42. 𝐓𝐲𝐥𝐤𝐨 𝐥𝐞𝐩𝐢𝐞𝐣

545 31 2
                                    

Czy w relacji bliżej nieokreślonej między dwójką ludzi seks może dużo zmienić? Może wiele namieszać, oczywiście, zwłaszcza gdy okaże się, że to coś więcej niż przyjaźń. Ale my o tym nie gadaliśmy. Pewnie dlatego, że nie wiedzieliśmy czy to była bardzo zażyła przyjaźń, czy oficjalnie pojmowana miłość. Nie zmieniło to jednak nic między nami. To tak, jakbyśmy odblokowali kolejny level w grze. Było tylko lepiej.

- Na pewno chcesz jechać?- spytał mnie Fez, gdy wsiadaliśmy do jego samochodu. Bez słowa zapięłam pas i zamknęłam za sobą drzwi, co było wymowną odpowiedzią.- To w chuj niebezpieczne.
- Dlatego z tobą jadę.- przyznałam w końcu, patrząc na niego.- Przecież nic mi nie zrobią.
- Jesteś taka pewna, a ja nie.
- Przestań mnie straszyć, tylko jedź.
- Nie straszę. Zastanawiam się, czy to na pewno dobry pomysł.
- Miałeś na to sporo czasu, teraz mnie od tego nie odwiedziesz.- wyjaśniłam, a ten patrzyła na mnie chwilę w milczeniu. W końcu ruszył z parkingu przed sklepem, kierując się w nieznanym mi kierunku. Byliśmy już prawie na miejscu, gdy zadzwonił jego telefon.
- Kurwa.- szepnął, po czym odebrał.- Co jest?
Słuchałam jego rozmowy z kimś, a gdy odłożył komórkę i znów przeklnął, zaczęłam mieć najróżniejsze myśli.
- Kto to?- spytałam.
- Rue. Jest na haju, zgubiła się...- przeciągnął, zawracając.- I potrzebuje pomocy.
- A co z dilerami?
- Zgarniemy najpierw Rue. Lepiej, żeby nie wpadła pod samochód.- wyjaśnił, a ja pokręciłam głową w zamyśleniu.- W porządku?
- Nie widziałam jej od...dawna.- powiedziałam, sugerując, że nie miałam z nią kontaktu od kiedy przestałam brać amfetaminę.
- Luz, zostanie w aucie.- stwierdził krótko.
Po kilku minutach udało nam się znaleźć dziewczynę, po czym zabrać ją ze sobą pod adres szefowej Feza i jej ludzi. Rue całą drogę nie zamykała się buzia, co tylko sprawiało, że chciałam wywalić ją z samochodu. Ale co się dziwić, ja na prochach też nie byłam zbyt poważna.
Pod budynkiem stał już kumpel Feza, Custer wraz ze swoją dziewczyną, którą dane było mi poznać, bo usiadła z tyłu obok Rue.
- Zostańcie tu.- rzucił Fezco, na co ja się oburzyłam i wychyliłam przez okno, gdy wysiadł.
- Nie tak się umawialiśmy.- szepnęłam, ale ten kiwnął wymownie na dziewczyny. Wtedy westchnęłam, opadając na fotel.
- Jestem Faye.- odezwała się blondynka, a ja obejrzałam się niechętnie w jej stronę. - Rue.- odpowiedziała moja znajoma.- A to Emily.
- Chcecie?- spytała, wyciągając spod paska od spodni strzykawkę i płyn. Kurwa, pomyślałam i odwróciłam wzrok, by nie widzieć jak wstrzykuje sobie narkotyk.
- Dzięki, nie wstrzykuje.- odmówiła jej Rue, choć była tam naćpana, że gdyby wzięła od nieznajomej dawkę, to zeszła by z przedawkowania. Widziałam to w jej oczach.
- A ty?- rzuciła do mnie, a ja pokręciłam głową z zacieśniętymi ustami.
- Ona też. Woli prochy.
- Nic nie wolę.- powiedziałam nagle.
Dziewczyny zaczęły rozmawiać, jednak ja śledziłam wzrokiem okna budynku, próbując się nie nakręcać. Siedziałyśmy w trójkę w samochodzie, gdy ktoś wyciągnął nas z auta, po czym zaprowadził do jednego z domów. Chciałam krzyczeć, dziewczyny też, ale ci nie dali nam się wyrwać, odezwać. Mężczyźni, którzy stali w środku mieszkania ustawili nas po przeciwnych ścianach, a obok Rue stał Fez, zerkając na nas niepewnie.
- Rozbierać się.- nakazał po kilku minutach ciszy jeden z mężczyzn. Spojrzałam z lękiem na Feza, który przytaknął wymownie głową. To byli niebezpieczni ludzie tego byłam pewna. Pewna też byłam, że mogłam jeszcze raz dokładniej przemyśleć ową wycieczkę. Gdy Custer, Fez i Faye zdejmowali bluzki, spodnie i buty, ja stałam z Rue wymieniając się niepewnymi spojrzeniami. Dziewczyna uniosła szybko brwi, na co zaprzeczyłam głową.
- A wy co? Głuche?!- wrzasnął nagle jeden z mężczyzn, podchodząc do nas.
- Chodzimy wciąż do szkoły...- zaczęła z przerażeniem Rue, na co ten złapał ją za włosy i pociągnął przez korytarz do łazienki. Słyszałam jak krzyczy do niej, leje się woda. Stałam tam, wiedząc, że za chwilę wróci po mnie. Spojrzałam siłą wyższą na chłopaka naprzeciwko mnie.
- Nie mamy podsłuchów.- odezwał się Fez, dając mi do zrozumienia, czego szukają.
- Sprawdzimy.- rzucił drugi z mężczyzn, a gdy ten pierwszy wrócił i odstawił mokrą od prysznica Rue, złapał mnie za kark.
- Ej, ona nic nie ma.- powiedział, robiąc krok ku nam Fez, jednak prędko został zatrzymamany, a ja zabrana do łazienki, gdzie diler pchnął mnie pod prysznic i spojrzał w oczy.
- Rozbieraj się.- nakazał, na co ja trzęsącymi się dłońmi podniosłam bluzkę, by stanąć w samej bieliźnie.
Mężczyzna przeanalizował mnie wzrokiem, po czym zabrał moją górę, by ją przeszukać.
- Dół też.- rzucił, więc rozpięłam spódnice, zsuwając ją z ud. Mężczyzna również ją zabrał i wytrzepał, jakby oczekując, że coś zadzwoni w kieszeniach, po czym skierował się do drzwi.
- Są czyste!- zawołał, zerkając ku mnie.- No już, ubieraj się. Chyba że nie chcesz.
Na te słowa prędko rzuciłam się po ubrania. Podciągnęłam spódnice i narzuciłam na siebie bluzkę, ignorując fakt, że założyłam ją na odwrót.
Mężczyzna pociągnął mnie z powrotem do pokoju, gdzie stali nadzy Fez z kumplem oraz przerażona i mokra Rue. Spojrzałam ku niej, po czym na Feza, który spojrzał na moją koszulkę uważnie. Tak, wiele dawało to do zrozumienia, że była założona na drugą stronę. Bardzo dużo. Oznaczało to na przykład, że rozebrałam się przed tym facetem. Albo że byłam tak tym faktem przerażona, żeby źle ją założyć.

