[Peter]
Budzą mnie promienie słońca na mojej twarzy. Na szyi czuję rytmiczne łaskotanie, które, gdy tylko uchylam powieki, okazuje się oddechem Alicji. Odgarniam jej ostrożnie włosy z twarzy i całuję delikatnie najpierw jedną, a potem drugą powiekę. Marszczy nos, całuję ją więc i tam, po czym z uśmiechem obserwuję, jak budzi się nieśpiesznie.
- Która godzina? - pyta, otwierając jedno oko.
- Nie mam pojęcia - odpowiadam z rozbrajającą szczerością. - I niespecjalnie mnie to interesuje. Dzień dobry. - Całuję ją długo.
Czuję jak jej usta rozciągają się w lekkim uśmiechu pod tym pocałunkiem. Przesuwam dłonią po jej nagim ramieniu, a na jejo powierzchni pojawia się gęsia skórka.
- Dzień dobry. Mogłabym się tak budzić codziennie. - Unosi się na łokciu i spogląda na mnie z góry. - Ale naprawdę muszę wiedzieć, która jest godzina.
- Myślę, że akurat taka, by nie spóźnić się na śniadanie, więc możemy tu jeszcze trochę poleżeć - odpowiadam, przyciągając ją znów do siebie, Ala jednak kręci głową.
- Wytrzymasz jeszcze te parę dni. Idź pod prysznic, bo inaczej się mimo wszystko spóźnimy. - Żartobliwym gestem wypycha mnie z łóżka.
- Dobrze, już dobrze... - Ściągam ręcznik z oparcia krzesła i zerkam na nią z ukosa. - Idziesz?
- Mój szampon został w moim pokoju, poczekam tutaj.
Całuję ją jeszcze raz prędko i zamykam się w łazience. Biorąc szybki prysznic, po raz kolejny układam sobie w głowie plan na najbliższe dni. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik, nic nie ma szansy pójść nie tak. O ile moi bracia nie nawalą i dopilnują Alicji, by znalazła się na właściwym miejscu o odpowiednim czasie, to wszystko wyjdzie idealnie.
Nie dopuszczam do siebie myśli, że mogłaby się nie zgodzić. Dzisiejszy poranek tylko utwierdza mnie w tej myśli. Wystarczy jej jedno słowo, by tak było już zawsze.
Co może pójść nie tak?
Kiedy wychodzę z łazienki, dostrzegam ją stojącą przy oknie. Owinięta prześcieradłem obserwuje wstające nad górami słońce. Jest coś bardzo uspokajającego w tym widoku. Na chwilę zapominam gdzie jestem i co tutaj robię. Mógłbym tak na nią patrzeć godzinami.
Podchodzę do niej i całuję po szyi, obejmując lekko. Odchyla lekko głowę do tyłu, gdy moje dłonie zaczynają błądzić po jej ciele. Widzę, jak przygryza dolną wargę i wiem, co zaraz powie - że mam być cierpliwy, że jeszcze tylko parę dni. Że mam się skupić. Że musimy iść na śniadanie. Że...
- Czy pan się aby nie zapomniał, panie Prevc? - pyta niespodziewanie niskim, chrapliwym głosem.
- Może odrobinę... - odpowiadam, całując ją w kark. - Mam przestać?
Milczy dość znaczną chwilę, podczas której nie próżnuję. Wzdycha cicho, gdy w końcu odpowiada:
- Nawet nie próbuj... Jednak spóźnimy się na to śniadanie.
- Uwielbiam fakt, że zaczęłaś mówić "my" - szepczę jej do ucha, po czym biorę ją na ręce i zanoszę z powrotem do łóżka.
...a przynamniej taki miałem zamiar, bo w tym momencie rozlega się pukanie do drzwi. Nie powiem, żebym był zaskoczony. Nie da się ukryć - na chwilę prywatności będziemy mogli sobie pozwolić dopiero za parę dni.
- Tepes? - pyta z westchnieniem Alicja, wyplątując się z moich objęć.
- Najprawdopodobniej - odpowiadam, a ona zbiera swoje rzeczy i znika w łazience.
CZYTASZ
Odchodzę, bo kocham
RomanceGdybym tylko mogła pokochać go tak, jak tego pragnę. Tak, jak on tego pragnie. Choć odeszłam, to jakaś część mnie tam pozostała. A odeszłam, bo kochałam. I chyba nadal kocham.