- Przykre – mówię, szczerze zmartwiona. - Jakby było trochę więcej czasu, to mogłabym ci dać numer do świetnego ortopedy, ale w dwa miesiące to nawet on nic nie zdziała – wzdycham. - Tak czy siak, zadzwonię wieczorem do niego, a nuż da się coś zrobić...
- Naprawdę? Mogłabyś? - ożywia się Jurij.
- No pewnie, szkoda dziewczyny. Zwłaszcza, że jak dalej się będziesz tak martwić, to sam na Igrzyska nie pojedziesz, a tego byśmy nie chcieli, prawda? - puszczam mu oko. - Kto będzie mnie tam irytował jak nie ty...?
- Przyznam, że czasem bywam wredny... Ale zaufaj mi, z Petera też był kiedyś niezły śmieszek – dodaje na swoje usprawiedliwianie. - Po... potem trochę spoważniał i tak mu zostało do dzisiaj – słyszę wahanie w jego głosie, jednak udaję, że nic nie zauważyłam.
- Dobra, przypomnij się z tym numerem, a ja lecę jeszcze pogadać z Nejcem – mówię, poklepując go po plecach. - Idź się przebierz, zadzwoń do siostry i pozdrów ją ode mnie.
- Jasne. Aha, Ala? - woła mnie jeszcze.
- No?
- Przepraszam za tę gazetę wczoraj. Nie powinienem sobie żartować z waszego szczęścia – dodaje, a ja uśmiecham się nieco smutno.
- Nie ma sprawy, już zdążyłam zapomnieć – mówię, jednak robi mi się jakoś ciężko na sercu,
Wszyscy widzą we mnie i Peterze zgraną parę, a prawda jest taka, że powinien się trzymać ode mnie z daleka. Dla własnego dobra. Ja jednak nie potrafię zrezygnować z jego towarzystwa, bo czuje się przy nim po prostu dobrze.
Ale nie na tyle dobrze, by móc w pełni odwzajemnić jego uczucia.
Nejca odnajduję w momencie, w którym miał się właśnie schować w naszym domku. Łapię go za ramię i razem wchodzimy do środka.
- Czego chcesz? -warczy do mnie.
Jestem ciekawa, czy jego postawa jest spowodowana nie najlepszymi wynikami w ostatnich konkursach, czy jego niechęć do mnie ma o wiele bardziej złożone podłoże. Instynkt podpowiada mi, że chodzi raczej o to drugie.
- Próbuję pomóc – mówię spokojnie. - Ale zdaje się, że zanim porozmawiamy o twoich skokach, muszę zapytać, dlaczego tak bardzo mnie nie lubisz – walę prosto z mostu. - I pamiętaj, że cenię sobie szczerość, więc chętnie zniosę nawet najgorszą prawdę.
- Będzie krótko: nie jesteś nam potrzebna – Nejc skwapliwie korzysta z propozycji, by wyrzucić z siebie swoje żale. - Wprowadzasz tylko zamieszanie, mącisz w głowie Peterowi i znowu będzie jak z Katją. A my go potrzebujemy. Chadzasz sobie na konkursy za związkową kasę, a nie ma z ciebie żadnego pożytku – mówi gniewnie.
- Hm, ostre zarzuty – kiwam głową, puszczając mimo uszu uwagę o Katji. Już wcześniej postanowiłam sobie, że jedyną wersję wydarzeń jaką chcę na jej temat usłyszeć, to ta, którą przedstawi mi Peter. - Z tym ostatnim pozwolisz, że się nie zgodzę, bo od dwóch tygodni próbuję wyciągnąć z ciebie, co jest nie tak, ale niestety nie pozwalasz sobie pomóc.
- Nie chcę twojej pomocy – Dezman obraca się do mnie plecami, kończąc rozmowę.
- ...bo jestem dziewczyną? - pytam cicho.
- Nie. Bo nie jesteś facetem.
- Trzeciej opcji nie ma – zauważam bystro. - Więc w sumie na jedno wychodzi.
- I nie jesteś sportowcem.
- Biorąc pod uwagę, że jestem psychologiem sportowym, to pojęcie rywalizacji nie jest mi obce, zwłaszcza że na studiach reprezentowałam uczelnię w narciarstwie zjazdowym, ale skoro twierdzisz, że to za mało... - moje słowa nie wywołują u niego żadnej rekcji, wzdycham więc i próbuje od innej strony. - Nejc, posłuchaj. Nie wiesz, czy będę potrafiła ci pomóc, czy też nie. Nie przekonasz się, jeśli nie spróbujesz. A jeśli okażę się bezsilna, to będziesz mógł powiedzieć „a nie mówiłem", dobra? Daj mi chociaż spróbować. Od tego tu jestem. I właśnie za to, jak już wcześniej zauważyłeś, mi płacą.
YOU ARE READING
Odchodzę, bo kocham
RomanceGdybym tylko mogła pokochać go tak, jak tego pragnę. Tak, jak on tego pragnie. Choć odeszłam, to jakaś część mnie tam pozostała. A odeszłam, bo kochałam. I chyba nadal kocham.
19. Poszczuję cię krokodylem! [11/12]
Start from the beginning