9. Na dobre i na złe [6/6]

57 7 16
                                    

[Alicja]

Klaszczę wraz z innymi i wiwatuję widząc, jak Klemens wspina się na najwyższy stopień podium, gratulując po drodze Severinowi i Fannemelowi. Jest taki szczęśliwy, taki dumny, kiedy z głośników rozbrzmiewa polski hymn. Patrzę na niego, nie mogąc się napatrzeć na jego radość. 

Kiedy milknie muzyka i przestają błyskać blaski fleszy, zeskakuje z podium i podchodzi wprost do mnie, ignorując stojących po drodze dziennikarzy, którzy już wyciągają do niego swoje mikrofony. Porywa mnie w objęcia i mocno do siebie przytula. Śmieję się, żeby mnie puścił, bo połamie mi żebra. W końcu stawia mnie na ziemi i wyciąga przed siebie wiązankę kwiatów.

- To dla ciebie – mówi.

Przyjmuję je z wdzięcznością, bo bukiet składa się głównie z moich ulubionych tulipanów. Nie mogę sobie jednak odmówić małej złośliwości.

- Wolałabym jednak, żebyś wygrał tydzień temu w Wiśle, wtedy dostałabym od ciebie Gustawa – droczę się.

- Zobaczymy, co da się zrobić. Może w styczniu. Albo na Mistrzostwach Polski, jak się uda. – Udaje, że się zastanawia.

- Na Mistrzostwach Polski się nie liczy. Zmarnowałeś szansę, następne LGP dopiero za rok. – Zanurzam jednak nos w tulipanach i zaciągam się ich zapachem.

Klemens wywraca oczami i podpija łyk mojej kawy, którą nieopatrznie zostawiłam bez opieki.

- Fuj, jak możesz pić to zimne świństwo!

- A jak ty możesz ciągle zapominać o tym, że piję to świństwo i nie opłaca się kraść mi kawy? - wzdycham. - Przecież wiesz, że nie znoszę ciepłej, musi być zimna.

- Latem to ma sens, ale zimą? - pyta z powątpieniem.

- Nic nie rozumiesz – wzdycham z politowaniem. - Ile razy mam powtarzać, że tu chodzi o mleko?

- To pij bez!

- Ale bez mleka kawa jest gorzka!

- To posłodź!

- Przecież słodzę! Trzy łyżeczki!

Tak przekomarzając się idziemy w kierunku hotelu, bo busik odjechał już bez nas i czeka nas spacer. Jest jednak ciepło, jak na lipiec przystało, więc wieczorny spacer jest bardzo przyjemny. Po drodze zatrzymujemy się nad rzeką i przez chwilę moczymy nogi, przekomarzając się nadal. 

Odkładam kwiatki na bok, a kiedy się obracam Klemens pryska mnie wodą. Oddaję mu natychmiast, tak że po chwili oboje jesteśmy przemoczeni do suchej nitki. Zawieramy rozejm, siedząc w płytkiej wodzie i śmiejąc się jak głupi do sera. Zbieramy się powoli, a Klemens okrywa mnie przezornie odłożoną na bok bluzą. Wracam się po chwili po zostawione nad brzegiem kwiatki.

Idziemy dalej, nadal lekko drżę, więc skoczek obejmuje mnie ramieniem. Zatrzymujemy się pod hotelem i oddaję mu bluzę.

- Przemoczyłaś ją - mówi z wyrzutem.

- Nie powiem, czyja to wina – kłócę się dalej, a Klemens w odpowiedzi jedynie odgarnia mi z twarzy mokry kosmyk włosów za ucho.

- Dziękuję za kwiaty. Dobranoc. – Całuję go w policzek i chcę odejść w kierunku swojego pokoju, Klemens jednak przyciąga mnie do siebie i zatapia nos w moich włosach. Czuję jego oddech na jego szyi i...

Na szczęście zimny powiew wiatru wywołuje gęsią skórkę na moich przemoczonych łydkach i dreszcz sprowadza mnie na ziemię. Wyrywam się z jego objęć, lekko przestraszona.

- Dobranoc – mówię szybko i odwracam się na pięcie.

- Przepraszam! - woła za mną, jednak oboje wiemy, że tego typu słowa nic nie dają.

- Alicja? - Czyjś głos wyrywa mnie z zamyślenia. Pogrążona we wspomnieniach nawet nie zauważyłam dokąd zawędrowałam.

- O, Kamil... Gratuluję wygranej. – Uśmiecham się na jego widok.

- Dziękuję, choć to chyba Klimek był dziś największym wygranym. - Kiedy nic nie odpowiadam na te słowa, dodaje. – Szukał cię po konkursie, ale znikłaś nagle. Zdaje się, że coś dla ciebie miał.

Przygryzam wargę, nie mogąc znaleźć na to dobrej odpowiedzi.

- Ala...

- Lepiej by było, gdybym nie wróciła, wiesz? - wzdycham nagle. - Ale... Ale byłam za słaba. Wciąż jestem. Jestem jak ćma, którą ciągnie do świecy. Jestem uzależniona od czegoś, co jest dla mnie niebezpieczne...

Kamil patrzy się na mnie dziwnie, ale nic nie mówi.

- Wyjeżdżamy jutro rano, więc widzimy się chyba dopiero w Kuusamo – mówię. - Pozdrów wszystkich i przeproś, że się nie pożegnałam.

Macham mu na pożegnanie i odchodzę w kierunku hotelu. To dopiero pierwszy weekend Pucharu Świata, a ja już zaczynam odliczać dni do konkursów w Planicy.

Czy ktokolwiek może mieć mi za złe, że chcę uciec? Uciec przed samą sobą?


Odchodzę, bo kochamWhere stories live. Discover now