30. 𝐉𝐚𝐤 𝐧𝐚 𝐥𝐨𝐭𝐞𝐫𝐢𝐢

604 39 4
                                    

Siedziałam w wannie, a na moje ciało z góry leciała gorącą woda. Po skórze przechodził mnie dreszcz, mimo wręcz duchoty w łazience. Rodzice już dawno spali, ale ja nie mogłam, więc postanowiłam wziąć gorący prysznic. Miało to odwrotny skutek, bo siedziałam tak już od prawie pół godziny, patrząc w kafelki naprzeciwko mnie. Moja głowa odtwarzała tamtą piosenkę z domu dilera i przepełnione namiętnością gęsty ze strony Feza. Czy można napalić się samymi myślami, wspomnieniami? Moje ciało mówiło samo za siebie. Byłam napalona, a jednocześnie trzęsłam się z zimna, co było sprzeczne z tym, co powinnam czuć pod gorącą wodą. Dopiero gdy do drzwi zapukała moja mama, ocknęłam się.
- Zaraz wychodzę!- krzyknęłam, po czym zakręciłam wodę, wstałam i owinęłam się szlafrokiem. Na korytarzu zobaczyłam mamę, która wyglądała na zmartwioną.
- W porządku? Dlaczego nie śpisz?- spytała, a ja uśmiechnęłam się szeroko.
- Wszystko gra. Po prostu miałam ochotę na kąpiel.
- Jest czwarta nad ranem.- zauważyła, co mnie zdziwiło.
- Przed chwilą była pierwsza.- rzuciłam, po czym pocałowałam mamę w policzek.- Dobranoc.
- Emily, na pewno wszystko dobrze?
- Tak, jest super.- szepnęłam i skierowałam się do swojego pokoju. Usiadłam na zimnej podłodze, oddając się oglądaniu filmu. Kochana amfetamina, dzięki której musiałam wyglądać na chorą psychicznie. Leżałam na podłodze, całą noc oglądając coś, czego nawet nie zapamiętywałam. Jakbym odleciała gdzieś indziej, poza ciało, które robiło, co chciało.

Odłożyłam rzeczy do szafki, gdy podeszła do mnie Kat.
- Hej, co tam?- spytała, a ja wzruszyłam ramionami.
- Dobrze, a u ciebie?
- Mało spałam.
- Mhm.- mruknęłam, zajęta przeglądaniem książek z szafki.
- Bo do mnie wypisywałaś. Całą noc.- zauważyła, co spotkało się z moim uśmiechem.- Wszystko...git? Dziwnie się ostatnio zachowujesz.
- Chciałaś, żeby wróciła dawna Emily.
- To nie jest dawna Emily, a jej nędzna przeróbka.
- Ał.- zaśmiałam się, jednak ta wyglądała na poważną.- Jesteś najgorszą przyjaciółką ever. Ciągle coś ci nie pasuje we mnie. A to za nudna, a to za fajna, nie nadążam za tobą.
- Piłaś?- spytała, a ja zmarszczyłam brwi.
- Pogięło cię? Do szkoły w poniedziałek miałabym przyjść pijana?
- Tak się zachowujesz. Całą noc pisałaś mi jak to jesteś szczęśliwa i oglądasz filmy.
- Miałam...bezsenność.- wyjaśniłam obojętnie.
- Ostatnio naskoczyłaś na nas bez powodu.
- Dziewczyny obraziły Fezca.
- Wcale nie.- prychnęła, na co nie wytrzymałam.
- Nie piję alko, ogarnij się.- stwierdziłam, a ta skrzyżowała ręce.
- A bierzesz coś?- spytała, a ja udałam zdziwienie.
- Niby co?
- Kurwa, odpowiedz.
- Nie tykam się narkotyków, jeśli to masz na myśli.- wyjaśniłam, po czym zdjęłam kurtkę, by odłożyć ją do szafki. Wtedy na podłogę wypadł woreczek, który szybko podniosłam i schowałam do szafki. Wstrzymałam oddech, zerkając na Kat.
- Nie tykasz?- spytała wkurzona, po czym ściszyła głos.- Pogięło cię? Przynosisz to tutaj?
- Możemy...za szkołą?- wydukałam zdenerwowana, na co ta nie odpowiedziała, a ruszyła w tamtym kierunku. Poszłam za nią, zamykając szczelnie szafkę.
- Oszalałaś?!- wrzasnęła, gdy stanęłam przed nią na świeżym powietrzu.- Gdyby ktoś cię z tym zobaczył, miałabyś przesrane!
- Nie krzycz, dobra?- rzuciłam, spanikowana.- Przepraszam, to był ten jeden razem.
- Jasne, to nie był raz, prawda? Jedna znajoma ćpunka nam wystarczy. Masz je od Fezca?
- Nie, od takiego gościa z kamienicy.- wyjaśniłam, po czym się zawahałam.- Nie mów nikomu, odstawię. Nie biorę ich cały czas, tylko czasem.
- Od kiedy? Tygodnia?
- Dwóch.
- Boże, Emily, oszalałaś? Chcesz skończyć jak Rue na odwyku?
- Nie jestem uzależniona, wzięłam tylko kilka razy.
- Nie wierzę.- przyznała. Zaczęłam gnieść w palcach koniec bluzki z nerwów.
- Okej, więcej niż kilka razy. Ale odstawię, tylko proszę, nie mów nikomu.
- Jasne.- rzuciła po chwili ciszy i oddaliła się. Przyłożyłam rękę do czoła, myśląc intensywnie. Wiedziałam, że gdyby nauczyciel znalazł prochy, to miałabym kłopoty z policją i zawieszenie w szkole, dlatego cały dzień chodziłam jak na szpilkach, choć powinnam czuć się dobrze po narkotykach. Ale nie mogłam, wiedząc, że Kat zna mój sekret. Jak się jednak okazało nie powiedziała nikomu, za co nawet byłam jej wdzięczna. Po lekcjach udałam się na długi spacer, biorąc resztę prochów. Musiałam je przecież zużyć, żeby pieniądze nie poszły w kibel, prawda? Błąd. Cholernie duży błąd, który uderzył mnie w twarz.

