69. 𝐍𝐢𝐞 𝐮𝐦𝐢𝐞𝐜́ 𝐤𝐨𝐜𝐡𝐚𝐜́

341 17 7
                                    

Ostatnie wiadomości uderzyły mnie prosto w twarz. Co mogłam zrobić w tej sytuacji? Aborcja? Adopcja? Rozmowa z rodzicami? Urodzić i wychować? Ale jedno podnosiło mnie na duchu. Myśl o tym, co teraz przeżywała moja przyjaciółka.

- Wciąż do ciebie wypisuje?- spytała Kat, na co Maddy spojrzała na telefon.
- Bez kurwa przerwy.- stwierdziła z westchnieniem.- Co ona myśli? Że jej wybaczę? Nie ma nawet opcji. Dobrze się stało. Widzę teraz jaka to suka, a z Nate dziwkarz.
- A już myślałam, że lubi chłopaków.- zaśmiała się Kat.
- Bo lubi, ale Cass ma tak włochatą cipe, że mu się kojarzy.
Na te słowa obie wybuchły śmiechem, a ja milczałam, dyskretnie dotykając palcem swój brzuch.
- Coś ci nagadała?- spytała mnie Maddy, na co zmieniłam wyraz twarzy.- Od kiedy z nią gadałaś jesteś dziwna.
- To nie ma związku.- rzuciłam prędko, po czym jeszcze szybciej dodałam.- Chociaż utwierdziła mnie w przekonaniu, że jest suką.
- O, zapowiada się ciekawie. Co odwaliła?
- To ona doniosła na Feza.
- Przez nią był nalot?- spytała nie dowierzając Kat, a ja przytaknęłam głową.- O kurwa.
- Dobrze ujęte.- streściła Maddy, na co się zaśmiałyśmy.- Zmieńmy temat, bo już nim rzygam. Co z Ethanem?
- My...- urwała zakłopotana dziewczyna, co dało mi do zrozumienia.
- Zerwaliście?- spytałam zszokowana. Kat przytaknęła ze sztucznym uśmiechem głową.- Dlaczego?
- Bo mi nie wystarczał.
- Słaba wymówka.- poparła mnie Maddy.
- Ale prawdziwa. Plus nie kochałam go. Nie wiem dlaczego, ale...nie umiałam myśleć o niczym innym niż o tym, dlaczego tak jest.
Jakby czytała mi w myślach. Choć powinnam cieszyć się z ciąży, pokochać to dziecko, choćby przez pryzmat tego, że jest Feza, to nie mogłam. Nie czułam tego. Tak jak Kat nie mogła kochać Ethana. W tym że ja nie mogłam od tak zerwać z dzieckiem. A może mogłam?
- Jeszcze za nim zatęsknisz.- rzuciła Maddy, bawiąc się pędzelkiem do makijażu.- Tak jak ja za Nate'm.
- Tęsknisz za nim? Serio?
- Kurwa, chciałabym przestać. Ale zrobił mi wodę z mózgu, jak teraz Cassie.
- Nie, ona po prostu jest tępa.- dodała, kończąc rozmowę Kat.

W domu czekała na mnie miła niespodzianka. Albo raczej byłaby miła, gdyby nie mój sekret.
- Hej.- rzucił Luke, wstając z kanapy, by się ze mną przywitać.
Zamarłam w miejscu z poważną miną.
- Co tu robisz?- spytałam cicho.
- Przyjechałem na obiad. A ty co? Zaskoczona?
- Jak widać.
- Przecież mówiłem, że przyjadę.- stwierdził zdziwiony.
- Wypadło mi z głowy.
- No tak, młodzi wiecznie nic nie pamiętają.- prychnął mój ojciec, kierując się do jadalni, a za nim poszła moja mama.
- Przepraszam cię, ale mam sporo nauki i jeszcze Maddy...
- Luz, nie musisz mnie przepraszać. A co do Maddy, to musisz mi wszystko powiedzieć.

- Czyli Nate nie jest gejem?- spytał ojciec, gubiąc się z tej opowieści.
- Raczej bi, albo sam się w tym gubię.- przyznał Luke.- A Cassie doniosła na Feza, bo pobił Nate'a na imprezie sylwestrowej.
- Tak.- przytaknęłam krótko.
- To ma sens. Jest jebnięta.
- Luke.- upomniała go nasza mama, na co ten nic sobie z tego z tego nie zrobił.
- Maddy musi być nieźle wkurzona.
- Jest. Obawiam się, że w końcu jej przyłoży.- wyjaśniłam, jedząc zupę.
- I dobrze. Chcę to zobaczyć. Chętnie się przyłączę i przywalę Nate'owi za Eleanor.
- Mhm.- mruknął wymownie ojciec.
- Właśnie, bo... zapomniałbym. Chcę zaprosić ją do nas na obiad. Znaczy do was. Żeby was poznała, skoro jest moją dziewczyną.
- Twoją...co?- spytałam zaskoczona tym stwierdzeniem.- Coś mnie ominęło?
- Zaproś, zaproś, też chcemy ją poznać.- stwierdził nasz ojciec, po czym spojrzał na mnie.- A ty zaproś Fezco. Będzie okazja do rozmów.
- To zły moment.
- Idealny.- poparła go mama.- Będziemy wszyscy razem. Jak rodzina.- zmierzyła mnie wymownie spojrzeniem, na co przeszedł mnie dreszcze.
Wiedziałam, co ma na myśli. Dawno nie byliśmy w takim gronie, a co dopiero z naszymi obecnymi partnerami. Było to ważne i dla mamy, i dla ojca, dlatego się zgodziłam, choć czułam, że Fez będzie chciał wymusić na mnie szczerość i wykorzystać ową kolację do wyznania przed bliskimi. Nie myliłam się.

Siedziałam na krześle za sklepem Fezca, patrząc na przejeżdżające samochody.
- Sory, musiałem ogarnąć klientów.- rzucił po wyjść z zaplecza Fez. Uśmiechnęłam się łagodnie, dając mu do zrozumienia, że wszystko gra w związku z tym.
- Chcesz pogadać?- spytał, a ja się zamyśliłam.
- To Cassie na ciebie doniosła.- wypaliłam ku jego zdziwieniu.
- Co?
- Była zła za sylwestra i...
- Serio o tym chcesz teraz gadać? O pieprzonej Cassie?- rzucił wściekły, na co na niego spojrzałam.- Wiesz, że musimy o tym pogadać.
- Jeszcze nie.
- Bo?
- Bo jeszcze nie jestem gotowa, żeby gadać o pieprzonym dziecku.
- Ej, dziecko jest nasze. A pieprzone to są twoje przyjaciółki, że wciąż gadają o tej spinie.
- Spinie? Nie rozumiesz, że to poważna sprawa?
- W porównaniu do naszej?- spytał sarkastycznie, a ja prychnęłam lekceważąco.- Powiemy twoim rodzicom na kolacji i wszyscy zadecydujemy co dalej.
- Nie, muszę to sobie poukładać w głowie.
- Między rozmowami z przyjaciółkami?
- Co to miało znaczyć?
- Że się kurwa wtrącasz, a powinnaś się skupić choć raz na sobie!- stwierdził, na co oniemiałam.
Wyczuł to, bo zamilkł, sięgając po papierosa. Również się nie odezwałam z utkwionym wzrokiem w asfalt. Nagle wstałam z miejsca i zrobiłam kilka kroków przed siebie.
- Myślałam, że zrozumiesz.- szepnęłam, nie patrząc na niego, jednak czułam, że Fez zerka na mnie.- Że mnie zrozumiesz.- dodałam jeszcze ciszej, po czym ruszyłam przed siebie.
Ignorowałam wołanie chłopaka oraz fakt, że zamknął sklep i wsiadł za samochodu, by pojechać za mną. Chciałam być sama. Ale przez dziewięć miesięcy miałam nigdy nie być sama.



Dodaję i....już piszę kolejny na jutro! Jak wam się podoba ten wątek? Emily ma rację i powinni się wstrzymać? Fez słusznie oczekuje od niej odpowiedzialności? Kto tu jest w błędzie?

In Euphoria | Fezco O'Neil Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang