66. 𝐖𝐬𝐭𝐫𝐳𝐚𝐬

368 18 1
                                    

Wsiedliśmy z powrotem do auta, w którym przez ponad pół godziny siedział Fezco. Na nasz widok się ożywił i nim zdążyliśmy zamknąć drzwi, spytał.
- I co? Pogadaliście?- westchnęłam jednocześnie z Luke'iem, co zaskoczyło widocznie Feza.
- Ta, było...- przeciągnął zmęczonym głosem Luke.- Ciężko.
- Tak, bardzo ciężko.- przyznałam mu rację pod nosem, na co Fez spojrzał tylko na mnie.
- Ale jakoś się dogadaliśmy. Przynajmniej na to wygląda.
- To świetnie.- stwierdził chłopak, wywołując u mnie lekki uśmiech.
Wtedy zdałam sobie sprawę, że Luke patrzy na nas przez lusterko, co nie lada mnie speszyło.
- Podrzucę was do domu, a potem jadę do Orleanu.
- Nie zostaniesz na kilka dni?- spytałam brata.
- Nie, widzę się dzisiaj jeszcze z Eleanor.- wyjaśnił, na co ja rzuciłam mu wymowne spojrzenie.- Nie patrz tak, nie będziemy znów razem.
- Jeszcze się zobaczy.- stwierdziłam, zerkając za okno, choć czułam, że ma twarzy Luke'a pojawił się mały uśmieszek. Fez z kolei milczał, aż znów pogrążył się w rozmowie z Luke'iem o pierdołach. Mało się odzywałam w drodze powrotnej, jednak wchodząc do mojego domu, wiedziałam, że będę musiała opowiedzieć o odwiedzinach mamie. I tak się też stało, gdy natrafiłam na nią w kuchni.
- Jak było u taty?- spytała wprost, na co ja oparłam się o ladę w zamyśleniu.
- Najpierw nieprzyjemnie i spornie, a potem nawet znośnie. Pytał Luke'a o jego ostatnie trzy lata, o pracę i mieszkanie.
- Rozmawiali spokojnie?
- W końcu tak, ale na początku było ciężko o czymkolwiek mówić.
- A ty?- rzuciła, łapiąc moje ręce na meblach. Uśmiechnęłam się łagodnie, co dało jej bezgłośną odpowiedź.- Bardzo się cieszę.
- Ja też.- przyznałam słabo.- Przenocuje u chłopaków, dobrze? Nie chcę siedzieć sama, skoro masz nockę.
- Pewnie, tylko zabierz jakieś rzeczy. To dziwne, żebyś spała czy chodziła w ubraniach Fezco.
- Już to robiłam.- rzuciłam pod nosem ku jej zdziwieniu.
- Słucham?
- Zabiorę piżamę, obiecuję.
- Okej, to miłego wieczoru. Mam nadzieję, że i ja taki będę mieć na nocce.
- Napisz jak wrócisz do domu, żebym się nie martwiła.- powiedziałam, a moja mama zrobiła minę typu: i kto to mówi.
Zaśmiała się cicho na jej wyraz twarzy, po czym skierowałam się do swojego pokoju, by zabrać z niego obiecane rzeczy.

