Sapporo 2005

10 2 0
                                    

Czas pokazać wam chyba największą żenadę w historii skoków narciarskich.

Przed wami zawody w Sapporo 2005.

Zanim przejdziemy do konkretów to standardowo co się wtedy działo.

Liderem PŚ był Ahonen, który już mógł się cieszyć z wygranej w PŚ gdyż 12 z 19 indywidualnych konkursów rozgrywanych przed Sapporo padły jego łupem.

Istna dominacja.

Oprócz niego zwycięstwa odnosili tylko Małysz, Janda, Widhölzl i Ljøkelsøy.

Po zawodach w Japonii miały odbyć się MŚ dlatego też nie było na nich i lidera i wicelidera (Małysza), Jandy, Widhölzl czy Uhrmanna.

Z tego też powodu lista startowa liczyła tylko 41 skoczków więc nie było sensu robienia kwalifikacji.

Przejdźmy do niedzielnego konkursu.

Sobotni też był wybitny, ale o nim kiedy indziej. Chyba.

Padał gęsty śnieg...i tyle w sumie.

No dobra tak padało, że nic nie było widać, a tory najazdowe w mgnieniu oka były zasypywane.

Z tego też powodu skoczkowie mieli niskie prędkości najazdowe.

A zaczął to wszystko Hiroki Yamada skokiem na 101,5 metra.

Kolejni skoczkowie skakali słabiej większość przed 100 metrem.

Aż w pewnym momencie pojawił się on: Ferdinand Bader.

Nieznany nikomu Niemiec skoczył aż 128,5 metra.

WOW!

Ale był to wyjątek.

Po tym skoku nastał brutalny powrót do rzeczywistości jakim był klepanie buli poniżej 100 metra.

Oprócz śniegu nad skocznią zaczęła pojawiać się mgła. Super!

Kolejni i kolejni klepali bulę.

Nicolas Dessum popisał się antyrekordem skacząc 64,5 metra.

Dopiero Morten Solem skoczył 121 metrów.

A tak poza tym to dalej klepando buli.

Risto Jussilainen jako jeden z niewielu skoczył 122 metry i dzięki temu uplasował się w top 3.

Ogólnie to zawody przebiegały bardzo szybko, nawet zbyt, bo kamera nie mogła czasem złapać zawodników.

Przed ostatnią trójką nastąpiła pierwsza przerwa. Postanowiono wreszcie wyczyścić tory najazdowe. Super, że dopiero teraz.

Ale dało to jakieś efekty:

-Thomas Morgenstern- 123,5 metra

- Martin Höllwarth- 127,5 metra

Wszystkich jednak uciszył król tego obiektu czyli Roar Ljoekelsoey, który skoczył aż 137,5 metra. Istny cud.

I tak zakończyła się I seria.

Podsumowuje ją tak...

...dobre skoki pokazało tylko 6 zawodników, 14 przekroczyło 100 metrów, a aby dostać się do II serii trzeba było skoczyć zaledwie 82,5 metra.

ŻENADA

Dobra lecimy z drugą serią.

A ona zaczęła się od klepania buli. Nie mogło być inaczej.

Klepano ją tak bardzo aż wreszcie sędziowie oznajmili, że po próbie co 5 skoczka będą czyścić tory najazdowe, aby nie było na nich śniegu.

XD

Nic to nie zmieniło...

Zawodnicy i tak dalej klepali bulę niektórym udało się skoczyć za 100 metrów innym nie, ale prawdziwą petardę odpalił Kasai, który skoczył aż 118 metrów. Brawa! Liegiel również dobrze, bo 117,5 metra. Chyba zaczęto dobrze skakać, a nie jednak nie...było to chwilowe przejście pomiędzy rozpaczą, a rozpaczą.

W sumie Ligel jako pierwszy zdobył notę powyżej 200 punktów. Gratulację...pstt to był 7 zawodnik po I serii.

Nadeszła ostania piątka i stał się cud tak to można nazwać.

Jussilainen skoczył 139 metrów co równało się z rekordem skoczni. Tak wyrównał rekord skoczni. Coś niebywałego...po licznych klepaniach bul jeden z zawodników wyrównuje rekord skoczni. xd

Morgenstern również poleciał daleko, bo 126 metrów. Höllwarth skoczył 122.

Bader sensacja I serii nie wytrzymał i skoczył 109,5 metra co i tak dało mu ostatecznie 5 miejsce.

Wygrał Ljoekelsoey, który skoczył 137 metrów.

I dlatego kochani czytelnicy jest on nazywany królem Ōkurayamy.

Tutaj macie cały konkurs jeżeli ktoś chce pooglądać.


Widzimy się w kolejnej części.

Cześć!












Niezapomniane konkursy skoków narciarskichWhere stories live. Discover now