38. 𝐂𝐚𝐫𝐛𝐨𝐧𝐚𝐫𝐚

539 30 8
                                    

Każdy ma swoje ulubione jedzenie, choć wiem, że brzmi to głupio. Ale to prawda. Niektórzy lubią pizzę, a inni ramen, czy sushi. Daniem, które najbardziej zapadło mi w pamięć, była carbonara Feza. Nie przez jakiś niezwykły przepis, bo każdy kto zna sposób na idealny sos z jajka i sera da radę zrobić pyszną pastę. A jednak, tamta była wyjątkowa.

Spojrzałam na telefon, sprawdzając po raz tysięczny powiadomienia aplikacji. Zero zaakceptowanego zaproszenia do grona znajomych. Odłożyłam więc przedmiot na hamak, chowając twarz w dłoniach, by częściowo odciąć się od otaczającego mnie świata. Wzięłam głębokie wdechy, które miały powstrzymać emocje, które w sobie dusiłam za każdym razem, gdy słyszałam dźwięk powiadomienia.
- Co tu robisz?- usłyszałam głos ojca, na co spojrzałam w jego stronę.
- Uczę się.- wyjaśniłam spokojnie.
Faktycznie na hamaku przy skrzyżowanych nogach leżały książki i notatki z lekcji, jednak to nie o angielskim myślałam, a o bracie, którego tak bardzo chciałam znaleźć. Nawet za cenę spędzenia kilku godzin z Nate'm.
- Dobrze.- przytaknął, rozglądając się po ogrodzie w ciszy.
Oparłam policzek na ręce, żeby zasłonić przykryty tapetą siniak, choć moją głowę i tak zasłaniał kaptur luźnej bluzy. Nie rozmawiałam z rodzicami od tamtego dnia. Z resztą i tak rzadko gadamy na takie tematy jak uczucia, traumy, przeżycia. A powinniśmy.
- Mama pomyślała, żeby pojechać na pizzę. W trójkę.- stwierdził, a ja przygryzłam nerwowo wargę, wciąż patrząc na notatki.
- Jestem umówiona z dziewczynami.
- Nie wspomniałaś.
- Mama wie.- wytłumaczyłam krótki, na co ten coś szepnął i wrócił do ciepłego z pozoru domu. Tak naprawdę wiało tam chłodem, a ja choć częściowo chciałam się od tego zimna odizolować.

Weszłam do domu tuż za Fezem, który akurat robił jedzenie.
- Zjesz?- spytał, a ja odłożyłam telefon na stół, siadając po turecku na kanapie.
- Chętnie.- przyznałam. Zapanowała chwila ciszy, przerywana odgłosami gotowania.
- Jesteś milcząca.- zauważył, na co się ocknęłam i obejrzałam na niego.- Aż tak przeraża cię myśl jedzenia czegoś, co zrobiłem?
- Szczerze?- zaśmiałam się łagodnie, a Fez prychnął z rozbawieniem.- Jestem zmęczona nauką. Mam sporo sprawdzianów, a kończy się semestr i muszę poprawić średnią.
- Wyluzuj, mała, zdasz bez większego wysiłku.- rzucił z uśmiechem, a ja podkuliłam nogi.
- Nie widziałeś mojej średniej. Nigdy tak źle nie szły mi przedmioty ścisłe.
- Bolą mnie twoje słowa.
- No tak, tobie szły z łatwością, co? Zwłaszcza chemia?
- A żebyś wiedziała.- stwierdził, co wywołało u mnie skromny uśmiech.- To na pewno tylko zmęczenie?- spytał, a ja oparłam głowę o zagłówek kanapy w milczeniu. Czułam, jakbym odpływała niczym po prochach, choć naprawdę byłam czysta. Byłam po prostu...rozdarta i wymęczona psychicznie.
- Emily?- rzucił z troską, jednak ja nie odpowiedziałam, aż nie podszedł do mnie, by oprzeć się plecami o tył kanapy.- Co z tobą?
Podniosłam głowę, by spojrzeć mu w oczy ze sztucznym uśmiechem.
- Jak mówiłam, zmęczenie.
- Tia, jasne. I na pewno nie chodzi o twoich rodziców, albo kumpelki?
- Nie.- odpowiedziałam cicho, zerkając wymownie w dół, po czym znów wróciłam wzrokiem do zamyślonego chłopaka.- A nawet jeśli, to nie chcę o tym rozmawiać.
- I tak powiesz.- zauważył, a gdy nie odpowiedziałam, wstał z oparcia i wrócił do gotowania makaronu. Westchnęłam cicho, gdy rozległ się dźwięk powiadomienia. Złapałam więc za telefon, po czym zamarłam z treści na nim wyświetlonej.
- Fez?- spytałam powoli.
- Hm?- mruknął bez większego zaciekawienia.
- Zaakceptował zaproszenie.- rzuciłam, na co ten obejrzał się na mnie.
- Kto?
- Luke.
- Twój...twój brat?
- Tak, znalazłam go w znajomych Nate'a. Jego nowy profil. Zaakceptował zaproszenie.
- Nie wiedziałem, że go szukasz.- zauważył, a ja przygryzłam kciuk, patrząc na chłopaka.- Nie chciałaś mi mówić?
- Raczej... wstrzymałam się z rozmową na ten temat. To był impuls, nie sądziłam, że go znajdę w sieci, a tym bardziej, że odpowie.
- I co teraz? Napiszesz do niego?
- Nie wiem.- usiadłam po turecku, gryząc naskórek na palcu.- Rozmawiałam z Nate'm. Miał z nim kontakt przez rok, po czym podobno się pokłócili i nie wie, gdzie jest teraz.
- I?
- Powiedział też, że wie, kto może znać obecny adres Luka. Chce jechać w tym celu do Orleanu.- wyjaśniłam, na co Fez zamilkł zajęty robieniem posiłku.- Powiesz...coś, czy mam się domyśleć co o tym sądzisz?
- Rozumiem, że chcesz znaleźć brata.
- Ale?
- Od kiedy ufasz Nate'owi?
- Nie ufam, ale wiem, że mogli mieć kontakt.
- Mogli, to tylko przypuszczenia. A chcesz jechać z Nate'm aż do Orleanu, nie mając pewności, że mówi prawdę?
- Nie powiedziałam, że chcę, tylko że on to zaproponował.
- Zgodzisz się?- spytał, patrząc na mnie niebieskimi oczami, które sprawiły, że nie byłam w stanie nic powiedzieć. Wzruszyłam jedynie ramionami, myśląc nad jego słowami.
- To twoja decyzja, ale ja bym się wstrzymał. Nie wiesz kogo tam zastaniesz. I nie wiesz, jak się domyślam, czy brat zechce z tobą rozmawiać, a tym bardziej wrócić.
- Sama nie wiem, czego chcę, ale czuję, że muszę coś zrobić. Mam dosyć odgrywania roli nieskazitelnej rodzinki, idealnej córki, uczennicy i przyjaciółki. Udawania, że nie było kiedyś kogoś jeszcze, w sąsiednim pokoju. Słuchania, jak ojciec wyżywa się na nas, bo ja nie umiem mu się postawić. Tęsknię za Lukiem i tak, pewnie masz rację, że to ryzykowny pomysł pod wieloma względami, ale ja nie mogę tak żyć, muszę coś zrobić. A Nate może mi pomóc.
- Wiem, że ci zależy, ale to głupie, Emily. Nie jedź tam. Może uciekł, bo nie chce cię widzieć.
- Mówisz jak Nate.- zauważyłam, po czym zmrużyłam oczy.- Nie chodzi o Luke'a. Nie chcesz, żebym jechała z Nate'm.
- To też.- przyznał bez większego trudu, a ja uśmiechnęłam się pod nosem.
- To zazdrość, czy złośliwość?- spytałam, z czego ten nic sobie nie zrobił, bo przyniósł mi miskę carbonara.
- Coś pomiędzy.- odpowiedział, siadając przy mnie ze swoją porcją.
- Co byś zrobił na moim miejscu?- nalegałam, więc ten westchnął.
- Wiesz...- zaczął niepewnie.- Pewnie bym jechał.
Przeanalizowałam jego spojrzenie uważnie, po czym zajęliśmy się makaronem przygotowanym przez chłopaka.

Na wikipedii można wyczytać, że pasta alla carbonara to potrawa kuchni włoskiej złożona z makaronu, jajek, pancetty lub guanciale, sera pecorino romano lub parmezanu oraz czarnego pieprzu. Niepoprawnym jest mówienie o „sosie carbonara", ponieważ makaron i pozostałe składniki stanowią tu nierozerwalną całość. Dlaczego o tym piszę? Bo gdybym miała porównać do czegoś naszą relację to byłaby to właśnie carbonara. Złożona z przyjaźni, zaufania i wsparcia. Niepoprawne byłoby mówienie, że był to związek, bo nasza przyjaźń i kontakt fizyczny stanowiły jedną relację, nierozerwalną.
Kwestią sporną jest dodatek śmietany do pasty. Zdaniem tradycjonalistów dodanie jej do carbonary jest błędem. Czyż, to tak jak z nami: dodanie jednej osoby, mężczyzny, choć akceptowalne, było błędem...


Wiem, że już późno, ale musiałam wam wrzucić ❤️
Piszcie, kto jeszcze nie śpi i czyta po dodaniu o 0:54!!!

𝐼𝑛 𝑒𝑢𝑝ℎ𝑜𝑟𝑖𝑎Место, где живут истории. Откройте их для себя