36. 𝐏𝐫𝐳𝐲𝐜𝐳𝐲𝐧𝐚, 𝐰𝐢𝐞𝐥𝐞 𝐩𝐫𝐳𝐲𝐜𝐳𝐲𝐧

523 35 4
                                    

Lubię czytać książki, romanse i wiem, że chcecie czegoś równie pikantnego, co wcześniej, albo i bardziej. Ale życie tak nie wygląda. Bo w życiu wszystko ma swój początek i koniec, przyczynę i skutek. Choćby moje ćpanie. Miało przyczynę w problemach oraz poczuciu samotności, a skutki były chyba wystarczająco wyraźne. A związek z Fezem, choć nigdy wprost go tak nie nazwaliśmy przed sobą nawzajem, miał przyczynę w jednej imprezie, moich problemach i jego problemach. Moje już znacie, a jego wraz z moim udziałem...
No właśnie. Czas na przyczyny, a potem skutki.

- Cześć.- powiedziałam, wchodząc do sklepu, a widząc, że jest zajęty, oparłam się o meble.
- Siema, co tam?- spytał, a gdy nie odpowiedziałam, zerknął ku mnie, by dostrzec mój uśmiech.- Co to za mina?
- Niby jaka?- zaśmiałam się.
- Taka, jakbyś wygrała w totka.
- Mam dobry humor i tyle.- wyjaśniłam, na co ten podszedł do mnie, przenosząc kartony z zaplecza.
- Czym spowodowany?
- A musi być powodów? Może jest spowodowany brakiem powodów do złego humoru?- zastanowiłam się, co wywołało rozbawienie na twarzy chłopaka.
Obszedł kilka regałów, by tam zająć się towarem do przeliczenia. Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy do środka sklepu wszedł jakiś mężczyzna. Kiwnął do mnie w ramach powitania, po czym skierował się w stronę Feza schowanego między półkami. Odwróciłam głowę, by zerknąć w tamtym kierunku przez szczeliny w regałach.
- Co tu kurwa robisz?- spytał cicho i nadwyraz spokojnie Fezco. Jakby chciał zachować pozory w razie, gdybym ich słyszała. I słyszałam wystarczająco wyraźnie.
- Daj jedną.- powiedział do niego mężczyzna.
- Nie masz hajsu.- stwierdził Fez, a ja wychyliłam się dyskretnie, by lepiej ich zobaczyć.
- Nie sądzę, żeby to było konieczne.
- Nie wkurwiaj mnie, stary. Nie jestem ci nic winien.
- A kto ci pomógł z Myszem, co?- spytał mężczyzna, co sprawiło, że zamarłam. Mysz to z pewnością był ten facet, który odurzył mnie w domu Feza i dobierał mi się do majtek. Ale reszta słów jakby do mnie nie docierała.
- Stary, lepiej już idź. Jak mówiłem, nic nie jestem ci winien.
- Czyżby? A gdybym poszedł teraz na policję? Custer mówił, że...
- Mam w dupie, co mówił.- rzucił głośniej Fez.
Zastanowiłam się, kim jest Custer w tej historii. I kim był ten mężczyzna. I o czym o nim mówili w ogóle.
- Zajmij się sobą i nie klap, bo jeśli coś odwalisz, to pójdziesz na dno razem ze mną i Custerem.
- I tak mamy przejebane, stary. Laurie już coś podejrzewa, a jeśli odkryję to, nim jej powiemy, to będziemy leżeć w piachu.
- Załatwię to. A teraz idź.
- Co mam powiedzieć Custerowi?
- To, co ja robię. Załatwię to.- wyjaśnił mi Fezco, a gdy rozległy się kroki, usiadłam na meblach obojętnie i włączyłam telefon, by się na nim pozornie skupić. Mężczyzna minął mnie, znów kiwając głową, po czym wyszedł, a ja odprowadziłam go wzrokiem do auta. Gdy odjechał, zeszłam z drewnianej szafki i skierowałam się w stronę okien.
- Niestety dzisiaj się nie wyrwę, mam sporo do ogarnięcia.- powiedział, podchodząc do mnie Fez.
Wtedy spojrzałam na niego z wymowną miną, na którą ten westchnął.
- Nie interesuj się.- rzucił, a ja skrzyżowałam ręce.- Wiem, że i tak sporo słyszałaś, ale nie licz, że ci powiem więcej.
- Mieliśmy nic nie ukrywać.
- Wiem, mała, ale...
- Ja ci mówię o wszystkim.- zauważyłam szczerze, na co ten zamilkł. Widząc w tym okazję, zaczęłam drążyć.- Kto to był?
