75. 𝐖𝐬𝐩𝐚𝐫𝐜𝐢𝐞 𝐰𝐞 𝐰𝐬𝐩𝐚𝐫𝐜𝐢𝐮

277 15 6
                                    

Podeszłam po raz setny pod sale, gdzie leżał Fezco. Wytarłam mokry nos dłonią, a gdy ze środka wyszedł lekarz, ja rzuciłam się ku niemu.
- Proszę, muszę tam wejść.
- Policja panią nie wpuści.- wyjaśnił, co mnie zszokowało.
- Policja?
- Tak, dla ochrony.
- Błagam, muszę tam wejść...
- Emily, miałaś leżeć na sali!- zawołała za mną pielęgniarka, a ja pokręciłam głową.
- Muszę tam wejść!- krzyknęłam, próbując przedrzeć się przez zasłaniającego drzwi lekarza.
- Co tu się dzieje?- spytał pielęgniarkę mężczyzna.
- Dziewczyna poroniła. Jest w szoku.- wyjaśniła, co wywołało u mnie oburzenie.
- Nie jestem w szoku! Muszę tam wejść! Zobaczyć go! Błagam!
- Emily...
- Nie, proszę, proszę...- powtarzałam, na co ta złapała mnie za ręce, by załagodzić sytuację.
- Posłuchaj, wiem, że wiele wczoraj przeszłaś, ale twój chłopak jest po ciężkiej operacji i stanowi zagrożenie dla otoczenia, w tym też dla ciebie.
- Nie, Fez nie stanowi żadnego zagrożenia!
- Uspokój się i wróć na salę.
- Hej, co się dzieje?- podszedł do nas zdezorientowany Luke, który widocznie szedł do mnie.
- Kim pan jest?- spytał go lekarz.
- Bratem, a wy? Dlaczego szarpie pani moją siostrę?
- Twoja siostra przeszła załamanie nerwowe i powinna odpoczywać.- wyjaśniła mu kobieta, a ja pokręciłam głową.
- Nie przeszłam...- urwałam zmęczona tą wersją wyjaśnień.- Boże, chce tylko go zobaczyć...
- Emi, Fezco jest świeżo po operacji. Daj mu wypocząć.- powiedział do mnie spokojnie Luke, a w moich oczach zebrały się łzy, które te prędko dostrzegł- Chodź, przyniosłem ci twoje żelki.

Po tych słowach pielęgniarka i lekarz cofnęli się ze spuszczonymi głowami, a Luke minął ich, by objąć mnie ramieniem i zaprowadzić do mojej sali. Usiadłam tam na łóżku z podkulonymi nogami. Z kolei mój brat wyciągnął z torby paczki słodyczy, zerkając na mnie ukradkiem.
- Wszystko dobrze?- spytał, a ja ani drgnęłam.- Gdzie rodzice?
- Nie wiem, gdzieś poszli.- wyjaśniłam cicho, więc ten usiadł obok mnie.
- Co ty tu robisz? I co z tym Fezco?
- Jest ranny. Operowali go, a ja nawet nie mogę go zobaczyć.- stwierdziłam bliska płaczu, na co mój brat przytaknął smutno głową.
- A co z tobą?- ponowił pytanie, a ja spojrzałam mu w oczy.- Emily?
- Jestem w ciąży.- wypaliłam drżącym głosem, co sprawiło, że mój brat zamarł.- Byłam.- poprawiłam się z płaczem, na co ten otworzył zdziwiony usta.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?
- Chciałam, ale...nie wiedziałam...nie wiedziałam jak wam powiedzieć, że...- rozpłakałam się całkowicie, gdy ten złapał mnie za rękę.
- Fezco wie?
- Mhm.- przytaknęłam.
- O ciąży, czy o poronieniu?
- Chciał je wychować.- powiedział, a moje ciało zaczęło się trząść z rozpaczy. Luke wyczuł to i mnie objął.
- Malutka.- szepnął do moich włosów.- Wszystko będzie dobrze, Emily.
- Nie, nic nie będzie dobrze. Popielnik...nie żyje, a Fez trafi za kratki za handel i morderstwo.
- Zabił kogoś?- spytał zszokowany.
- Nie, wrobili go.
- Dilera w morderstwo? Już bez tego ma przesrane, Emi.- stwierdził wymownie, na co ja zamarłam.
Oczywiście, wiedziałam, że zataił morderstwo dilera, ale nigdy wprost nie powiedział jak i kto go zabił. Przecież mieliśmy sobie wszystko, a gdy spytałam, czy on go zabił, Fez ujął to słowami: można tak powiedzieć. Ale dwóch osób oznaczało, że jeszcze coś się wydarzyło, a mi o tym nie powiedział. Chyba że stało się to tuż przed szpitalem...
- Przynajmniej wiemy po co policja obstawia szpital.- rzucił Luke, jednak widząc moją minę, prędko dodał.- Nie wpuszczą cię do niego.
- Muszę go zobaczyć. Jak tylko dojdzie do siebie, zabiorą go do więzienia.
- Ja wiem, że jest ci ciężko się z tym pogodzić...ale może tak musi być?
- Doniosłeś na niego?- spytałam z powagą, która przeraziła mojego brata.
- Że co?
- Pytam czy na niego doniosłeś policji?!
- Nigdy bym tego nie zrobił.- zaprzeczył zdecydowanie, co jednak mnie nie przekonało.
- To skąd wiedzieli? I weszli akurat wtedy, gdy mnie tam nie było, a widziałeś, że będę w szkole...
- Przestań nawet tak myśleć. Nie mam żadnego związku z tym.
- Tak? Jakiś czas temu mówiłeś, żebym się do niego nie przywiązywała, a teraz go tracę. Nie widzisz jak to wygląda?
- Widzę, ale przysięgam ci, że nie mam z tym nic wspólnego. Nigdy bym cię tak nie zranił.- próbował wyjaśnić, ale spróbujcie mnie zrozumieć.
Wizja utraty osoby, która była mi najbliższą wprowadzała mnie w emocjonalny chaos. Zwłaszcza gdy wypisali mnie ze szpitala, a ja wróciłam do swojego domu, zostawiając w tamtym budynku całe swoje serce. Moi bliscy widzieli, że jest mi ciężko, ale z pewnością nie czuli tego, co ja. Każdy z nich próbował to zrozumieć. W tym też moje przyjaciółki.

*Lexi
- Rozmawiałam z mamą Emily. Podobno wypisali ją do domu, ale wciąż jest z nią słabo.- wyjaśniłam dziewczynom, które wciąż nie mogły uwierzyć w to, ile ta przed nimi ukryła.
- Za cholerę nie mogę sobie wyobrazić jak się teraz czuje.- stwierdziła z powagą Maddy.
- Jak mogła to ukryć?- wyrzuciła z siebie Kat, która nie mogła się z tym pogodzić.- Przecież nam ufa.
- Najwidoczniej nie.
- Boże, Fezco na pewno trafi za kratki, a Emily...przecież to ją załamie jeszcze bardziej.- zmieniłam temat.- Potrzebuje teraz wsparcia.
- Gadacie o Emily?- spytała Cassie, która stanęła w progu naszego salonu.
Nie, nie zaprosiłyśmy jej do rozmowy, choć znała prawdę o przyjaciółce. Można by powiedzieć, że nie należała już do tej paczki, a w jej miejsce weszłam...ja.
- Nie rozumiem, przecież gdyby chciała je urodzić, to by się chwaliła.
- O czym ty mówisz?- spytała moją siostrę Kat.
- Na bank chciała usunąć, a skoro poroniła, to powinna się cieszyć.
- Nie chciała go usunąć.- wyjaśniłam dziewczynom, w tym Cassie, która zamilkła na te słowa.- Potrzebuje nas teraz. Po to są przyjaciele, żeby się wspierać, a ona w ostatnim czasie była zbyt zajęta wami. Dlatego żadnej z nas nie powiedziała. Jesteśmy jej to winne.
- Napiszę do Luke'a.- zaproponowała Kat cichym głosem, jakby moje słowa do niej dotarły.- Spytam czy mogę jutro do nich wpaść.
- Ja pójdę tam pojutrze.- zgłosiła się Maddy, po czym dodała.- Ty Cassie też powinnaś pójść. Dla ciebie zawsze była wsparciem, jak i dla nas.
- Wiem, odwiedzę ją.
- Ja pójdę dzisiaj.- stwierdziłam.- Mam nadzieję, że będzie chciała rozmawiać.




Heeeej
Jak wam się podoba rozdziałek? Zostaje jeszcze kilka i...end! 🥺😭

In Euphoria | Fezco O'Neil Where stories live. Discover now