Harrachov 2001

21 3 7
                                    

Czas na uratowanie reputacji Harrachova po feralnym rozdziale opowiadającym o konkursie z 1996.

Dzisiaj opowiemy sobie o zawodach z dnia 14 stycznia, które zostaną przez wielu naszych kibiców zapamiętane jako początek Małyszomanii.

No dobra to co się na tamte czasy działo w PŚ?

Albowiem to, że liderem był Martin Schmitt.

Nasz Małysz był trzeci i tracił do niego ponad sto punktów. Polak był również zwycięzcom tamtejszego TCS czyli miał już sporo jak na początek sezonu.

Omawiane w tym rozdziale zawody poprzedziły poprzednie, które wygrał Małysz ustanawiając nowy rekord skoczni wraz z Ahonenem.

Do tego dodajmy, że podczas tamtego konkursu po raz pierwszy polski skoczek skoczył 200 metrów.

Autorem tego skoku był...kapitan grawitacja czyli Robert Mateja. Skoczył wtedy 201 metrów. Niby nielot, ale czasem umie odlecieć.

Przejdźmy więc do zawodów z dnia następnego.

Przed skocznią i wokół niej zgromadziło się tysiące polskich kibiców.

Co się dziwić skoro skocznia była oddalona od naszej granicy w linii prostej 5 km...a może nawet 3.

Oczywiście ich zachowanie było jakie było...

Oczywiście ich zachowanie było jakie było

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Konkurs rozpoczął Roman Jaluvka skcząć tylko 119 metrów. Ale spokojnie to dopiero początek przecież to legendarny, a nie absurdalny konkurs.

Zresztą czego się spodziewać od grupy krajowej.

Ale oprócz nich też słabo skoczył Janda i Doleżal. Tylko po 130 parę metrów.

O punkty chciał powalczyć Kruczek, ale się nie udało. 146 metrów, tyle wyciągnął przyszły trener polskiej kadry.

Zawody rozkręcił Jakub Hlava skacząc 163 metry. Był to...dobry skok.

Kristian Brenden skoczył jeszcze dalej, bo 170 metrów.

Henning Stensrud mimo, że wiało mu w bok to skoczył aż 179,5 metra.

Po nim przyszedł czas na Roberta Mateję.

Naprawdę dobry skok pomimo, że to nielot.

185 metrów skoczył Olav Magne Dönnem, który objął pewne prowadzenie.

Po tak znakomitym skoku każdy czekał co pokaże Andreas Goldberger.

...Klapa. Tylko 160 metrów.

Kolejni zawodnicy skakali w przedziale 165- 170 metrów.

Dopiero Roar Ljoekelsoey skoczył 185,5 metra.

190 metrów przekroczył Martin Höllwarth. Uzyskał odległość 196,5 metra.

Tommy Ingebrigtsen wyprzedził Austriaka skacząc metr dalej.

Przyszła pora na najlepszych.

Najpierw trochę o Finach.

Ahonen 200,5 metra, a Hautamäki 205 metrów. Takie to były odległości.

Lecz oto pokażę wam trójkę wspaniałych którzy po I serii byli na trzech pierwszych miejscach.


Oczywiście musi być legendarny komentarz.

Tym skokiem Jussilainen był trzeci, ale ustanowił rekord skoczni. Drugi był Hannawald, a pierwszy Małysz.

Lider PŚ Schmitt nie spisał się dobrze. Skoczył tylko 189 metrów i był ósmy.

Przyszedł czas na II serie.

Jakoś imponująco się nie zaczęła.

Na początku skoki słabe lecz później zaczęło się to rozkręcać.

Dopiero Kasai skoczył 170 metrów. Tyle samo osiągnął Mateja dzięki czemu wyprzedził Japończyka. Wiem niebywałe.

Ogólnie to tylko ci dawaj panowie skoczyli 170 metrów przed czołową 8 konkursu.

Nadeszła pora właśnie na ową ósemkę, którą rozpoczął lider PŚ.

Schmitt skoczył 198,5 metra co dało mu w końcowym rezultacie trzecie miejsce.

Höllwarth skoczył 172,5 metra, a Ingebrigtsen 186,5 lecz nie przeskoczyli oni Niemca.

Zrobił to Ahonen lądując na 193 metrze.

Hautamäki skoczył 174,5 metra przez co stracił szansę na podium.

Została ostatnia trójka.

Risto Jussilainen skoczył 172,5 metra.

Hannawald jeszcze bliżej.

Pozostał tylko Małysz.

I łatwo ich wszystkich porobił skacząc 194,5 metra.


I tak oto moi mili zakończył się ten konkurs po którym cała Polska zaczęła interesować się skokami. Aż do dziś.

Widzimy się w kolejnym rozdziale.

Cześć!







Niezapomniane konkursy skoków narciarskichOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz