59. 𝐙𝐚𝐦𝐢𝐞𝐬𝐳𝐚𝐧𝐢𝐞 𝐈𝐈

372 22 4
                                    

Jadąc z Lukiem, zdałam sobie sprawę jakie to głupie, żeby poznawał Feza. Nie ze względu na chłopaka, a raczej na to, że gdy ostatnio chciałam zapoznać go z moimi bliskimi, skończyło się drugą największą katastrofą w naszej rodzinie. A jeśli i Luke się wkurzy, bo Fezco nie jest idealnym uczniem z normalną rodziną? Ta myśl sprawiała, że nie mogłam siedzieć spokojnie do czasu, aż zatrzymaliśmy się przed sklepem Feza. Wtedy nagle przestałam intensywnie myśleć i zaczęłam obgryzać paznokcie.
- To ja już...- powiedziałam, jednak nie zdążyłam wysiąść, bo do samochodu brata podszedł czekający na mnie Fezco.
- Siemka.- rzucił od razu Luke.- Ty pewnie jesteś Fezco. Luke.
- Brat Emily.- domyślił się Fez z lekkim uśmiechem.- Miło poznać.
- I ciebie. Podwiozłem młodą, żeby się nie spóźniła. Jest taka roztrzepana.
- Mhm.- mruknęłam, wiedząc, że teraz będą ze mnie żartować.
Już chyba wolałam, żeby się nienawidzili.
- To prawda. Rzadko ma łeb na karku.- stwierdził Fez, na co ja spojrzałam na niego zdziwiona.
Chłopak odwzajemnił spojrzenie, a gdy uniosłam wymownie brwi, ten odwrócił wzrok zakłopotany.
- Dzięki za podwózke.- powiedziałam do brata, po czym wysiadłam z jego auta.
- Może zostanę was pilnować, co?- rzucił żartem mój brat, a na jego twarzy pokazał się uśmiech.
- Nawet się nie waż.- szepnęłam do niego, co tym razem rozbawiło Feza.
Skierowaliśmy się z chłopakiem do sklepu, z daleka słysząc odjeżdżającego brata.

