64. 𝐊𝐨𝐛𝐢𝐞𝐜𝐚 𝐬𝐢𝐥𝐚

359 15 3
                                    

Rada dla facetów: nie daj kobiecie czuć się zazdrosną, bo wtedy w jej głowie dzieje się bardzo dużo, w tym niepotrzebne myśli i obawy. Właśnie to czułam, widząc, jak w mieszkaniu Feza śpi Faye. Nie miałam wątpliwości odnośnie jego wierności, a jednak te myśli nawiedzały mnie za każdym razem, gdy przekraczałam próg ich domu, zamykając za sobą drzwi. Na szczęście miałam Lexi...

- Cześć.- rzuciłyśmy jednocześnie, wchodząc do sklepu, w którym Fezco rozkładał towar.
Na nasz widok wyprostował się i uśmiechnął lekko.
- Kogo ja widzę.- powiedział, na co my na siebie spojrzałyśmy.- Potrzebujecie czegoś, czy to odciągnięcie mnie od obowiązków?
- W sumie to...- przeciągnęła w zamyśleniu Lexi, próbując wdrożyć swój plan w życie.- Potrzebuję twojej rady.
- Rady?- zdziwił się, a jego reakcja dała mi do zrozumienia, że myśli o przeróżnych tematach, o które ta może spytać.
- Mam imprezę rodzinną i potrzebuję dobrego alkoholu, a nie znam się na tym kompletnie.
- A...- prychnął z ulgą.- Jasne, coś znajdę. Myślałaś o piwie, winie, czy...czystej?
- Czysta raczej odpada, bo będzie tam moja babcia, a wujek szybko wpada w stan do tańca, więc raczej piwo.- wyjaśniła mu Lexi, kierując się z chłopakiem do lodówki z alkoholem.
Wtedy odeszłam na bok, widząc tam jedzącą kwaśne żelki Faye. Na mój widok rozpromieniła się.
- Millie!- rzuciła z pełną buzią.- Chcesz żelka? Jest cholernie kwaśny. Cholernie... pyszny.
- Dzięki, ale wolę te w samym cukrze.- stwierdziłam zakłopotana.- Słuchaj, wiem, że masz problemy. Jak każdy, ale nie każdy musi ukrywać się u obcych przed policją.
- Wiem, wiem, chujowa sytuacja.
- Właśnie. Dlatego wolałabym, żebyśmy coś sobie wyjaśniły. Fez i ja...- urwałam, zacinając się na chwilę.- Nie chcę, żebyś czuła się tam jak u siebie, bo to nie twój dom, a Fez to nie twój kumpel.
- Ale o co ci chodzi?- spytała widocznie zakłopotana.
- Pozwalasz sobie na bardzo wiele, a pamiętaj, że tam mieszka dziecko i zajęty chłopak.
- Nie mam pojęcia o czym...
- Masz ubierać się stosownie, pomagając chłopakom i nie ćpać przy żadnym z nich, ani przy mnie, rozumiesz?- rzuciłam wybuchając, na co ta odłożyła żelka z ust do paczki, po czym podeszła bliżej mnie. Na moment zamarłam, bojąc się tego, co powie.
- No ba, że rozumiem.
- I dobrze.- dodałam nim odeszłam od dziewczyny w stronę wciąż rozmawiających Lexi i Feza, którzy na mój widok nadzwyczajnie się nie przejęli.
- To my już idziemy. Dzięki wielkie za ratunek.
- Luz, daj znać czy posmakowało.
- Moja babcia z pewnością pomarudzi, że piję, ale reszta będzie zadowolona.- uśmiechnęła się serdecznie moja przyjaciółka i już chciałam wyjść pierwsza, gdy zatrzymał mnie Fez.
- Emily?- spytał, więc stanęłam z niejednoznaczną miną.- Zadzwoń jak wrócisz do domu.
- Spoko.- uśmiechnęłam się szczerze, po czym ruszyłam za Lexi, zdając jej relację z rozmowy z Faye. Czy czułam wtedy piekącą w żyłach satysfakcję? O tak.

Wybrałam numer Feza, siedząc na fotelu przy biurku i notując informacje z książki. Chłopak odebrał dopiero po kilku sygnałach, po których usłyszałam ochrypnięty lekko głos.
- Hej, mała, masz chwilę?- spytał, na co ja mruknęłam przytakująco.- Nie było kiedy pogadać o twoim ojcu, bo mam trochę roboty w sklepie.
- O moim ojcu?- zdziwiłam się, wiedząc, że nie mówiłam mu o planowanym wyjeździe z Lukiem.
- Nie będę ściemniać, Luke wspominał, że do niego jedziecie. Po drodze do Orleanu zahaczył o sklep.- wyjaśnił, a ja przytaknęłam w ciszy głową.- Powiesz...coś?
- O?
- Może o tym, czy chcesz tak jechać?
- Nie chcę.
- Ale pojedziesz?
- Nie wiem.- stwierdziłam, na co oboje ma chwilę zamilkliśmy. Wreszcie ten westchnął, łagodząc jeszcze bardziej ton głosu.
- Jeśli chcesz, pojadę z wami.- zaproponował ku mojemu zaskoczeniu.- Dla wsparcia.
- Co ja mam mu powiedzieć?- spytałam, pękając. Do oczu cisnęły mi się łzy, które spokojnie spływały po moich policzkach.- Wiem, że jeśli tam pojadę, to będziemy musieli wszyscy pogadać, a ja jestem w tym beznadziejna. Jak powiedzieć, że cierpiałam przez te lata, że go nienawidzę, że tak się bałam spać w domu, że uciekałam do ciebie? Nie umiem, Fez, nie umiem...mówić o takich rzeczach. Zwłaszcza przy ojcu, który... który jest dla mnie jak obcy człowiek.
- Wiem, co czujesz. Ja swojemu też nie umiał bym powiedzieć jak bardzo spierdolił.- stwierdził, co odciągnęło moją uwagę od własnej rozpaczy.
- Nigdy nie mówisz o rodzicach.- zauważyłam szeptem, szczerze zdziwiona jego słowami.
- Nie bez powodu. Nie ma czym się chwalić, czy z czego cieszyć, bo oboje byli i są dla mnie nikim.
- Więc co miałeś na myśli mówiąc, że twój ojciec spierdolił?- spytałam.
Wiedziałam, czułam, że nie chce o tym mówić, ale również, że coś odpowie, by oderwać mnie od moich myśli, by mnie rozweselić chociaż w taki sposób. Bo każdy ma jakieś problemy.
- Prowadził klub, w którym często mnie trzymał, gdy pracował. Głównie ogarniał krzywe interesy i dziwki, w tym moją matkę. Tak jak twój ojciec był mocno znerwicowany. Potem babcia mnie zabrała do siebie. Niby z deszczu pod rynnę, bo i ona ma swoje na sumieniu, ale wyżywała się na klientach, nie na mnie.
- Gdybyś...- zaczęłam niepewnie.- Gdybyś miał mu wyznać to, jak cię zranił, to jakbyś to zrobił?
- Nie wiem, mała, ale pewny jestem, że dasz sobie radę.- wyjaśnił, a ja oparłam głowę o ręce, myśląc.
- Czyli...pojedziesz tam ze mną?- spytałam cicho, wręcz błagającym głosem.
- Obiecuję.- odpowiedział pewnym głosem, który mnie podbudował.
Nie wiedziałam, co powiem, ale przynajmniej nie byłam z tym sama.




Heeeej
Dodaje i obiecuje dodać kolejny ciąg jak najszybciej!

𝐼𝑛 𝑒𝑢𝑝ℎ𝑜𝑟𝑖𝑎Where stories live. Discover now