- Hej, Fez jest w środku?- spytałam, siedzącego za sklepem Popielnika.
- Ta, ogarnia towar.- wyjaśnił, na co ja się uśmiechnęłam.
- Dzięki.- rzuciłam i skierowałam się do wejścia. Tam oczywiście zastałam chłopaka, który faktycznie chodził z jakimiś pudłami po pomieszczeniu.
- Hej, jesteś zajęty?- spytałam Feza. Ten na mój głos zostawił pudła i podszedł do mnie ze skrzyżowanymi na torsie rękoma.- Co?
Na to pytanie wyciągnął spod lady z kasą kolorowe opakowanie. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, co jest w środku. Test na obecność narkotyków. Spojrzałam na chłopaka niepewnie.
- Słuchaj...- przeciągnął bez większych emocji, co tym bardziej mnie zaniepokoiło. - Nie wiem jak długo bierzesz i skąd masz, ale nie chcę, żebyś w to wchodziła...
- Fez...- zaczęłam drżącym głosem, ale nie dał mi mówić.
- Dlatego bez sprzeciwu zrobisz test...
- Fez...
- ...powiesz od kogo kupujesz i przestaniesz to robić nim będzie to trudniejsze.- dokończył, a moje oczy się przeszkliły.- Miałaś nie brać, kurwa. Miałaś nigdy więcej nie brać tego gówna. Co ci odbiło? Mówiłem, że to uzależnia.
- Nie jestem uzależniona.
- Tak? To dlaczego bierzesz systematycznie od kilkunastu dni?- spytał, gdy do mojej głowy wpadło jedno pytanie.
- Skąd wiesz?- rzuciłam, ale Fez nie odpowiedział.- Kto ci powiedział!
- Kat.- wyjaśnił spokojnie, a ja pokrecilam głową.
- Pewnie, zawsze jak coś się pieprzy to jest tam Kat.- przyznałam, wycierając nos. Fez patrzył na mnie nie z gniewem, a smutkiem, który jeszcze bardziej mnie dobijał. Złapałam za test i udałam się na zaplecze, gdzie udało mi się go wykonać. Po chwili wróciłam, podając chłopakowi jego wynik. Ten prześledził to, co tam wykazano, a ja schowałam ręce do kieszeni ze spuszczoną głową.
- Wiesz, co jest najgorsze?- spytał, a ja uniosłam na niego wzrok.- Osoby na haju mówią różne rzeczy. Bardzo różne, które są kłamstwem, manipulacją albo po prostu urojeniem. Nie wiem dokładnie od kiedy bierzesz, ale w ostatnim czasie mówiłaś dużo i nie wiem, co z tego jest prawdą.
Po moim policzku spłynęła łza. Ja też, pomyślałam, ja też nie wiem.
- Skąd masz prochy?
- Nie znam go. Mieszka na przedmieściach.
- Imienia nie znasz?
- Nie.
- To skąd masz na niego cynk?- spytał, a ja zamknęłam oczy wypuszczając na policzek kolejną łzę.- No tak, pieprzona Rue. Mówiłaś, że nic o niej nie wiesz. Kolejne kłamstwo.
- Kłamałam, bo się przeraziłam, że się dowiesz o prochach. Przepraszam.
- Masz słaby organizm, dlatego tak łatwo się upijasz. I dlatego po jednej dawce uzależniłaś się od tego syfu. Nie wierzę, że tyle się wydarzyło, a ty...co jest prawdą? Między nami, tobą i rodzicami?
- Wszystko.
- Nie, nie wszystko. Na pewno nie między nami. Nie widzisz tego? Od kiedy bierzesz my...to się rozwinęło. Nie byłoby tak, gdybyś była czysta.
- Nie prawda, bo mi zależy na tobie, Fez.
- Mówisz to pod wpływem więc nie wierzę. Na czysto nawet by ci przez gardło nie przeszło to, co powiedziałaś po skręcie.- stwierdził, a ja miał ochotę płakać, błagać go, żeby mi uwierzył. Ale mógł mieć rację. To było w tym wszystkim najgorsze.- Masz więcej przy sobie, albo w domu?
- Nie, wzięłam resztę chwilę temu.- wyjaśniłam, patrząc mu z bólem w oczy. Widziałam to samo u niego. Zamilkł na te słowa, po czym podciągnął wymownie nosem, odwracając wzrok.
- Przychodź do mnie codziennie. Będę ci robić testy, żeby widzieć, czy nie bierzesz. Nie kombinuj, znam sztuczki narkomanów. Jeśli wytrzymasz tydzień bez prochów, wtedy pogadamy co dalej.
- Okej.- szepnęłam bliska płaczu.
- I nie mów nic Popielnikowi. Zachowujmy się normalnie przez ten tydzień. Potem...- urwał, nie mogąc widocznie dokończyć, jednak w końcu to zrobił.- Zobaczymy.

Zobaczymy. Tyle tylko powiedział. Wyszłam po chwili ze sklepu, unikając tym razem brata Feza i udałam się do domu, gdzie miałam ochotę płakać i krzyczeć na samą siebie. Kto był temu winien? Beznadziejne przyjaciółki? Wiecznie kłócący się rodzice? Znajoma ćpunka, która zapoznała mnie z dilerem? Sam diler? A może po prostu nieodpowiedzialna i załamana ja, która ten jednej nocy zniszczyła w swoim życiu tak wiele?



Heeeej
Dodaje z bólem serca i łzami w oczach 🤧😢 co będzie z nimi dalej?

𝐼𝑛 𝑒𝑢𝑝ℎ𝑜𝑟𝑖𝑎Where stories live. Discover now