Razer

By unluckyphilosopher

91.4K 8.7K 2.4K

"Kiedy się narodził, demony wybrały jego niewinną duszę. I roztrzaskały ją w drobny mak." Lokalne wład... More

Od autora
PROLOG
Rozdział 1.1
Rozdział 1.2
Rozdział 2
Rozdział 3.1
Rozdział 3.2
Rozdział 4
Rozdział 5.1
Rozdział 5.2
Rozdział 6.1
Rozdział 6.2
Rozdział 7.1
Rozdział 7.2
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10.1
Rozdział 10.2
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13.1
Rozdział 13.2
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21.1
Rozdział 21.2
Rozdział 22.1
Rozdział 22.2
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25.1
Rozdział 25.2
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28.2
Rozdział 29
Rozdział 30.1
Rozdział 30.2
Rozdział 31.1
Rozdział 31.2
Rozdział 32
EPILOG

Rozdział 28.1

1.1K 163 23
By unluckyphilosopher

RAZER

Obudziłem się, kiedy moich uszu dotarł cichy odgłos działającego silnika. Odkąd znaleźliśmy się z Willow Creek, nie widziałem tutaj żadnego samochodu. Naprawdę byliśmy na pustkowiu. Ta wszechobecna cisza zdawała się uspokajać Diarę, na mnie działała jednak odwrotnie. Cisza stanowiła źródło niepokoju. Kiedy las cichł, zbliżało się niebezpieczeństwo. Tęskniłem za dźwiękami, które dudniły w moich uszach, kiedy byliśmy jeszcze w Riverton. Diara była zrelaksowana i odetchnęła z ulgą, a ja chodziłem jak na szpilkach. Zachowywałem czujność i reagowałem, kiedy usłyszałem najmniejszy szmer.

Z gniewem, a może i smutkiem, patrzyłem na drzwi łazienki. Diara chciała dobrze. Zamierzała tylko pokazać mi moje odbicie. Zżerała mnie ciekawość i po raz pierwszy w życiu pomyślałem, że może nie jestem takim potworem, za jakiego się miałem, ale nie dałem rady otworzyć oczu. Prawie skrzywdziłem Diarę, uciekając z łazienki. Nie mogłem tego robić. Miałem dwadzieścia trzy lata, nigdy nie widziałem swojego odbicia i zawsze wmawiano mi, że nie mogę go ujrzeć. Jak więc miałem tak po prostu stanąć przed lustrem i zrobić coś, co napawało mnie strachem?

Podniosłem się z niewygodnej sofy i przeczesałem ręką włosy. Diara leżała skulona na swoim łóżku, oddychając miarowo. Nie miałem pojęcia, kiedy się położyła, ale wyglądała na zmęczoną. Wiedziałem, że przestraszyła się, kiedy znów zacząłem zmieniać się w hybrydę. Strach przejął nade mną kontrolę i zacząłem się rzucać, wymachując rękami, które zwieńczone były już pazurami lycana. Musiałem wyjść i po raz kolejny się uspokoić, a kiedy wróciłem – Diara już spała.

Był wczesny ranek. Słońce musiało niedawno wzejść i przebijało się przez grubą zasłonę chmur. Było zdradzieckie, Diara ciągle powtarzała przecież, że temperatura na zewnątrz utrzymywała się na minusie. Zastanawiałem się, jak to jest poczuć ciepło czy zimno. Przez moment czułem, że się paliłem, kiedy dotknęło mnie światło księżyca. To był jednak inny rodzaj ciepła, w końcu nie było przyjemne, a ja chciałem wierzyć, że to, które dawało słońce, było... dobre.

Poszedłem do łazienki, ale uparcie patrzyłem w podłogę. Szybko się odświeżyłem i postanowiłem wyjść. Czułem głód rodzaju, którego nie potrafiłem zidentyfikować; postanowiłem go jednak zignorować. Ubrałem swoją bluzę, zarzuciłem na głowę kaptur i wyszedłem przez drzwi jak cywilizowany człowiek, którym nie byłem. Znalazłem się na długim korytarzu, który prowadził do głównego holu. Za biurkiem siedziała ta sama kobieta, która dała nam klucze od wynajętego pokoju. Obrzuciła mnie znudzonym spojrzeniem. Diara czasem przypominała mi, bym się witał, ale nie miałem tego we krwi. Ominąłem więc kobietę bez słowa i wyszedłem na zewnątrz.

Samochód, kiedy niedawno tędy przejeżdżał, dawno już znikł. Nie słyszałem go już. Jeep Diary stał na parkingu, zasypany śniegiem po same błotniki, a jakiś niewielki dostawczak wyglądał tak, jakby stał tam już od dobrych paru tygodni.

Od niesamowicie mocnego zapachu rdzy zakręciło mnie w nosie. Kichnąłem i otarłem nos wierzchem dłoni. Stałem przed wejściem, nie wiedząc, dokąd się udać. Przede mną rozciągał się teren, którego nie znałem. Pragnąłem przemienić się i pobiec przez siebie. Chciałem wiedzieć, co znajduje się za górami. Nie znałem świata poza Riverton. To miasto było jego centrum, a przecież słyszałem, że istnieje coś więcej. Zdawało się, że Diara poniekąd także znajdowała się w pułapce, którą znałem. Tkwiliśmy w jednym miejscu z ciążącymi u naszych nóg kulami i nie próbowaliśmy się wyrwać. Byłem zwierzęciem na uwięzi. Więziła mnie rodzina, więziło mnie własne ciało i klątwa.

Czułem pieczenie pod powiekami. Kłami przebiłem dolną wargę, krew powoli spływała po mojej brodzie. Ruszyłem przed siebie, w kierunku głównej drogi. Byłem pośrodku szosy, kiedy usłyszałem otwierające się drzwi motelu i cichy tupot stóp. Odwróciłem głowę, wzorkiem napotykając młodszego brata Diary. Owen przyglądał mi się – widziałem tylko jego oczy, bo jego twarz była owinięta szalikiem, wyglądał jak mumia.

Staliśmy tam, patrząc na siebie. Chciałem kazać mu wrócić do środka i oddalić się. Chciałem złamać swoją przysięgę, przemienić się i poczuć krew. Diara zabiłaby mnie jednak, gdybym zostawił tego dzieciaka samopas. Wróciłem więc na motelowy parking, zbliżając się do chłopca, który wyszedł mi naprzeciw. Dłońmi odzianymi w rękawiczki bez palców odchylił szalik sprzed ust i uśmiechnął się szeroko. Chyba brakowało mu jednego zęba.

– Fajnie, że tutaj z nami jesteś – powiedział, skacząc w najbliższą mu zaspę. – Tylko trochę tutaj nudno.

Przełknąłem ślinę i otarłem spływającą po mojej twarzy krew. Oblizałem usta, słysząc, jak biło jego małe serce. Byłem ciekaw, jak wyglądają jego wspomnienia.

– Nie jesteś na mnie zły? – Nagle podniósł wysoko głowę, by popatrzeć mi w oczy. – Przepraszam, że powiedziałem o tobie kolegom. Oni opowiadali o swoich fajnych tatusiach i braciach, ale mój tata i Diara są nudni. Nie chciałem zdradzać im twojej tajemnicy!

Mówił teatralnym szeptem, jakby dalej wierzył w to, że nie byłem człowiekiem. Bo przecież dla niego nim byłem. Byłem zwyczajnym chłopakiem, przyjacielem jego siostry. Widziałem, że wyczekiwał mojej reakcji, więc skinąłem głową.

– Nic się nie stało – rzekłem, a on nagle rozpromienił się.

– Bałem się, że łowcy potworów cię znajdą i zaczną robić na tobie eksperymenty! Oglądałem u Masona taki film, nie chcę, żeby ciebie też znaleźli! – kontynuował chłopiec, kompletnie mnie zaskakując.

Przez moment nie wiedziałem, jak zareagować. Nigdy nie rozmawiałem z dziećmi. Te, które wabiłem do lasu, zabijałem od razu. Córka mojej kuzynki była trzymana ode mnie z daleka, bo wszyscy wiedzieli, że może być w niebezpieczeństwie. Zabijałem dzieci na oczach swojej rodziny. Kiedyś byli temu przeciwni, ale zrozumieli, że to, co robiłem, jest mroczniejsze. Diara nie bała się zostawić mnie samego ze swoim bratem, chociaż wiedziała, co zrobiłem?

– Siostra wie, że tutaj jesteś? – spytałem, intuicyjnie kucając przed nim.

Pokręcił głową, a jego policzki zaczerwieniły się. Przełknąłem gulę w gardle i zagryzłem szczękę. Diara musiała jeszcze spać, pewnie nawet nie zorientowała się, że Owen wyszedł z pokoju, a ja tak skupiłem się na panującej wokół ciszy, że nie usłyszałem jedynego, najważniejszego dźwięku. Dlatego cisza była niebezpieczna. Tak skupialiśmy się na braku dźwięków, na pragnieniu, by coś usłyszeć, że gdy w końcu do naszych uszu coś docierało, nie byliśmy pewni, czy to nie wytwór wyobraźni.