- Hej, wchodź.- rzucił Fez z papierosem w ustach, na co zabrałam jego skręta i odłożyłam go do popielniczki w kuchni. Zasada numer jeden: przy mnie nie pali. Nikt nigdy głośno tego nie powiedział, albo oboje się jej trzymaliśmy. Po wejściu do domu chłopaka, od razu odłożyłam torbę z rzeczami na podłogę, by usiąść na kanapie z lżejszym sumieniem i bagażem.
- Co tam?- spytał, wyciągając z szafki żelki, które najwidoczniej miały poprawić mi w razie czego humor. Uroczy gest.
- Nie wiem, mam...mały mętlik w głowie.
- Widzę.- stwierdził po podaniu mi słodyczy i znalezieniu się obok mnie.
- Gdzie Popielnik i Faye?
- Kończą ogarniać towar w sklepie. Jak raz pieprzona Faye się przyda.
- Mhm.- mruknęłam, otwierając żelki i próbując jednego.
- Słuchaj, robiłaś coś?- spytał, na co ja zmarszczyłam brwi.
- W sensie?
- Gadałaś z Faye? Albo...coś?
- Dlaczego pytasz?- zdziwiłam się, oczywiście grając głupa.
- Po prostu pytam.- wyjaśnił z podejrzliwym spojrzeniem, który po chwili spoczął na żelkach.- To przekupstwo. Muszę jechać coś załatwić.
- Spoko, poczekam.
- Bym cię wziął, ale chyba nie chcesz znów widzieć się z dilerami.
- Raczej nie.
- Tia.- westchnął, wstając z kanapy, by zabrać potrzebne rzeczy, czyli pieniądze, i ruszyć do wyjścia.- To nie zajmie długo, ale w razie czego pisz.
- Jasne.- odpowiedziałam, po czym rozległ się dźwięk zamykanych drzwi. Złapałam za pilota, włączając nocny seans i zajadając się kwaskowatą przekąską. Siedziałam tak z dziesięć minut, aż zdecydowałam się położyć pod kocem, by ogrzać swoje pełne emocji po tym dniu ciało. Ale nie dane było mi odpocząć. Rozległo się pukanie do drzwi, przez co podniosłam się zaniepokojona. Nie powinnam otwierać drzwi do domu dilera, a jednak powoli tam podeszłam i zajrzałam przez Judasza.
- Fez, otwórz! Proszę!- usłyszałam głos Rue, przez co otworzyłam drzwi, za którymi zobaczyłam, równie zdziwioną co moja, twarz dziewczyny.
- Hej.- rzuciłam pierwsza.
- Hej.- odpowiedziała, mrużąc oczy.- Jest Fez?
- Wyszedł na chwilę. Chcesz na niego zaczekać?
- W sumie to...zostawiłam coś u niego.- wyjaśniła, a ja spojrzałam jej w oczy z powagą.
- Kiedy?
- Co?
- Kiedy coś u niego zostawiłaś? Myślałam, że nie macie kontaktu.
- A, tak.- przytaknęła, gryząc paznokcie. W jej zachowaniu było coś, co mnie niepokoiło, ale mimo wszystko odpędzałam te myśli.- Ostatnio. Przepadkiem. Mogę...
- Pewnie.- otworzyłam szerzej drzwi, by ta weszła.
Od razu jednak po wejściu złapała się za brzuch, widocznie z bólu i skierowała się do łazienki. Stałam chwilę w miejscu, aż myśli zbyt mi się nazbierały i powoli ruszyłam za nią.
- Co u niego zostawiłaś?- spytałam ze skrzyżowanymi na piersiach rękami, a gdy nie odpowiedziała, zatrzymałam się w drzwiach łazienki, obserwując jak przeszukuje szafki nad umywalką.- Rue?
- Ładowarkę.- odpowiedziała po chwili namysłu, co dało mi do myślenia.
- Nie ma tu żadnej.- zauważyłam, na co ta zmarszczyła brwi.- W łazience.
- A.- mruknęła, rozglądając się.- Tak, to...mhm...
- Czego szukasz u Feza?
- Posłuchaj, mam... problem i bardzo ciężki dzień, a skończyły mi się prochy i pomyślałam, że wezmę małą działaczkę...
- Nie dam ci nic.- stwierdziłam od razu stanowczym głosem.
- Zapłacę.
- Fez by ci nie dał, więc...i ja tego nie zrobię. Możemy poczekać na niego, ale powie ci to samo, co ja.
- Weź, on ma tu cały ekwipunek.
- Nie od kiedy był nalot. Nie trzyma prochów w domu.
- Co?- spytała, po czym rozejrzała się dookoła.- Kurwa, mówisz serio?
- Idź już lepiej.
- Mogę tylko się rozejrzeć? Jego babcia bierze leki...
- Ani się waż.
- Proszę, jedna tabletka.
- Przepraszam, ale nie mogę. Wyjdź.- nalegałam łagodnie, a ta zaczęła kręcić głową w zamyśleniu.- Rue, proszę, idź już.
- Potrzebuję działki.
- Nie, potrzebujesz pomocy. Poczekajmy na Feza, dobrze? Pomożemy ci.
- Nie potrzebuję pomocy, a pieprzonych prochów. Odsuń się.- rzuciła, pchając mnie na korytarz, by przejść do pokoju babci Feza.
Załapałam prędko za telefon i napisałam do chłopaka przerażona.

𝐼𝑛 𝑒𝑢𝑝ℎ𝑜𝑟𝑖𝑎Where stories live. Discover now