Razer

By unluckyphilosopher

91.4K 8.7K 2.4K

"Kiedy się narodził, demony wybrały jego niewinną duszę. I roztrzaskały ją w drobny mak." Lokalne wład... More

Od autora
PROLOG
Rozdział 1.1
Rozdział 1.2
Rozdział 2
Rozdział 3.1
Rozdział 3.2
Rozdział 4
Rozdział 5.1
Rozdział 5.2
Rozdział 6.1
Rozdział 6.2
Rozdział 7.1
Rozdział 7.2
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10.1
Rozdział 10.2
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13.1
Rozdział 13.2
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21.1
Rozdział 21.2
Rozdział 22.1
Rozdział 22.2
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25.1
Rozdział 25.2
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28.1
Rozdział 28.2
Rozdział 29
Rozdział 30.1
Rozdział 31.1
Rozdział 31.2
Rozdział 32
EPILOG

Rozdział 30.2

1.1K 151 9
By unluckyphilosopher

RAZER

Czytałem kiedyś jedną książkę. Wpadła mi w ręce zupełnym przypadkiem, więc postanowiłem sprawdzić, co to takiego. Kiedy byłem nastolatkiem, wymykałem się spod czujnego oka Ikini i podchodziłem bliżej ludzi. Lubiłem uczyć się ich zachować, lubiłem przewidywać, co mają w zamiarze. Często obserwowałem dom jednej kobiety, była w średnim wieku, mieszkała sama, z dala od reszty mieszkańców. Żyła na uboczu i każdego dnia robiła to samo. Widziałem, jak rozwiesza pranie w ogrodzie, przygotowuje obiad w ogromnej kuchni i stroi się przed lustrem. Nigdy nie zauważyła wilka, który się jej przyglądał. Właściwie nigdy nie wychodziła też z domu, nie licząc zaglądania do ogrodu i krótkich wyjazdów na zakupy. Praca przychodziła do niej. Każdego dnia, od południa do północy, pod jej dom zajeżdżało przynajmniej kilka drogich samochodów. Mężczyźni, którzy ją odwiedzali, zawsze wyglądali na ważnych. Wszyscy byli eleganccy.

Pewnego razu, już po zmroku, na jej podjazd wjechało zdezelowane auto. Wyskoczył z niego ktoś, kto wyglądał zupełnie inaczej od swoich poprzedników. Niemal... niechlujnie. Ta kobieta wpuściła go do środka. Rozmawiali, jakby znali się naprawdę dobrze. Czułem ich zdenerwowanie, napięcie rosło w powietrzu. Kiedy zamknęli się w jej sypialni, usłyszałem huk. Przez panoramiczne okno widziałem, jak jej bezwładne ciało pada na podłogę, a krew wsiąka w dywan. Nie rozumiałem, dlaczego została zabita. Po wyjściu tamtego mężczyzny postanowiłem zajrzeć do środka. Wiedziałem, że niedługo przyjedzie kolejny samochód, dlatego musiałem się śpieszyć.

Dom tej kobiety był ogromny, a ja nigdy nie postanowiłem stopy w miejscu takim, jak tamto. Czułem się dziwacznie, idąc korytarzami. Dłońmi dotykałem wszystkiego, co się dało, chłonąc fakturę przedmiotów. Przez moje ledwo widoczne linie papilarne nikt nie mógł mnie odnaleźć, a wiedziałem, że wkrótce ktoś zawiadomi policję. Poszedłem do sypialni, gdzie znalazłem ciało kobiety. Kula, wystrzelona z bliskiej odległości, rozłupała jej czaszkę. Krew wciąż była świeża i skusiła mnie. Zlizywałem ją z każdego zakamarka jej martwego ciała, a jej wspomnienia szamotały mi się w głowie, doprowadzając mnie do szału. Kiedy skończyłem, chciałem więcej. Chciałem dać upust temu, co we mnie narastało, ale nie wiedziałem, jak to zrobić.

Myślałem, że coś wpadnie mi do głowy, ale wtedy usłyszałem dźwięk silnika. Musiałem stamtąd znikać. Postanowiłem uciec oknem, pod którym stała niewielka biblioteczka. Patrzyłem na książki, wdychając ich zapach. Musiały być stare, pachniały pleśnią. Chwyciłem jedną z nich, wyglądającą na nowszą, z czerwono-złotą okładką. Wymknąłem się, a niedługo później usłyszałem policyjne syreny. Siedziałem na wzgórzu, z którego widziałem policjantów, czytając książkę o zagubionym mężczyźnie, który z powodu zawodu miłosnego popełnił samobójstwo. Pomyślałem, że może tamten mężczyzna zabił kobietę, której się przyglądałem, bo był nieszczęśliwy. Postanowiłem go znaleźć i ukrócić jego cierpienia; zabiłem go.

Do dziś pamiętałem każde słowo, które wtedy przeczytałem. Od lat nie miałem w rękach żadnej książki, dlatego dzisiejszego popołudnia podwędziłem jedną z domu Diary. Sięgnąłem po pierwszą lepszą pozycję na jej półce, trafiając na coś, co określiłaby mianem kryminału. Zacząłem czytać, nie mając nic lepszego do roboty. Uczyłem się bycia człowiekiem.

Czytając, słyszałem kroki. Ktoś przedzierał się przez śnieg, idąc w kierunku domku na drzewie, a znajomy zapach podpowiadał mi, że to Diara, więc zatrzasnąłem książkę i ukryłem ją pod kocem. Otworzyłem klapę w podłodze, kiedy dziewczyna wspinała się już po szczeblach. Jej niebieskie oczy wydawały się wręcz wyblakłe, gdy w końcu złapała ze mną kontakt wzrokowy. Zachowywała się dziwnie, wyglądała inaczej. Coś było z nią nie tak. Nikt jednak nie pytał, co się działo, więc ja też nie zamierzałem. Ważne, że Diara póki co była bezpieczna.

Wdrapała się do środka, sapiąc cicho. Miała na sobie tylko bluzę i stwierdziłem, że musi być jej zimno. Wskazałem dłonią na koc, a ona skinęła głową, okrywając się nim.

– Słyszałeś, co powiedział Owen? – spytała po chwili, patrząc na swoje drżące dłonie.

Pokręciłem głową. Nie skupiałem się na tym, co działo się w domu dziewczyny.

– Wszyscy koledzy dokuczają mu, bo przyznał, że skłamał w twojej sprawie. Jest... jest mu bardzo ciężko. – Jej broda zadrżała, ale dziewczyna opanowała nagłą falę uczuć. – Spójrz, do czego doprowadziliśmy.

Przymknąłem powieki. Od paru dni Diara subtelnie przekazywała mi, bym wreszcie się stąd wyniósł. Przestała rozmawiać ze mną jak dawniej, przestała się uśmiechać, nie zwracała na mnie uwagi. Powtarzała tylko, że to już koniec. Halwyn milczał jak zaklęty, a ja nie wiedziałem, czy faktycznie zostawi Diarę w spokoju. Jakkolwiek dziwnie nie miało to zabrzmieć, nie chciałem się stamtąd ruszać.

Nie miałem prawdziwego domu. Ten, w którym dorastałem, nie przypominał tego miejsca. Tutaj na nowo czułem się dzieckiem, a nie kimś, kto miał już dwadzieścia trzy lata. Byłem bestią, ale czasami tęskniłem za życiem, którego nawet nie znałem. Przywykłem do obecności Diary, przywykłem do jej zapachu, przyzwyczajeń i głosu. Smakowałem jej krwi i to sprawiło, że pragnąłem jej jeszcze bardziej. Moja wilcza strona najchętniej uciekłaby już do lasu, by żyć tak, jak zawsze chciałem. Ale ta druga, która przejęła nade mną kontrolę w ostatnich tygodniach, stwierdziła, że tutaj jest mi dobrze. Nie mogłem jej słuchać, nie pasowałem do świata Diary, choćbym nie wiem, jak bardzo próbował się dopasować.

– Wiem, że muszę odejść – powiedziałem, siadając na podłodze naprzeciwko niej. – I zrobię to.

– Dokąd pójdziesz? Przecież nie zamierzasz wracać do rodziny, prawda?

Na samą myśl o tym zaczęło mnie skręcać w żołądku. Po tym, co stało się ostatnio na pustkowiu, byłem bardziej niż pewny, że nigdy do nich nie wrócę. Wiedziałem, że mój wybór będzie miał konsekwencje, że życie w samotności będzie trudne i skomplikowane, że o wszystko będę musiał dbać sam i stoczę niejedną walkę o przetrwanie. Wiedziałem też, że umrę bezdzietnie, co z kolei w mojej rodzinie było niedopuszczalne. Chodziło o to, by nasz gatunek trwał dalej. Ojcowie wyznaczyliby swoje córki – Ikini, Vanessę, a także córkę tej pierwszej. Zostałbym ojcem, a ja nie chciałem nim być. Wiedziałem, że mógłbym zabić swoje dziecko, wiedziałem, że... Wolałem umrzeć sam, nie zostawiając po sobie ziarna.

– Daleko stąd – odparłem w końcu, tak naprawdę nie wiedząc, co począć. – Tam, gdzie mnie nie znajdą.

– Myślisz, że nie będą cię szukać? – Podniosła głowę, wpatrując się we mnie smutnymi oczami.

Czułem, że była... jakby bez sił. Nic jednak nie mogłem na to poradzić. Nie potrafiłem jej pomóc.

– Będą, ale nie znajdą mnie.

– Dlaczego jesteś tego taki pewien?

Nie odpowiedziałem, zacząłem zastanawiać się, po co tutaj przyszła. Milczeliśmy przez chwilę, patrząc sobie w oczy. Wydawało mi się, że mój najmniejszy ruch ją spłoszy. Długo studiowałem jej twarz i ciało, aż dotarłem do wniosku, że wyglądała na chorą. Nie znałem się na ludzkich chorobach, ale z nią zdecydowanie było coś nie tak.

– Na pewno dobrze się czujesz? – Moje pytanie ją zszokowało.

– Tak.

Jej serce zgubiło kilka uderzeń, skłamała. Nie rozumiałem, po co miałaby kłamać, ale skoro to zrobiła, widocznie miała jakiś ważny powód.

– Dlaczego przyszłaś? – Wstałem, podchodząc do zabitego okna. Przez szparę spojrzałem na okryty śniegiem ogród.

Nie widziałem Halwyna od jakiegoś czasu, Kyred i Vanessa także nie kręcili się w pobliżu, a Ikini nie była na tyle głupia, by podejść bliżej, ale regularnie sprawdzałem, czy któreś z nich nie pojawiało się niedaleko. W końcu nie tak dawno Halwyn uderzył po raz kolejny, zabijając mężczyznę na stacji benzynowej. Zastanawiałem się, czy moja rodzina dalej wierzyła w jego kłamstwa i myślała, że to ja robiłem wokół siebie ten cały raban. Całe życie uczyłem się, jak zostać cichym zabójcą, dlaczego miałbym to zaprzepaścić?

– Nie wiem... Pokłóciłam się z mamą, Owen zamknął się w pokoju, a ja nie mogę skupić się nawet na oglądaniu telewizji. – Diara westchnęła ciężko, wyłamując kostki palców.

– Dlaczego nie zadzwonisz do przyjaciół?

– Moi przyjaciele... – prychnęła z pogardą – zaczną wypytywać, narobią większego bałaganu. Poza tym nie mam ochoty z nimi rozmawiać. Raze, miałeś kiedyś przyjaciela?

Zamyśliłem się. Nigdy nie traktowałem swoich kuzynów jak przyjaciół, ale poznałem kiedyś Kaela i to z nim łączyła mnie relacja, którą Diara nazywała w ten sposób. Był moim przyjacielem.

– Kiedyś tak – powiedziałem więc, opierając się plecami o ścianę.

– Kiedyś? Gdzie teraz jest?

Mogłem spodziewać się, że o to zapyta.

– Jego rodzice porzucili go, kiedy był dzieckiem. Moja matka przyjęła go, ale, kiedy dorastał, postanowił odejść. Nie wiem, dokąd poszedł. Nigdy go nie szukałem.

– Jaki był?

– Sam nie wiem – oznajmiłem, uświadamiając sobie, że naprawdę nie znałem odpowiedzi na to pytanie. – Niczego się nie bał, nikt nie nauczył go strachu. Robił wszystko to, co przerażało mnie.

Diara otworzyła usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale zamknęła je. Zrzuciła z siebie koc i podeszła do mnie, mając na twarzy nieodgadniony wyraz.

– Nie powinieneś bać się rzeczy, których kazano ci się bać – powiedziała, a ja zmarszczyłem brwi, nie rozumiejąc, do czego dążyła. – Nienawidzisz kontroli rodziny. Bojąc się rzeczy, o których ci mówili, dalej pozwalasz im, by cię kontrolowali. Nie widzisz tego?

Może miała trochę racji, ale strach zakorzenił się we mnie głęboko. Siałem postrach i obrastałem w niego. Byłem nim.

Continue Reading

You'll Also Like

648K 27K 26
Amanda Wooder to miłośniczka przygód i nieustraszona, 26-letnia pani doktor. Ale czy będzie taka odważna spotykając watahę wilków podczas swojej now...
7.4K 410 28
15-letniej Adzie Niezgódzce śni się dziwny sen. Opowiada o nim swojej mamie a ta odpowiada iż to znaczy że Pan Kleks wzywa ją spowrotem do swojej Ak...
28.5K 1.2K 25
Silver nie miała wyboru i musiała szybko dorosnąć. Nieoczekiwane pojawienie się wampirów, sprawiło, że dziewczyna musiała się zmienić. Musiała przetr...
275K 9.2K 79
Przeczytaj a się dowiesz...❤️ Najwyższe notowania:. #1 w kategorii #alfa #1 w kategorii #wilkołaki #1 w kategorii #owilkołakach #1 w kategorii #fanta...