- Usłyszy krzyki wszystkich umierających na raz.

Odparł Deaton.

- I to ją zabije.

Powiedział Stiles.

- Mało tego. Wywiercenie jej dziury to jak przebicie się do reaktora jądrowego. Jej przedśmiertny krzyk zabije wszystkich w okolicy.

Powiedział weterynarz. Złapałam się za głowę.

- Serce zaczęło ci bić szybciej.

Powiedział Scott. Spojrzałam na niego spod byka.

- Moja przyjaciółka może zginąć. Ciekawe czemu wali mi serce?!

Wykrzyczałam.

- Przepraszam.

Dodałam po chwili i oparłam się o stół.

***

- Wchodzimy na oddział zabieramy ją i wychodzimy.

Powiedział Stiles. Opracowaliśmy plan. Nie mogliśmy nic zrobić aby wyciągnąć Lydię... nic legalnie. Mając pod ręką trzech wilkołaków, kojotołaka, kitsune, mega zaradnego człowieka  i mnie to raczej nie powinno być problemu.

- Musimy tylko ominąć sanitariuszy, ochroniarzy, sforsować drzwi  i barierę z jarzębu.

Dodał Scott.

- Macie plan?

Zapytała Kira.

- Ukradłem ochroniarzowi. Jedyny problem jest taki że co noc zmieniają kody.

Powiedział Stiles pokazując nam kartę dostępu.

- To po co ci ona?

Zapytałam.

- Do tego zmierzam. Trzeba ją aktywować.

- Jak?

Przerwał Stiles'owi Liam.

- Trzeba wymusić reset.

Dokończył Stilinski.

- I wtedy karta będzie działać.

Powiedział Isaac.

- Jak to zrobimy?

Zapytała Kira.

- To twoja rola. Musisz wyciągnąć tyle mocy by spowodować awarię.

Powiedział Scott.

- Jeśli zasilanie padnie budynek się zamknie a bardzo tego nie chcemy więc ostrożnie.

Powiedział Stiles. Tłumaczyli Kirze co ma robić i takie tam.

- Doprowadzimy Stiles'a do bramy. Dalej musi iść sam.

Powiedział Scott zwracając się do mnie, Isaac'a i Liam'a.

- Nie koniecznie.

Powiedziałam.

- Jak to?

Zapytał Stiles.

- Mogę wejść z tobą jeśli chcesz.

Odparłam.

- Jesteś istotą nadprzyrodzoną. Nie przejdziesz przez barierę.

Powiedział Liam. Isaac zaśmiał się.

- Przejdę. Nie raz to robiłam. Moja jedna sala lekcyjna jest wykonana z jarzębu. Może nie całkowicie ale bariera działa. Miałam dość omijania tej lekcji i nauczyłam się przez nią przechodzić.

Odparłam. Popatrzyli się na mnie.

- O tym za chwilę. Jakieś pytania?

Powiedział Stiles. Pytania zaczęły lecieć jak pociski z karabinu maszynowego.

- Dużo rzeczy może pójść nie tak.

Powiedział Scott.

- Wszystko może pójść nie tak.

Powiedział Liam.

- To ryzykowne ale... jeśli nie spróbujemy stracimy Lydię. Ona tam dzisiaj umrze i może pociągnąć za sobą wielu niewinnych ludzi.

Powiedział Scott.

- Czas na przygotowania. Widzimy się o zmroku.

Powiedział Stiles. Wszyscy rozeszli się. Ja, Isaac, Liam i Scott pojechaliśmy do szpitala. W końcu poinformuję mamę że przyjechaliśmy. Weszliśmy do szpitala. Przy recepcji stała mama. Popatrzyła na Scott'a a potem dostrzegła wysokiego Isaac'a. Wyłoniłam się zza ich pleców. Mama podeszła do mnie i uściskała mnie mocno. Potem uściskała Isaac'a.

- Kiedy przyjechaliście?

Zapytała.

- W nocy. Zostaniemy na tydzień jeśli się zgodzisz.

Zbędne pytanie. Rodzicielka na moje słowa była wniebowzięta. Zaprowadziła nas do jakiegoś pokoju. Podała Scott'owi czarne worki omijając wzrok Liam'a. Chyba coś się stało.

- Nie wrócicie w żadnym z nich?

Zapytała mama.

- Wrócimy cali i zdrowi. Z Lydią.

Zapewnił ją Scott. Mama poszła po inne worki. Rzuciła nimi w Liam'a.

- Dalej się pani gniewa?

Zapytał Liam.

- Nie. Ale jeszcze raz podnieś rękę na Scott'a to sama cię do takiego wpakuję.

Odparła mama. Ewidentnie coś się stało.

- Gniewa się.

Powiedział Liam szeptem. Zaśmiałam się cicho a na twarz Isaac'a wkradł się uśmiech.

Wilczek ~Isaac Lahey~     WSTRZYMANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz