przymrużyłam oczy i w dalszym ciągu lustrowałam jego twarz, próbowałam przypomnieć sobie jego imię, ale alkohol utrudniał mi to zadanie.

- Verstappen. - powiedział z delikatnym uśmiechem, jednak kiedy nadal widział zdezorientowanie na mojej twarzy, dodał. - Max Verstappen.

- Przepraszam, ale moja pamięć czasami płata mi figle. - posłałam mu niepewny uśmiech. - Może przejdziemy do baru? Prowadzenie tutaj rozmowy jest niewykonalne.

Chłopak przystał na moją propozycję. Zajęliśmy miejsca przy barze, mieliśmy widok na cały parkiet, wypełniony ludźmi, którzy beztrosko oddawali się zabawie.

- A więc, gdzie twoja obstawa? - powiedział jednocześnie upijając drinka. - Widziałem chwilę temu Carlosa, o ile się nie mylę był z Lando.

- Widzisz, nawet mając ponad dwadzieścia lat mam całodobową opiekę. - chłopak zaśmiał się na moje słowa. - Pierwotnie przyszłam tu sama.

- Sama? - powiedział zdziwiony. – Wiele razy cię tu widziałem, ale nigdy nie byłaś sama. Coś musiało się stać, że zdecydowałaś się przyjść tutaj bez towarzystwa.

- Nic konkretnego. - odpowiedziałam zdawkowo. - Czasami człowiek musi odpocząć, pobyć sam ze sobą.

- W klubie? - posłał mi pytające spojrzenie.

- Czasami tak się zdarza. - uniosłam ramiona w geście bezradności.

- Jednak twoja obstawa nadal tu jest. - dyskretnie wskazał palcem na osoby zmierzające w naszym kierunku, delikatnie odwróciłam swoją twarz w ich kierunku. Tylko tym razem nie było ich dwóch, a trzech. Był z nimi Charles.

Moje usta delikatnie otworzyły się ze zdziwienia, a źrenice były wyraźnie powiększone, nie wiem czy przyczyną tego był alkohol, czy zdziwienie jakie towarzyszyło mi kiedy zobaczyłam chłopaka. Zmierzali pewnym siebie krokiem w naszym kierunku, ciężko było mi rozczytać emocje na ich twarzach, alkohol w połączeniu ze światłem neonów skutecznie mi to utrudniały.

- Max. - powiedział oschle Charles, jednocześnie kładąc swoją dłoń na moim udzie. - Miło cię widzieć.

Obserwowałam rosnące napięcie między tą dwójką, niepewność wymalowała się na mojej twarzy, a atmosfera w przeciągu kilku sekund zgęstniała.

- Charles. - odpowiedział mu w równie oschły sposób mój rozmówca. - Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, że na chwilę porwałem Chiarę.

Analizowałam każdą emocję, która wkradała się na twarz Charlesa, po słowach Maxa zacisnął nerwowo szczękę, w jego oczach ujrzałam ciężki do opisania w słowach gniew. Byłam kompletnie zagubiona w tej sytuacji.

- Mam nadzieję, że teraz ty nie będziesz mieć nic przeciwko temu, że to ja ją porwę. - spojrzał na mnie nadal z gniewem w oczach, delikatnie chwycił moją dłoń i zmusił do wstania z krzesła barowego. – Trzymaj się Max.

Chłopak prowadził mnie jak się domyślałam do wyjścia z klubu, jednak kiedy zauważył moje bose stopy, posadził mnie na najbliżej znajdującej się nas sofie.

- Bawisz się w kopciuszka? - obdarzył mnie spojrzeniem, które było przepełnione uczuciami nie do rozszyfrowania. - Podaj mi te buty.

Chłopak przykucnął przede mną, próbując założyć moje wysokie szpilki na stopy. Alkohol nadal siał spustoszenie w moim organizmie, a ja poddałam się jego działaniom.

- Co cię tak rozbawiło? - zapytał nerwowo brunet, kiedy usłyszał mój cichy śmiech.

- Wygląda jakbyś mi się oświadczał. - przyłożyłam dłoń do ust, żeby jakkolwiek stłumić mój śmiech. - Drugi raz.

Chłopak jedynie posłał mi wymuszony uśmiech, po jego zachowaniu wywnioskowałam że coś jest nie tak. Był strasznie oschły, tłumaczyłam to sobie tym, że w obecnej sytuacji jestem dla niego najzwyczajniej w świecie obcą osobą.

Zamknął w żelaznym uścisku moją drobną dłoń, a następnie wyprowadził z klubu. Wyszliśmy z klubu, powiew świeżego ekspresowo otulił moją twarz, Charles nerwowo otworzył drzwi swojego samochodu i pozwolił mi swobodnie zająć miejsce pasażera. Kiedy przyjęłam już wygodną pozycję na fotelu, głośno trzasnął drzwiami.

Coś zdecydowanie go trapiło, nigdy przedtem tak się nie zachowywał. Ku mojemu zdziwieniu, chłopak wcale nie wsiadł do samochodu, usiadł na masce swojego samochodu, a twarz zatopił w dłoniach.

Spuściłam wzrok, sama już nie wiedziałam czy w wojnie, w której walczymy stoimy po jednej stronie barykady, czy wręcz odwrotnie.

Too fast for love // Charles LeclercHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin