3. 𝐁𝐲𝐜́ 𝐨𝐝𝐰𝐚𝐳̇𝐧𝐚

921 38 6
                                    

Rozmowy leciały przez moją głowę w odmętach świadomości. Często odpływałam myślami gdzieś indziej, przez co mogłam uciec od problemów. Rodzice sądzili, że jestem typową marzycielką, może wewnętrzną artystką. A ja nie wiedziałam, dlaczego czasem się odcinam. To tak, jakby myśli zalewały mi mózg, nie dając dojść do niego rzeczywistości. Gdy było ich za dużo, zamykałam się w pokoju i milczałam, ograniczając kontakty z innymi ludźmi do minimum, do konieczności.
Siedząc przy stole czułam się nieswojo, bo mózg nie przyswajał informacji gdzie jestem, co mam robić i po co. A miałam po prostu uśmiechać się, jeść i rozmawiać z ludźmi, którzy znają mnie od dzieciństwa. Tak zwani przyjaciele ojca. Ale czy ludzie w tych czasach mogą mieć przyjaciół? Mam na myśli takich, którym wszystko się mówi, ufa się, którzy cię nie zranią. Chyba nie, choć ci wytrwali ponad dwadzieścia lat w przyjaźni.
Szybko z jadalni przeniosłam się do swojego pokoju, mojej oazy spokoju, gdzie mało kto wchodził. W ogóle do domu rzadko kogoś ze znajomych zapraszałam. Nie, że się miałam czego wstydzić, bo mój dom był jak każdy inny, prosty, nie wypasiony, ale też nie pusty. Po prostu to była moja przestrzeń, zwłaszcza mój pokój. Uwielbiałam spędzać tam czas w ciszy, a wstęp do środka miał jedynie moja mama, w rzadkich przypadkach ojciec.
Położyłam się na łóżku, grzebiąc w komórce, aż zdecydowałam się zadzwonić do Kat. Martwiłam się o przebieg imprezy w jej przypadku, a fakt, że milczała był wymowny. Wybrałam jej numer w ciszy, czekając, aż odbierze.
- Hej.- usłyszałam z drugiej strony.
- Brzmisz jak na ostrym kacu.- zauważyłam, bawiąc się skarpetką na stopie.
- Bo to prawda. Jestem mega skacowana.- zaśmiała się, co wywołało u mnie uśmiech.- A ty?
- Już mi przeszło. Jak było wczoraj?
- Zrobiłam to.- odpowiedziała po chwili ciszy, a ja spojrzałam za okno w zamyśleniu.
- Z kim?
- Nie znasz...taki jeden ze szkoły.
- Było w porządku?
- Jasne.- odpowiedziała nieszczerze, co od razu dało się wyczuć. Zmarszczyłam brwi w milczeniu.- Pogadamy jutro w szkole.
- Okej, cześć.- rzuciłam, wyłączając się. Siedziałam chwilę w bezruchu, aż postanowiłam znów do niej zadzwonić ku jej niezadowoleniu.
- Co?- spytała, a ja wzięłam oddech motywacyjny.
- Nie brzmisz, jakby było w porządku.
- To był mój pierwszy raz. Logiczne, że nie było cudownie. Ale skąd możesz wiedzieć jak to jest, skoro sama nie masz doświadczenia.
- Mam.
- Bzdura, ściemniasz dziewczyny, żeby dały ci spokój.
- Dlaczego na mnie siadasz? Martwiłam się o ciebie wczoraj, a dzisiaj milczysz, dlatego dzwonię. Jeśli masz być taką suką, to się wyłączę i nie będę pytać...
- I dobrze.- rzuciła, po czym się wyłączyłam i odłożyłam telefon na pościel. Przyłożyłam ręce do twarzy, opadając na łóżko z jękiem. Uwielbiałam Kat, ale jak wszystkie przyjaciółki, czasem kłóciłyśmy się o pierdoły.

Pierwszy dzień szkoły, w której wszyscy żyli jeszcze wakacjami. Spieszyli się na lekcje, palili za szkołą trawkę, albo dochodzili do siebie po imprezie McKaya. W przypadku nas, nic z powyższych. Podeszłam do stojących przy szafkach dziewczyn, które od razu się ze mną przywitały.
- Jak trafiłam do domu, któraś z was wie?- spytała Maddy, a ja uśmiechnęłam się pod nosem.
- Odprowadziłam cię.- wyjaśniłam, na co Cassie z trudem ukryła śmiech.
- A.- rzuciła jedynie, po czym się zamyśliła.- Dlatego mam odciski.
- Urwał ci się film?- spytała ją Cassie, w co niestety byłam w stanie uwierzyć. Jej zachowanie wskazywało na kłótnie z Nate'm, a to nigdy nie kończyło się dobrze. Wtedy pomyślałam, że oddanie jej telefonu chłopakowi mogło być złym ruchem, ale z drugiej strony sam to zaproponował.
- Tak.- powiedziała po chwili zastanowienia dziewczyna.- A co? Coś odwaliłam?
- Nie licząc bzykania w basenie? Nie, kompletnie nic.- stwierdziła Cassie, na co Maddy ją uciszyła.
- Urwał mi się film, nic nie pamiętam...
- To słabo, bo inni szybko nie zapomną.
- A niech spróbują coś gadać, zjeby.- rzuciła Maddy, a ja spojrzałam na korytarz, na którym dostrzegłam Kat. Na nasz widok zawahała się, jednak nie dołączyła do naszej trójki, a ruszyła ze spuszczoną głową dalej.
- Kat nas unika?- spytałam niepewnie, na co ten tam spojrzały.
- A bo ja wiem.- wzruszyła ramionami szatynka, gdy rozległ się pierwszy dzwonek na lekcje. Udałyśmy się więc niechętnie do sali biologicznej.

Na dłuższej przerwie udałam się za szkołę, skąd był widok na boisko. Często ram siadałam, nie zważając na palących obok nastolatków. Czas płynął tam inaczej. Być może była to wina zanieczyszczonego przez marihuanę i inne używki powietrza. Niemniej mogłam tam siedzieć, patrząc na treningi chłopaków lub, co było bardziej interesujące, na ćwiczenia cheerleaderek. Czy chciałam być jedną z tych popularnych, seksualnych nastolatek o krótkich spódniczkach i długich nogach? Kiedyś chciałam. Co zapewne was zdziwi, nawet kiedyś do nich należałam. To było w pierwszej klasie. Ale nie byłam przygotowana psychicznie na odsłonięcie się, na stanie na boisku w krótkiej spódniczce i robienie gwiazd. Nie byłam ani Cassie, ani tym bardziej Maddy. Tak je poznałam, przez cheerleading. Kto by się spodziewał, że mimo odejścia one zostaną obok mnie. Albo raczej, ja obok nich.
- Hej.- usłyszałam, a widząc obok Kat, złączyłam usta w milczeniu. Dziewczyna usiadła obok mnie oparciu ławki w ciszy. Dopiero gdy zobaczyła mój odwrócony wzrok, odezwała się.- Przepraszam, zachowałam się jak suka.
- Fakt, a ja nie powinnam dociekać.- wyjaśniłam, patrząc ku niej, na co ta przytaknęła delikatnie.
- Nie jestem z tego dumna, ale cieszę się, że mam to za sobą.
- Twoja decyzja.
- Wiem, że tego nie popierasz.
- Owszem, ale to twój wybór. Jeśli ci ulżyło, to się cieszę.
- Ta.- powiedziała, błądząc wzrokiem po boisku.- Ulżyło.
Zamilkłam, biorąc łyk coli w puszce, a Kat westchnęła.
- Czyli jest między nami normalnie?
- A bo to raz się kłócimy?- rzuciłam, co wywołało u niej uśmiech. Podałam jej puszkę, by te się napiła, po czym obie spojrzałyśmy przed siebie.
- A ty kiedy?- spytała spokojnie.
- Co kiedy?
- Kiedy stracisz dziewictwo?
- Kiedy będę chciała.
- Jasne, jakbym nie wiedziała, że tego nie chcesz.- stwierdziła, a ja pokręciłam lekko głową z wydechem.- Boisz się, albo brzydzisz, nie wiem, ale nie chcesz mieć chłopaka, pieprzyć się, czy choćby chodzić za rękę. Niby dlaczego z nikim jeszcze nie byłaś?
- Ty też nie.
- Bo nie jestem chudą, atrakcyjną laską. Jakbyś ubrała mini, miała byś ze stu kandydatów.
- Dupków, nie kandydatów. Jeśli chłopak chce być z tobą, żeby cię pieprzyć, to jest  gówno warty.
- Jasne.- rzuciła, biorąc znów łyka napoju. Przygryzłam wargę w ciszy, a Kat tym razem nic nie dopowiedziała. Temat, który poruszyła był dla mnie na tyle skomplikowany, że nie chciałam się nim z nikim dzielić. Nie, nie miałam uprzedzeń do chłopaków, nie byłam też lesbijką, choć nic do nich nie mam. Czy to takie dziwne, że byłam ostrożna? Cóż, długo nie musiałam czekać, żeby zrozumieć, że moja postawa jest słuszna.  Bo to liceum.

Dodaje po weekendzie 💜
Dzisiaj pisałam maturę próbną z polskiego i szczerze nie jestem przekonana do wyniku, ale idziemy dalej, to tylko próbne 😚 całuski dla was

𝐼𝑛 𝑒𝑢𝑝ℎ𝑜𝑟𝑖𝑎Where stories live. Discover now