- Fajny gość.- stwierdził Fez, podchodząc do mnie, zajadającej się chipsami.
- Szalenie fajny. Zwłaszcza gdy uparł się, żeby mnie odwieźć i poznać ciebie.
- Czyli powiedziałaś mu o mnie? W takich samych okolicznościach jak rodzicom, czy...
- Nie, powiedziałam mu jeszcze w Orleanie. Mieliśmy wtedy ten kryzys i jakoś tak wyszło.
- Tia.- przytaknął, patrząc mi w oczy.- O dilowaniu mu wspomniałaś?
- Nie, ale zamierzam.- stwierdziłam.- Raczej się nie wkurzy. Za bardzo u niego zapunktowałeś bójką z Nate'm.
- Cholera, a podobno się przyjaźnili.
- To prawda, ale teraz Nate go unika, a Luke szuka pretekstu, żeby mu nawrzucać. Chce to zrobić na urodzinach Maddy.
- Zaprosiła go?
- Niestety.- westchnęłam, a gdy schował ręce do kieszeni spoważniałam.- Szlag, mogłam spytać, czy też możesz przyjść.
- Myślisz, że by się zgodziła po tym, jak mało nie zatukłem jej chłopaka?
- Ale spytać mogłam.- te słowa wywołały błysk w błękitnych oczach chłopaka.
Pocałowałam go w usta, co ten odwzajemnił, przyciągając mnie do siebie. Musnęłam delikatnie jego wargi po raz ostatni, po czym położył dłoń na mojej szyi, zaczynając ją całować. Było to bardzo przyjemne, choć w tamtym momencie nie mogłam opanować jednej myśli.
- Fez.- zaśmiałam się.- Łaskoczesz.
- Psujesz nastrój, tak się nie robi.- stwierdził, dotykając mojego policzka.
- Wybacz.
- Luz.- szepnął, po czym z łagodnym wyrazem twarzy cofnął się do szafki, ja której leżał jego telefon.
Z pokerową twarzą przyjrzał się czemuś w nim, a następnie odłożył komórkę i spojrzał na mnie.
- Jak idzie ci u psychologa?- spytał, wracając myślami do mnie.
- Byłam tam tylko raz. Ciężko stwierdzić czy coś to da.
- Wiem, ale i tak cieszę się, że zwierzyłaś się mamie. Mówiłem, że cię wesprze.
- Właściwie to...- przeciągnęła wymownie, na co ten westchnął.
- Serio?
- Próbowałam. Nawet dwa razy, ale raz przerwał mi przyjazd Luke'a, a potem mama założyła, że powinnam pójść do ginekologa na badania. W końcu poszłam do psychologa sama.
- Miałaś wpierw pogadać z matką.
- No wiem, ale jakoś tak wyszło.
- Emily...- westchnął, na co ja spuściłam głowę, sięgając po przekąskę.- Wezmę coś do picia i możemy się zgarniać. Mam nadzieję, że Popielnik i Faye nie rozwalili domu.
- Na długo musi zostać Faye?- spytałam, a ten westchnął z uśmiechem, idąc na drugą część sklepu.- Nie lubię jej.
- Bo jest ćpunką?- wypalił zza regałów.
- Bo ubiera się jak z porno.- stwierdziłam ciszej, na co Fez wrócił do mnie z dziwną miną.
- W porno nie nosi się ubrań.- zauważył żartem, co faktycznie wywołało u mnie uśmiech.
- Właśnie. Jej spodenki i bluzki to nie ubrania. Równie dobrze mogłaby być bez nich.
Na te słowa Fezco prychnął z rozbawienia, a ja zaśmiałam się cicho.
- Niedługo się wyniesie, obiecuję. A ty spróbuj przy niej być normalna.
- Nie lubię takich sytuacji.
- Gdy czujesz się zagrożona?
- Fez.- rzuciłam przez śmiech, co ten przejął i wrócił na dział z napojami, by wziąć coś na wieczór.
Wtedy rozległ się dźwięk jego telefonu, który wskazywał na wiadomość. Nie chciałam go ruszać, ale wiecie jak to jest, gdy rączki swędzą, a ty chcesz zająć czymś głowę, by sobie nie dopowiadać historii. Zerknęłam na chłopaka, który gwizdał pod nosem po drugiej stronie sklepu. Złapałam więc cicho jego komórkę, jedynie włączając wyświetlacz. To wystarczyło, by przeczytać fragmenty wiadomości od...Rue.

Rue: Fez, pilna sprawa. Odpisz.
Rue: Dobra, dobra, wiem, że
przesadziłam (....)
Rue: Nie ty to inny diler.
Bez łaski kurwa.
Rue: Pójdę do tej babki zrobić interes,
jak ty nie chcesz (...)

Odłożyłam szybko telefon, słysząc kroki. Uśmiechnęłam się lekko na widok wina w dłoni Feza.
- Przecież nie piję.- zauważyłam łagodnie.
- Raz chyba możesz, abstynentko.- powiedział, a na to stwierdzenie oboje spojrzeliśmy sobie w oczy.
Zwykłe słowo, a tyle uczuć z nim związane. Pamiętam dobrze, jak tym właśnie określeniem droczył się ze mną ma początku naszej znajomości. Wtedy były to żarty, teraz wspomnienie i prawda o moim statusie alkoholowym. Unikałam alkoholu jak tylko się dało, bojąc się znów popaść w jakiś nałóg. Ale na szczęście miałam Feza, który dzięki mnie odłożył palenie trawki, przynajmniej przy mnie, oraz picie piwa. A ja chyba stałam się przy nim mniej nudna. Zwłaszcza gdy byliśmy sami.





Heeeej
Dodaje choć jest późno, ale właśnie skończyłam oglądać Eurowizję.
Ktoś z was też oglądał? Co myślicie o wygranej Ukrainy?

Ja chyba wstrzymam się z oceną do jutra, bo na razie jestem wściekła.

Ps: chcecie więcej Luke'a w książce? A może więcej hot scen? Piszcie koniecznie i pamiętajcie o gwiazdach!!!

𝐼𝑛 𝑒𝑢𝑝ℎ𝑜𝑟𝑖𝑎Where stories live. Discover now