Włożyłam ręce pod bluzkę, by ją obrócić bez zdejmowania, co przykuło uwagę prowadzącego samochód Feza.
- Co tam zrobił?- spytał wprost, a ja odwróciłam wzrok zawstydzona.
- Kazał mi się rozebrać.- wyjaśniłam.- Do bielizny. Ale był...uważny.
- Sukinsyn.- szepnął pod nosem, zerkając na mnie.- Nie powinien. Jesteście niepełnoletnie.
- A gdybym była, to mógłby?
- Pod względem prawnym...
- Mógłby mnie rozebrać?
- I tak by oberwał.- rzucił półżartem.
- Od ciebie?- spytałam, a on uśmiechnął się wymownie.- Jakoś mu nie przywaliłeś jak zabrał mnie do łazienki.
- Bo stałem tam bez ubrań.- stwierdził, kręcąc kierownicą w lewo.
- Jasne, niezły argument.- rzuciłam ze śmiechem, po czym prześledziłam go wzrokiem.- Szkoda, że ja nie mogłam stać tam naga, byłoby ci raźniej.
Na te słowa rzucił mi krótkie, ale bardzo wymowne spojrzenie. Uśmiechnęłam się lekko razem z nim.
- Może to naprawimy, ale bez tych gości?
- Chciałabym, ale mam jutro test z historii...- jęknęłam z niezadowolenia.
- I tak zdasz. Nie musisz się uczyć.- stwierdził, po czym zmienił bieg. Zmarszczyłam nos w zamyśleniu.
- No nie wiem, dużo czasu ostatnio spędzam poza domem. Nawet mama zaczęła się martwić, że opuszczę się w nauce.
- Mogę dawać ci korepetycje z matmy, żeby była spokojniejsza.- stwierdził, a ja zamilkłam ze zdziwienia.
- Mówisz...mówisz serio?
- Tia, czterdzieści pięć minut lekcji i do domu.
- Tylko czy to nie podstęp, żebym wpadała częściej?
- Nie przekonasz się, jeśli się nie zgodzisz. To co? Do domu?- spytał, na co ja spojrzałam na niego ze smutkiem.- Tia, wybierasz angielski.
- Jutro wpadnę, obiecuję.
- Acha, jasne.- rzucił pod nosem, a w mojej głowie pojawił się plan.
- Zjedź na chwilę na pobocze.- powiedziałam z uśmiechem ku jego zdziwieniu.
- Po co?- spytał, zatrzymując się. Wtedy rozpięłam pas.- Co robisz?
Jednym ruchem zdjęłam koszulkę, odsłaniając biustonosz. Fez zamarł ze zdziwienia. Widziałam jak walczył ze sobą, żeby nie patrzeć poniżej twarzy. Rozpięłam też jego spodnie, na co ten uniósł ręce.
- Emily...- przeciągnął powoli, ale ja zatkałam mu usta swoimi. Przeskoczyłam skrzynie biegów, by usadowić się na chłopaku.- Nie możemy tutaj.
- Dlaczego?- spytałam między pocałunkami, podnosząc jego bluzkę. Chłopak jednak powstrzymał mnie przez złapanie delikatnie moich rąk.
- Bo jesteś niepełnoletnia, a ja tak. Jeśli ktoś nas zobaczy, to mogę mieć problemy.
- Żartujesz?- rzuciłam, na co Fez przegładził moje udo dłonią.
- Chciałbym, naprawdę, ale...
- Fez...- jęknęłam, wracając na siedzenie. Narzuciłam na siebie bluzkę, oparłam nogi o tapicerkę i odwróciłam wzrok ze wstydu.
- To była...- zaczął powoli.- najseksowniejsza rzecz jaką zrobiłaś.- powiedział, a ja siłą wyższą spojrzałam ku niemu, co wywołało u mnie skromny uśmiech.- Serio, rób tak częściej, ale nie na środku ulicy.
- O Boże.- szepnęłam zawstydzona, po czym, czując wypieki na policzkach, schowałam je w dłoniach. Słyszałam jak ten się śmieje, włączając znów samochód i ruszając w stronę mojego domu.



Heeeejcia
Zbytnio się opuściłam z rozdziałami, więc dodaje i MUSZĘ dodać jutro kolejny! Trzymajcie kciuki i piszcie co sądzicie o tej dwójce!

𝐼𝑛 𝑒𝑢𝑝ℎ𝑜𝑟𝑖𝑎Where stories live. Discover now