On był moim szczęściem

2.3K 62 15
                                    

Rozemocjonowana przemierzałam niepewnym krokiem ulice kompletnie obcego mi miasta. Charles nie odbierał moich telefonów, nie odpisywał na wiadomości, ja tylko chciałam wiedzieć gdzie jest, nic więcej. Usiadłam bezsilnie na chłodnej ławce, nie widziałam w którym kierunku się udać, każda ulica wyglądała tak samo. Nagle telefon, który spoczywał w mojej drobnej dłoni wydał z siebie dźwięk. To był Charles.

- Charles, wróć proszę. Możemy pójść na układ, wysłuchamy siebie nawzajem. Każde z nas powie wszystko co ma do powiedzenia. Tylko nie uciekaj. – powiedziałam łamiącym się głosem od płaczu.

- Nie macie sobie absolutnie nic do wyjaśnienia. Usuń numer. – po tych krótkich słowach telefon swobodnie wysunął mi się z dłoni i z impetem uderzył o chłodny beton. Wrócił do niej. Odebrała jego telefon.

Złamana. Jestem doszczętnie zniszczona. Gdyby dał mi tylko chwilę, której ja nie byłam mu w stanie dać, to wszystko teraz wyglądałoby zupełnie inaczej. W obecnej chwili stoję w kompletnie obcym mi miejscu nie przejmując się tym, że nie mam bladego pojęcia jak wrócić do hotelu. Moje myśli kręcą się wokół chłopaka, który mnie złamał, ale chyba ja zrobiłam to pierwsza. To ja go złamałam. 


Nim się obejrzałam taksówka podjechała pod główne wejście hotelu, w którym spędzałam weekend. Nie chciałam wracać do rodzinnych Włoch, nie teraz. Przedłużyłam swój pobyt o dodatkową dobę, którą najpewniej w całości przeleżę w łóżku, co innego mi zostało. W drodze na ostatnie piętro, na którym znajdował się mój pokój, zdawkowo odpisałam Carlosowi, że bezpiecznie dojechałam.

Zmyłam makijaż, który częściowo rozmyły już moje łzy.Spięłam włosy w niechlujnego koka, a soczewki zastąpiłam okularami. Cholerniepotrzebowałam snu, ale wiedziałam, że sen nie da mi ukojenia. Sięgnęłam polampkę i wlałam do niej resztki białego wina, złudnie myślałam, że właśnie toda mi ukojenie potarganych nerwów. Jestem przesadnie naiwna.

Godzina za godziną miła, a ja stałam od kilku godzin w bezruchu przy poręczy balkonu, przyglądając się ulicom miasta. Cholernie potrzebowałam rozmowy z chłopakiem, którego pusty wzrok nie opuszczał mojej głowy. Zastanawiałam się co bardziej mnie zabolało, jego słowa czy fakt, że wrócił do tej dziewczyny. Szczerze to bolało mnie już absolutnie wszystko, nawet łyk upijanego wina.

Alkohol, którego wysokie stężenie poruszało się w moich żyłach, dodał mi odwagi. Była godzina piąta, słońce leniwie wychylało się zza horyzontu. Wzięłam rozpity telefon w drżącą dłoń i wybrałam numer do monakijczyka. Odezwała się poczta głosowa, na co dyskretnie liczyłam.

- Charles. Gdybyś dał mi tylko chwilę, wszystko bym wyjaśniła. Wiem, że wychodzę na straszną hipokrytkę, ale czasami sama siebie do końca nie rozumiem. Planowałam wrócić do Włoch, ale zadecydowałam, że całą przerwę letnią spędzę w Monako. Gdybyś chciał poświęcić mi pięć minut, naprawdę nie potrzebuję więcej. Tylko pięć minut, Charles. – zostawiłam wiadomość.

Zmierzałam niepewnym krokiem w kierunku łóżka, w głowie dziękowałam sobie za przedłużenie pobytu tutaj. Leżąc w satynowej pościeli chwyciłam telefon w dłoń, usilnie starałam się znaleźć fragment wywiadu, który przerwał Charles. Znalazłam. Spojrzałam na swoją roześmianą twarz, dawno taka nie byłam... taka beztrosko szczęśliwa, a za tym wszystkim stała jedna osoba, którą właśnie straciłam, chociaż nawet jej nie miałam. Co za paradoks.


Następnego ranka opuściłam hotel, mimo przedłużonego pobytu, moje własne towarzystwo powoli mnie rujnowało. Zagubiona weszłam na ogromny obiekt lotniska, z którego już niedługo miałam wylecieć prosto do Monako, odrzuciłam zaproszenie od rodziców, którzy nadal stacjonują we Włoszech, tłumacząc się natłokiem pracy po pierwszej części sezonu.

W trakcie lotu oglądałam w zapętleniu wywiad, na którym uśmiech nie schodził mi z twarzy. To było właśnie to czego żaden poprzedni partner nie był w stanie mi zagwarantować, moje poczucie bezpieczeństwa zamieniali na parę nowych butów, uśmiech na twarzy zamieniali na egzotyczne wakacje, a to beztroskie szczęście zamieniali na biżuterię. Przecież ten chłopak wprowadził do mojego życia tyle kolorów. Uświadomił mi, że to on jest tym czego mi brakowało.


On był moim szczęściem. 

Too fast for love // Charles LeclercTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang