28. Wyjdziesz za niego? [3/5]

29 4 0
                                    


[Alicja]

Kiedy budzę się z okropnym bólem ucha, uświadamiam sobie, że to nie będzie dobry dzień. Gdy wstaję i przemywam twarz wodą, jest już lepiej i jestem w stanie ignorować lekko ćmiący ból. Musiało mnie przewiać na skoczni poprzedniego dnia. Ot, choroba zawodowa, niejako.

- Jesteś jakaś nieswoja - zauważa Peter, kiedy jedziemy na skocznię. - Wszystko okej?

- Chyba coś mnie bierze, odnowiło mi się chyba zapalenie ucha - wzdycham, masując skronie. - Nie przejmuj się, dopada mnie zmęczenie po prostu.

- Na pewno?

- Na pewno. Idź już, pora na was. Będę w sektorze foto - odpowiadam, a Peter całuje mnie i odchodzi.

Siadam na ławce z kubkiem herbaty w ręku i czekam na rozpoczęcie trzeciej serii lotów. Jednak gdy tak sobie siedzę w bezruchu, coraz mocniej dociera do mnie ból. Nabiera intensywności i ewidentnie nie pochodzi z ucha, jak myślałam wcześniej, a z zęba.

Cholerne ósemki.

Ból zęba to najgorsza możliwa klątwa tego świata. Choć przy bólach miesiączkowych bardzo łatwo zmieniam zdanie w tej kwestii. Teraz jednak nie mogę skupić się na niczym poza pulsującym ćmieniem po prawej stronie szczęki. Próbuję uważnie śledzić zawody, jednak obraz rozmywa mi się przed oczami. Jest mi słabo i niedobrze, wiem, że jeżeli zaraz nie łyknę jakiegoś mocnego środka przeciwbólowego to zeświruję z bólu.

Zaraz, tu gdzieś stała karetka...?

Rozglądam się, ale słońce odbite od śniegu oślepia mnie, więc w gratisie otrzymuję światłowstręt. Szczerze powiedziawszy, mam ochotę płakać. Albo krzyczeć z bólu. Wgryźć się w coś... albo lepiej nie.

- Alicja? Alicja, co się dzieje? - Ktoś łapie mnie za ramiona, a ja uświadamiam sobie, że właśnie zsunęłabym się z ławki. Znam ten zapach. I głos.

- Ząb - mamroczę niewyraźnie. - Potrzebuję tabletek. Na już.

- Możesz iść? Nie, dobra, zaniosę cię do waszego domku. - Bierze mnie na ręce, a ja uświadamiam sobie, że to Klemens.

- Co tu robisz? - pytam, wtulając twarz w jego ramię, bo światłowstręt się nasila.

- Seppowi nie spodobał się mój kombinezon. Bywa - odpowiada niefrasobliwie skoczek. - Macie tam coś przeciwbólowego?

- Obawiam się, że zwykły paracetamol mi nie pomoże - odpowiadam. - W środku powinien być Jurij, jego pytaj - radzę mu, gdy otwiera drzwi do naszego domku.

- Mittner? O co chodzi? - Tepes faktycznie jest na posterunku i wytrzeszcza oczy na nasz widok. - Co jej się stało? - zwraca się do Klemensa.

- Ząb ją rozbolał. Macie tu apteczkę? Przyda się końska dawka paracetamolu, albo coś mocniejszego.

- Ona musi wracać do hotelu - zauważa trzeźwo Jurij. - Kurde, wszyscy są zajęci, ja też muszę zaraz lecieć... Może wezwę Petera?

- Nie zawracaj mu głowy, niech skacze. - Kręcę głową, odrywając ją od ramienia Klemensa. W domku panuje półmrok, więc jest mi nieco łatwiej.

- Ja ją odwiozę i tak nie mam tu nic do roboty - proponuje Klemens. - Po drodze podjedziemy do apteki.

- Na pewno? - Jurij marszczy brwi, a ja kiwam głową.

- Na pewno, nic mi nie będzie. Powiedz Peterowi, żeby się nie martwił, muszę to przespać, a rano pojadę do dentysty - uspokajam go.

- Dobra, niech będzie. Dzięki, stary, za pomoc. - Jurij klepie Klemensa w ramię. - Nie zapomnij jej torebki, ma tam klucz do pokoju. Miałaś szczęście, Mittner, że tam był.

- Ano miałam - wzdycham cicho.

- Od tego są przyjaciele. - Klemens ponownie bierze mnie na ręce i zanosi do samochodu. Zamykam oczy i próbuję ignorować ból, ale tabletka, którą dał mi Tepes albo nie działa, albo działa bardzo słabo. Polski skoczek zostawia mnie na chwilę, by zapytać w aptece o jakiś mocniejszy środek i wraca kilka minut później.

- Masz, to powinno pomóc. - Podaje mi tabletkę i butelkę wody. - Stomatolog przyjmuje jutro od dziesiątej, umówiłem cię - dodaje jeszcze, ruszając do hotelu.

- Mój bohaterze - sarkam słabo, robiąc dodatkowy łyk wody.

- Od tego są przyjaciele - powtarza ponownie.

Ból łagodnieje powoli, a mnie ogarnia senność. Przebudzam się, gdy Klemens okrywa mnie kołdrą w moim własnym, hotelowym łóżku. Przysiada obok, postawiwszy na szafce nocnej butelkę w wodą i paracetamol.

- Chcesz przepaskę na oczy? - pyta cicho.

- Wystarczy, że światło będzie zgaszone. Zresztą najlepiej będzie, jak pójdę spać.

- Zostać z tobą chwilę?

- Poradzę sobie, idź lepiej. Później przyjdzie Peter - przypominam mu.

- Fakt. - Klemens uśmiecha się krótko. - W aptece dali mi tylko jedną tabletkę, bo jest bardzo silna, ale powinna działaś co rana. A potem uratuje cię dentysta.

- Dziękuję ci. Nie musiałeś tego robić - zauważam.

- Miałem pozwolić, żebyś runęła jak długa na tych trybunach? - Klemens unosi w górę brew. - Alicja, ja wiem, że... Ale to tylko zwykła ludzka uprzejmość. Zrobiłabyś przecież to samo.

- Nie musiałabym, bo twoje ósemki chciały cię zabić trzy lata temu - kłócę się sennie. - Idź już, Klemens, muszę się przespać. Daj tylko znać tym głąbom, żeby mnie nie budzili, dobra?

- Dobra. - Klemens kiwa głową i bez pożegnania wychodzi, pilnując tylko, by nie trzasnąć drzwiami i by nie dotarło do mnie światło z korytarza.

A ja zasypiam, że świadomością naprawdę najwyższy czas ponownie od niego uciec. Bo choć żadne z nas tego nie chce, los wciąż krzyżuje ze sobą nasze ścieżki. I, jakikolwiek ma dla nas plan, nie chcę w nim Klemensa. Prócz tego, nie chcę na razie żadnych zmian w moim życiu. Na wszystko przyjdzie czas.

Najgorsze jest to, że tylko przy nim nie czuję się samotna. Tylko on rozumie, co mnie dręczy, bo oboje tkwimy w tym tak samo mocno.

Tym bardziej najwyższa pora definitywnie odsunąć go od mojego życia. Tak, żeby nasze ścieżki w końcu przestały się krzyżować.

Odchodzę, bo kochamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz