24. Nieprzekraczalne bariery [4/5]

29 4 0
                                    

[Peter]

Następnego ranka budzę się jakimś cudem tuż przed budzikiem, który szybko wyłączam, by nie obudził Alicji. Odgarniam jej czule włosy z twarzy i całuję w czoło. Mruczy coś pod nosem, jednak się nie budzi.

Wstaję ostrożnie i ogarniam nieco bałagan, który po sobie zostawiliśmy na podłodze, po czym po cichu wychodzę z sypialni i idę do kuchni przygotować jakieś śniadanie. Zerkam na zegarek, który pokazuje dość późną godzinę, ale nie mam zamiaru się śpieszyć. Nie dziś.

Myślę, że mógłbym się tak budzić do końca życia. Przy niej.

Być może będzie mi to dane, wszystko zależy od Alicji.

Wciągam z lodówki zakupione wczoraj produkty i przygotowuję sadzone jajka i grzanki na maśle. Kiedy już niemal wszystko jest gotowe i mam iść budzić Alicję, czuję jak obejmuje mnie od tyłu i całuje w ramię.

- Ładnie pachnie. Czemu mnie nie budzisz? Późno już - zauważa.

- Właśnie miałem po ciebie iść - odpowiadam, a Ala odsuwa się, bym mógł rozłożyć jedzenie na talerze. - Czy ty masz na sobie... moją koszulkę? - dziwię się.

- Mhm, nie mogłam znaleźć swojej. A ty masz moje spodnie od dresu - odpowiada, związując zmierzwione włosy gumką. - Zaleję herbatę, co?

- Sama mi dałaś te spodnie... - odpowiadam.

- Żebyś nie świecił gołym tyłkiem, ale cóż, chyba nie do końca wyszło - odpowiada z łobuzerskim uśmiechem.

- Smacznego. - Stawiam przed nią talerz i obracam się jeszcze po kubki.

- Wygląda bardzo apetycznie. - Uśmiecha się Ala i wgryza się w grzankę. - Szkoda, że musimy się śpieszyć, o czternastej masz trening, a jeszcze musimy podjechać do was po rzeczy. No i po Cene - śmieje się.

- Spokojnie, delektuj się - odpowiadam, zerkając na telefon. - Tepes właśnie mi napisał, że Janus odwołał trening, ma wiać aż do nocy. Mamy popracować nad motoryką we własnym zakresie.

- Czyli jogging? - pyta domyślnie, a ja kiwam głową. - To faktycznie nie musimy się śpieszyć. Ale i tak chciałabym jechać do ciebie, bo chcę umyć głowę, a żeby to zrobić muszę pożyczyć od Katki suszarkę.

- Nie ma sprawy, pojedziemy, gdy tylko będziesz gotowa. - Całuję ją ponad stołem i ścieram okruszki z jej policzka.

- Tylko zadzwoń najpierw do Cene, czy jeszcze nie śpią. Z tego co wiem, poszli spać dopiero po drugiej, więc to może różnie wyglądać, jak znam Katkę. Lubi sobie pospać. - Uśmiecha się nieco złośliwie.

- Cóż, my też poszliśmy o tej porze spać. Tak jakby - poprawiam się, dostrzegając uniesioną brew Ali.

Uśmiechamy się do siebie tym uśmiechem, który wyraża niemal wszystko. To co się między nami wydarzyło dało mi pewność, której potrzebowałem. Dało mi pewność, że oboje mamy takie samo wyobrażenie o naszym związku i naszej przyszłości. O tym, że chcemy tę przyszłość budować wspólnie.

I już nic nie stoi między nami. Zupełnie nic.

- Jedziemy? - pyta Ala pół godziny później, rozglądając się po mieszkaniu w poszukiwaniu kluczy, które podaje jej z półki w maleńkim przedpokoju, gdzie położyła je wczorajszego wieczora.

- Tak, możemy. - Kiwam głową i schodzimy do samochodu, trzymając się za ręce. - Chyba masz rację - mówię nagle, kiedy stoimy na światłach przy wyjeździe na główną drogę.

- Wiem że mam, ale oświeć mnie: w jakiej sprawie? - droczy się ze mną Alicja, a ja uśmiecham się kącikiem ust.

- Chodzi mi o twoją rezygnację. To faktycznie byłoby nie fair względem chłopaków, stawiałoby ich w głupiej sytuacji - wyjaśniam. - Chyba już teraz tak jest. Nie dostrzegałem tego, przepraszam - dodaję, uświadamiając sobie, że być może dlatego Ala tak długo starała się trzymać mnie na dystans, nawet wbrew sobie.

Odchodzę, bo kochamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz