2. 𝐍𝐚 𝐤𝐚𝐜𝐮

939 38 2
                                    

Leżałam w łóżku, wspominając wczorajszy wieczór, jak wróciłam i kiedy...
Najpierw zabrałam Maddy z basenu, choć ta chętnie by tam została dłużej wraz z seksownym według niej blondynem. Zaprowadziłam ją do domu, ignorując wiadomości od Nate'a na jej telefon, po czym po cichu położyłam ją do łóżka. Gdy byłam w w drodze do domu, zdałam sobie sprawę, że jestem na drugim końcu miasta. Zamówiłam taksówkę, albo wsiadłam do autobusu miejskiego...
Nie, nic z tych rzeczy. Zaczęłam grzebać w kieszeniach, by znaleźć telefon i zadzwonić po taksówkę, ale natrafiłam na komórkę Maddy, którą przypadkiem zabrałam. Wtedy jak na zawołanie zadzwonił do niej po raz setny Nate. Przeklnęłam w duchu, wiedząc, że nie mam innego wyjścia. Zawsze był na tyle trzeźwy, by prowadzić, a ja nie byłam na tyle trzeźwa, by nie wsiąść w zły autobus i znaleźć się poza stanem. Odebrałam więc telefon, łapiąc się za głowę.
- Tu Emily...- zaczęłam, po czym obróciłam się do tyłu, patrząc na dom Maddy.- Mam prośbę.

- Wybacz, że cię fatyguje.- powiedziałam z głową opartą o siedzenie i zamkniętymi oczami.
- Luz, byłem w okolicy.- stwierdził, najpewniej zerkając na mnie, bo otworzył schowek, by wyjąć z niego coś.- Trzymaj.- rzucił, więc otworzyłam oczy i wzięłam z jego rąk butelkę wody.- Schlałaś się?
- Tak sądzę.- wyjaśniłam, biorąc łyka wody.
- Skąd masz telefon Maddy?- spytał nagle.
- Odprowadziłam ją do domu i zapomniałam go jej oddać.- wyjaśniłam krótko.- Jutro to zrobię.
Skąd znałam Nate'a? Proste, przez Maddy. Liczyliście na historię życia, albo sekrety dzieciństwa. Ale nie, nie znałam go, dopóki nie zaczął z nią chodzić. To i tak długi szmat czasu, bo mam wrażenie, jakby byli ze sobą od zawsze. Jakby zawsze ona była jego, a on jej. Nie przyjaźniłam się z nim, gdy zaczęli się umawiać, ani nie zdążyłam go bliżej poznać później. Widywałam go w szkole, na imprezach i tam, gdzie zabierała go moja przyjaciółka. Nic poza tym. Mimo wszystko wydawał się być dobrym chłopakiem dla Maddy. Cholernie nadopiekuńczym, ale dobrym. Takiego potrzebowała, zważając na to, że przed nim chodziła z dupkami. Mój kontakt z chłopakiem był raczej w porządku jak na obcych sobie ludzi, których łączy jedna, bliska obojgu osoba. Często rozmawialiśmy na imprezach, czy w szkole, ale raczej nie o czymś poza listą tematów rozmów z chłopakiem przyjaciółki. Dlatego nie bałam się z nim jechać, bo nie był aż tak obcy, jaki mógłby być.
- Mieszkasz na Border Street?- rzucił, skręcając z centrum miasta, a ja oparłam znów kark o zagłówek.
- Tak, dwieście pięć.- poprawiłam włosy z zamkniętymi znów oczami, na które mocno oddziaływały światła innych samochodów.- Nie widziałam cię na imprezie.
- Ani ja ciebie. Ledwo znalazłem McKaya.
- Mi się nie udało.- przyznałam, na co ten przytknął.
- Znacie się, nie?- wzruszyłam na to pytanie ramionami.
- Kiedyś siedzieliśmy w jednej ławce. Pewnie mnie nie pamięta.
- Wtedy też był takim fiutem?- spytał, a ja siłą wyższą się zaśmiałam, co przejął też Nate.
Dalszą drogę milczeliśmy głównie przez fakt, że odpłynęłam. Gdy jednak dojechaliśmy pod mój dom, ocknęłam się jak za dotknięciem magicznej różdżki.
- Dzięki.- powiedziałam cicho, ręką szukając klamki od drzwi, co ten zdążył zauważyć.
- Czekaj...- jęknął, po czym wysiadł z samochodu, obszedł go i otworzył mi drzwi.
Spojrzałam na niego z zażenowaniem, na co ten wyprostował się w ciszy. Wstałam z fotela, zabierając swój telefon i bluzę. Już chciałam coś powiedzieć, gdy ten mnie wyprzedził.
- Jutro będę u Maddy. Mogę oddać jej telefon...
- Jasne, dzięki.- rzuciłam, podając mu schowany wcześniej w kieszeni jeansów telefon.- Nie mów jej, że masz go ode mnie.
- Pewnie. Trafisz do...
- Tak.- przytaknęłam, choć mój chód wskazywał, że wypiłam więcej, niż w rzeczywistości wypiłam.