- Kumpel kumpla.
- A ten Custer, o którym wspomniał?
- Kumpel.
- Mówił coś o Myszu. To ten gangster z twojego mieszkania, prawda? Co ten gość miał na myśli, mówiąc, że ci z nim pomógł?
- Emily, nie drąż.- rzucił, kierując się na zaplecze. Poszłam za nim w milczeniu, co jednak wywołało na nim presję.- Nie mogę ci powiedzieć, dobra?
- Chodzi o coś nielegalnego?- spytałam cicho, na co ten odpowiedział bez zastanowienia, bez zawahania.
- Tak.
- Bardziej niż dilowanie?
- Tak.- powtórzył, a ja przeanalizowałam jego postawę.
- Zabiliście go?- spytałam i choć pytanie to mogło brzmieć sarkastycznie, to mówiłam całkowicie poważnie.
Fez też o tym wiedział, bo spuścił wzrok, stając do mnie przodem. Dopiero gdy uniósł na mnie wzrok, dotarło do mnie, że to odpowiedź.
- O kurwa...- szepnęłam z paniką, ale ten prędko do mnie podszedł.
- To skomplikowane i nie powinnaś dowiedzieć się w taki sposób.
- A jeśli znajdą ciało?- rzuciłam, co widocznie go zaskoczyło.
- Czekaj, właśnie ci powiedziałem, że zabiliśmy faceta, a ty...pytasz tylko o to, czy pójdę siedzieć?- spytał zszokowany, a ja zamrugałam parę razy oczami.
- Tak, chyba...dlaczego...cię to dziwi?
- Żartujesz sobie ze mnie? Nie jesteś kurwa zszokowana?
- Jestem jak cholera. I przerażona, ale nie tobą, czy tamtym gościem, ale tym, że masz przejebane.- wyjaśniłam, a ten aż przetarł oczy.- Co z nim zrobiliście?
- Nikt go nie znajdzie. Mamy przejebane, bo Mysz nie był na samej górze. Jest jeszcze ktoś, kto ma takich jak Mysz i lepszych. Zabójców, gwałcicieli i handlarzy ludźmi. Rozliczam się pośrednio z nią.
- Nie wie, że Mysz nie żyje.- domyśliłam się.- Co zrobi, jak się dowie?
- Nie wiem, ale z pewnością się nie ucieszy.
- O...kurwa.- westchnęłam i usiadłam na obrotowym krześle w zamyśleniu.- Ty go zabiłeś?
- Nie do końca.- wyjaśnił niechętnie, a ja zmarszczyłam brwi.- Ogarnę to gówno. Sam.
- Nie ma opcji, że cię z tym zostawię.
- Mała...- przeciągnął.
- Ile razy ja mogłam liczyć na ciebie?
- To nie to samo. Nie musisz się odwdzięczać, czy coś. Lepiej będzie, jak się nie będziesz mieszać.
- Będę o tym cały czas myśleć.
- To sobie myśl, tylko się nie mieszaj.
- Fez, proszę cię, to niebezpieczne.
- Właśnie.
- Mam na myśli, że to niebezpieczne iść do niej samemu.- powiedziałam, na co Fez oparł się o biurko obok mnie.
- Pójdę tam z Custerem pod koniec miesiąca, żeby się rozliczyć. Wezmę Popielnika.
- Weźmiesz dziecko, a nie mnie?
- Też jesteś kurwa dzieckiem.
- A ty nie?- rzuciłam wściekle, po czym wstałam z krzesła i stanęłam blisko niego.- Wiem, jak to jest chcieć pozbierać wszystko samemu, być silnym i dać sobie ze wszystkim radę bez niczyjej pomocy. Nie będę naciskać, jeśli chcesz tak zrobić. Ale jeśli czegoś się nauczyłam przez ostatnie tygodnie to tego, że czasem warto dopuścić kogoś do naszych problemów, by nam pomógł. Wtedy jest łatwiej.
Chłopak milczał, patrząc mi w oczy. Ja również zamilkłam ze złączonymi mocno wargami.
- Okej.- rzucił nagle Fez. Odetchnęłam głęboko z lekkim uśmiechem.
Czy się bałam zaistniałej sytuacji? Czy bałam się Feza? Czy moje mieszanie się miało jakikolwiek sens? Jak się później okazało miało i to ogromne.

Dodaje i tak, znów się nie wyrobiłam z rozdziałem. Coś czuję, że coraz częściej tak będzie, bo matura tuż tuż ❤️ piszcie jak wam się podobał ten rozdziałek!

𝐼𝑛 𝑒𝑢𝑝ℎ𝑜𝑟𝑖𝑎Where stories live. Discover now