– Zbudujemy razem bałwana? – Razem z pytaniem w moją stronę nadleciała ulepiona przez Owena śnieżka.

Chłopiec trafił w mój biceps, uśmiechając się szeroko. Chciał ulepić bałwana. Wpatrywałem się w niego z szeroko otwartymi oczami. Słowa i znaczenie były mi znajome, bo gdzieś głęboko w moich ukradzionych wspomnieniach istniało coś podobnego, ale czynności z tym związane brzmiały obco. Owen wychwycił moje spojrzenie i trochę się speszył.

– Nigdy nie lepiłeś bałwana? – zapytał, a ja jak w amoku pokręciłem głową.

– Rodzice nigdy się ze mną nie bawili – powiedziałem cicho, a dziecko, usłyszawszy mnie, uśmiechnęło się jeszcze szerzej. Dzieciak podszedł do mnie, złapał mnie za dłoń i pociągnął w kierunku okna naszego pokoju.

– Diara nauczyła mnie, jak robić bałwana i aniołki. Mama zawsze szykowała dla nas marchewki i węgielki, żeby nasz bałwan miał oczy i nos, ale nie mamy ich teraz. Myślisz, że znajdziemy jakiś kamienie? – Dalej trzymał mnie za rękę, nie zważając na to, że szedłem dość niechętnie. – Diara też mogłaby ulepić z nami bałwana, ale ona ciągle śpi.

W jego towarzystwie czułem się dziwnie. Nie wiedziałem, co powiedzieć i co zrobić. Miał tylko dziesięć lat, zadawał mnóstwo pytań i myślał, że zna moją tajemnicę. Myślał też, że byłem przyjacielem jego siostry i że był ze mną bezpieczny. W rzeczywistości każda sekunda spędzona ze mną prowadziła go do śmierci.

Stanęliśmy tuż pod oknem, Owen puścił mnie i natychmiast upadł kolanami na zaspę, zabierając się za pracę. Patrzyłem na niego uważnie, próbując dojrzeć, co takiego robił. Ulepił kolejną śnieżkę, ale zaraz potem zaczął turlać ją po zaspach, a ona stawała się większa i większa. Gdy zobaczył, że tylko mu się przyglądam, wskazał na moje buty, uśmiechając się.

– Rób to, co ja! – pokierował mną, a ja z jakiegoś powodu poszedłem w jego ślady.

Śnieg był przyjemnie miękki. Dotykałem go gołymi dłońmi, co nie uszło uwadze Owena, ale nie skomentował tego, bo najwyraźniej dobrze szło mi lepienie śnieżki. Chciałem poczuć chłód na dłoniach, ale wiedziałem, że to nigdy się nie stanie. Nawet gdybym przestał przemieniać się w wilka na zawsze, a moje ciało uwięziłoby się w tym czymś z kciukami, nadal nie odczuwałbym zmiany temperatury.

– Dlaczego twoi rodzice się z tobą nie bawili? – Owen znów próbował mnie zagadać. Westchnąłem ciężko, niech mu będzie.

– Zawsze byli zbyt zajęci, a ja musiałem się uczyć – wytłumaczyłem pokrętnie, nie wiedząc, jak ująć to w słowa.

– Krzyczeli na ciebie? Moi krzyczą na Diarę... – Nagle jego głos przesiąkł niewymownym smutkiem.

Zagapiłem się, a moja śnieżka przybrała rozmiar średniej wielkości opony. Ta Owena była nieco mniejsza, więc chłopiec wskazał, bym podniósł jego śniegową kulę i umieścił ją na swojej.

– Nie lubię, kiedy to robią, wiesz? Ona nie jest taka zła – stwierdził po chwili milczenia, wzruszając ramionami. – A tata zawsze tak bardzo się na nią złości. Nie rozumiem go...

Zagryzłem wargę. Obiecałem chronić Diarę i czasem chciałem zabić jej ojca. Pragnąłem po prostu rozpłatać jego ciało i zadać mu tyle bólu, ile on zadał jej. A mimo że Diara przez niego cierpiała, nadal nie chciała jego krzywdy. Nie rozumiałem tego. W moich żyłach płynęła zemsta, dlaczego ludzie tak bardzo się od nas różnili?

– Gdyby coś się stało, uratowałbyś ją, prawda?

– Czy to nadal nie jest oczywiste? – Uniosłem brwi, a mimowolny uśmiech sam wpełzł na moje usta. Nie planowałem tego.

– Ja jestem jeszcze za mały... – powiedział z żalem. Zaraz potem jego oczy zalśniły. – Moja siostra ci się podoba? – To pytanie zbiło mnie z tropu, ale Owen już śpieszył z wyjaśnieniem, jakby spodziewał się, że nie zrozumiem: – Kochasz ją?

I wtedy poczułem chłód. Nie taki, który czuł Owen, kiedy zawiał chłodniejszy wiatr, a policzki robiły się jeszcze czerwieńsze. Ten, który powoli trawił moje ciało wraz ze strachem, który mu towarzyszył. Żeby kogoś kochać, trzeba najpierw znać miłość. Ja jej nie znałem. Nie byłem kochany, nie kochałem siebie. Miłość, którą spotykałem u ludzi, nie dotyczyła lycanów. Nasze serca nie były zdolne do pokochania kogoś innego tak mocno, że bylibyśmy w stanie oddać za tę osobę życie. Nasze serca były z lodu. Gdybym jednak znał miłość i zakochał się w Diarze, tak czy siak nie mógłbym przy niej trwać.

– Nie kocham twojej siostry, Owen – odparłem w końcu, a cały zapał wyparował z jego niewielkiego ciała.

– Dlaczego nie? Przecież jest ładna i taka miła...

Coś chwyciło mnie za gardło. Poczułem, że chłopca ogarnęła nadzieja. Zrozumiałem, że nie mogłem go za to winić. Myślał, że jestem człowiekiem zdolnym do uczuć; i rzeczywiście tak było, ale nawet mnie ogarnęło poczucie winy. Zupełnie, jakbym zrobił coś złego.

– Jest piękna – potwierdziłem bez tchu, uśmiechając się do chłopca. – Ale ja jestem zniszczony. Twoja siostra zasługuje na kogoś lepszego, kiedyś to zrozumiesz.

– Ale ja chcę, żebyście byli razem! Lubicie się! Ja też cię lubię! Zawsze się nią opiekujesz! Diara cię naprawi! – zawodził. Ze środka motelu usłyszałem ciche szuranie, Diara wstała.

– Nie zdoła mnie naprawić. Kiedy dorośniesz, zrozumiesz, że niektórym nie da się pomóc. Ktoś lepiej się nią zaopiekuje, uwierz mi...

Owen chciał powiedzieć coś jeszcze, ja chciałem ukręcić mu kark z wściekłości, a Diara właśnie otwierała okno. Odwróciłem się do niej. Wyjrzała do nas w samej koszulce, która lekko opinała się na jej ciele. Przełknąłem ślinę, uśmiechając się do niej lekko, kiedy tylko nasze spojrzenia się skrzyżowały.

– Co robicie na dworze? Owen, wracaj do środka! – zażądała natychmiast. Wtedy jej wzrok padł na niedokończonego bałwana, którego ulepiliśmy. – Zrobiliście to razem? – Jej oczy przewiercały mnie na wskroś, serce zabiło jej nieco szybciej.

Zgodnie pokiwaliśmy głowami. Diara uśmiechnęła się w sposób, którego nie sposób opisać. Nie wiedziałem, co to oznaczało. Owen zerwał się z miejsca i popędził w kierunku wejścia do motelu, a ja podszedłem do okna. Diara przygryzała wolną wargę, drżąc z zimna. Założyłem jej za ucho kosmyk ciemnych włosów, a ona odetchnęła cicho. Gorący oddech sięgnął mojej szyi, byliśmy teraz tego samego wzrostu.

– Naprawdę pomagałeś mu lepić bałwana? – spytała cicho, prawie zniżając głos do szeptu.

– Tak.

Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, a potem przesunęła się, by zrobić dla mnie miejsce. Wskoczyłem do pokoju przez okno, kiedy Owen otwierał drzwi. Chłopiec także się uśmiechnął, a wreszcie podbiegł do siostry i wtulił się w nią. Ciężko opadłem na sofę, przyglądając się im. Tak wyglądała miłość.

Continue Reading

You'll Also Like

2M 111K 35
Carmen znalazła się na polanie w niewłaściwym czasie - a przynajmniej tak myślała. Młoda wampirzyca nie zdawała sobie jednak sprawy, że ten niewłaści...
28.5K 1.2K 25
Silver nie miała wyboru i musiała szybko dorosnąć. Nieoczekiwane pojawienie się wampirów, sprawiło, że dziewczyna musiała się zmienić. Musiała przetr...
15.2K 12 1
To opowieść o współczesnej wiedźmie, która dostała więcej niżby chciała kiedykolwiek mieć. Nora jest młodą kobietą, którą życie zmusiło do powrotu w...
121K 3.3K 45
Zakończone* Rachel jest piosenkarką i jako jedna z ostatnich włada białą magią oraz czterema żywiołami lecz nikt o tym nie wie. Przez niespełnione ma...