Dało się to też we znaki rano. Ból głowy i ogromne pragnienie wody dawały się we znaki. Wstałam niechętnie z łóżka, by wziąć z kuchni butelkę napoju, co zwróciło uwagę moich rodziców, którzy właśnie jedli obiad.
- Hej.- rzuciła do mnie mama, na co ja odpowiedziałam mruknięciem.- Jak było na imprezie?
- Mhm...- mruknęłam znów, pijąc zachłannie wodę. Ci spojrzeli na siebie z wymiennymi uśmiechami.
- Piłaś wczoraj?
- Trochę, jak wszyscy.- wyjaśniłam, a mój ojciec zaśmiał się pod nosem.
- Ma kaca. Jeszcze się wyrobi w towarzystwie licealnym.
- Przestań.- szepnęła do niego z uśmiechem moja mama, po czym wstała i podeszła do mnie.- Miałaś nie pić za dużo.
- Tylko kilka drinków.- stwierdziłam, gryząc dolną wargę.- Wymieszanych z piwem...
- Moja krew!- zawołał ojciec, na co ta znów go skarciła.
- Nie ruszam się dzisiaj z łóżka. Mogę wziąć obiad do pokoju?
- Dobrze, ale...- urwała, podając mi jedzenie.- potrzebuję, żebyś ruszyła się do sklepu. Dzisiaj przychodzą znajomi ojca, pamiętasz?
- Jasne.- przytaknęłam, choć w tamtym momencie myślałam tylko o jedzeniu i wodzie.- Co mam kupić?
- Dwa wina. Jedno półsłodkie, a drugie wytrawne.
- Nie sprzedadzą mi.- zauważyła, na co mama pokręciła głową.
- Na osiedlu jest sklep, gdzie podobno nie sprawdzają dowodu. Zapamiętasz? Wytrawne i słodkie.
- Półsłodkie.- poprawiłam ją z pełną buzią.- Zapamiętam.

Po kilku minutach spaceru doszłam do małego sklepu, gdzie mama często kupowała alkohol, bo był tańszy niż w marketach i oczywiście w pobliżu mojego domu. Przy wejściu siedział chłopak palący papierosa. Chciałam minąć go obojętnie, gdy ten uniósł swój wzrok ku mnie.
- Ej...abstynentko.- powiedział, na co ja się zatrzymałam, by spojrzeć ku niemu.
Dopiero po chwili rozpoznałam w nim chłopaka, z którym wczoraj spędziłam sporo czasu na imprezie.
- Hej, co tu robisz?- spytałam zakłopotana.
- Przerwa pracownicza.- zerknął na sklep.
- Pracujesz tu?
- Ta, rodzinny interes.- wyjaśnił, po czym weszłam do środka i skierowałam się do lady z alkoholem. Wraz z poznanym wczoraj chłopakiem pracował tu sporo młodszy i chudszy w czapce z daszkiem na boku.
- Przypomnisz imię?
- Emily.- odpowiedziałam, na co ten przytaknął mruknięciem. Chwyciłam za dwie butelki wina, zgodnie ze wskazówkami mamy, a następnie wróciłam do chłopaków.
- Fezco, prawda.
- Fez.- dodał, znów biorąc wdech papierosa.
- Dowód?- usłyszałam od młodszego chłopaka, który miał mnie skasować. Moja mina? Z pewnością zabójcza.
- Ja...- zaczęłam zakłopotana, chodząc z nogi na nogę.
- Popielnik.- rzucił Fezco, kiwając do chłopca. Ten bez sprzeciwu sprzedał mi alkohol, a ja wyszłam przed sklep, by stanąć przy chłopaku z imprezy.
- Dzięki.- powiedziałam do niego, na co ten spojrzał przed siebie.
- Lepiej załatw sobie fałszywy dowód na alkohol, jak każdy.
- Jaki każdy?
- No...każdy.- zerknął ku mnie, mrużąc od słońca oczy.- Jak twoi znajomi kupują piwo na imprezę?
- Nie pytałam. Jak mówiłam, rzadko pijam alkohol, a tym bardziej kupuję.
- Widzę.- rzucił żartem, a ja siłą wyższą się zaśmiałam, dając za wygraną.- Drugi dzień z rzędu widzę cię z alkoholem. Coś często pijesz jak na abstynentkę.
- Nie jestem abstynentką.- zauważyłam z uniesioną brwią.
- Wiem, mała.- powiedział z uśmiechem, na co ja z trudem ukryłam rozbawienie.
Spojrzałam mu krótko w niebieskie oczy, po czym zerknęłam na drogę.
- Muszę iść. Dzięki za...wino.
- Luz. A co do dowodu...
- Nie ma mowy.- rzuciłam zdecydowanie, kierując się ku ulicy. Czułam, że ten odprowadza mnie wzrokiem, ale nie odwróciłam się. Mimo wszystko jego oczy pozostały w mojej pamięci na dłużej niż powinny.


Hejkaa
Miłego piątku 💜
Ważne: od poniedziałku mam próbne matury, więc nie dodam raczej nic przez weekend, bo muszę się skupić na przygotowaniu. Obiecuję jednak pisać przez ten czas i w których dzień zrobić w maraton 😚 co wy na to? A co myślicie o Fezco i Emily?

𝐼𝑛 𝑒𝑢𝑝ℎ𝑜𝑟𝑖𝑎Where stories live. Discover now