Planica 1994

17 2 0
                                    

Jeszcze wcześniej się cofamy...do 1994.

Skoro sezon już się zakończył no to czas na Planicę i MŚ w lotach, które były wyjątkowe, bo skoczkowie lądowali na gównie.

Dobra, dobra najpierw omówmy sobie co się wtedy działo.

No to tak...to były tak stare czasy, że MŚ w lotach liczyły się do klasyfikacji PŚ.

Liderem był Espen Bredesen, który miał niewielką przewagę nad Jensem Weißflogiem. Trzeci natomiast był Goldberger, który już nieco tracił.

Jeśli chodzi o Polaków to....yyyy jak to powiedzieć...był Wojciech Skupień, który był 49...i tyle jeśli chodzi o Polaków.

MŚ w lotach były przedostatnim przystankiem tamtego sezonu. Finał był w Thunder Bay. Ale dawne czasy co nie?

Na szczęście latano już stylem V, a nie klasycznym.

Zanim jednak zaczniemy to powiemy sobie jak FIS wjechało na ambicję skoczków.

Otóż dało taką regułę jak zasada 191 metrów.

Dlaczego?

No dlatego, że dwa lata temu na MŚ w lotach paru skoczków ucierpiało więc FIS postanowił jakoś zatrzymać skoczków przed dalekimi lotami.

Co oznaczała?

To, że jak skoczek skoczy nawet 200 metrów to i tak jego skok będzie liczony jako skok 191 metrowy. Tak wiem pojebane to.

Ale dlaczego 191?

Gdyż to był ostatni oficjalny rekord świata ustanowiony przez Feldera w Tauplitz w 1986 roku.

Od tamtego momentu FIS miało w dupie rekordy.

Zapoznani?

No to lecimy dalej.

Tak dla jasności MŚ w lotach odpuścili Jens Weißflog i Dieter Thoma.

Już na treningach skoczkowie pokazali, że mają w dupie tą zasadę i próbowali atakować magiczną barierę 200 metrów.

Pierwszy był Goldberger lecz on podparł skok.

Jako pierwszy skoczył tyle Nieminen.

Dokładnie 203 metry. Czemu pojawił się skok Romorena? Nie wiem.

Dobra jeszcze kilku zawodników odleciało poza 200 metr lecz nie na tyle, aby pobić rekord Fina.

Reszta olała zasadę 191 ciepłym moczem skacząc pomiędzy 191, a 199 metrem.

No skoro frustracja została na treningach wyrzucona to lecimy z konkursem, który został przełożony na kolejny dzień z powodu złych warunków.

Zaczęto z belki numer...3.

Tak prezentował się zeskok.

Mieszanka śniegu, krowiego gówna i można skakać

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Mieszanka śniegu, krowiego gówna i można skakać.

Jako pierwszy był Andreas Beck.

Ktoś tam krzyknął i chłopak się przestraszył i dlatego tak słabo...a może zobaczył jakie gówno jest na dole i postanowił nie lecieć tak daleko, bo jeszcze podeprze się i będzie śmierdzieć.

No dobra kolejni skoczkowie już lepiej latali, ale nadal nie przekraczali 191 metrów. EEE wróć, wróć.

Był taki Okabe.

Jako pierwszy miał wyjebane na regułę i skoczył 198 metrów, ale dali mu 191. HEHE.

Kasai skoczył 153 metry i upadł...i w tym gównie leżał.

Kolejny był Gruzin Cakadze.

Coś mu się pojebało i poleciał stylem klasycznym. xd

Dobra co będę się rozpisywał nastąpiło wielkie klepanie buli.

Wszyscy klepali oprócz Bredesena i kilku innych skoczków którzy i tak daleko nie odlecieli.

Dopiero Jaroslav Sakala pokazał jak to się robi. Skoczył 189 metrów i objął zdecydowane prowadzenie.

I klepaniem buli zakończyła się I seria. Aby być w czołowej "30" trzeba było skoczyć tylko 108 metrów. Parodia.

Jeszcze śmieszniejsze jest to, że skoczkowie skakali po 85 metrów. Na mamucie powtórzę.

II seria i klepanie buli. Dopiero Ahonen coś pokazał.

Oczywiście przy absurdalnych konkursach musiało dojść do upadku.

I w tym gównie się wytarzał.

Kolejni klepali bulę.

I tak do czołowej dziesiątki, która też klepała bulę.

Dopiero Cecon wszystkich uciszył skacząc 199, a zaraz zaraz...191 metrów.

Kolejni skakali tak jak skakali inni czyli BULA.

Dopiero Bredesen skoczył 182 metry, a Sakala 185 metrów.

Na belce został jeszcze Okabe.

Dziękuje.

Złoto zdobył Skakal, srebro Bredesen, a brąz Cecon.

Oczywiście gdyby nie ta zasada 191 to Włoch miałby srebro co na konferencji prasowej wyśmiał to Bredesen i oddał swoje srebro Ceconie.

Dzięki temu ruchowi i sprzeciwowi większości skoczków FIS wycofał się z tej zasady i wszyscy żyli długo i szczęśliwie.

A ten konkurs to najgorszy jeśli chodzi o loty narciarskie. Nie dość, że bula to jeszcze limit na jaką odległość mają latać skoczkowie.


Tutaj macie całość jak ktoś chce.


No dobra to tak...jeśli chodzi o tą książkę to piszę ją do końca marca. Następnie następuje przerwa do LGP podczas której będę zbierać konkursy. Jeżeli coś znajdę to lecimy przez całe Grand Prix, a później kolejny sezon, a jak nie to kończymy.


Widzimy się w kolejnej części.

Cześć!

Niezapomniane konkursy skoków narciarskichOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz