26. Bez niej nie byłoby mnie tutaj [7/8]

32 4 0
                                    

[Alicja]

Oglądanie Kici odbierającej złoty medal Igrzysk Olimpijskich to najlepszy widok dzisiejszego dnia. No, może oprócz Katki na Skypie zasypującej mnie swoją szaloną radością i masą zdjęć Cene na podium, mimo moich protestów, że nie musi, bo widziałam to wszystko na żywo.

No i oprócz Petera, który tylko przez jakiś kwadrans narzekał, że ma silne daja vu sprzed czterech lat, a potem dał się mi porwać na świętowanie przez całe przed- i popołudnie. Oczywiście, najpierw musiałam spławić Tepesa, co nie było takie proste, bo wszystkie argumenty odbijały się od niego, jak groch od ściany.

- Stary, daj spokój - zirytował się w końcu Peter. - Co jak, co, ale w świętowaniu sukcesu ze swoją dziewczyną nie potrzebuję pomocy. Od kilku lat jestem dorosły i naprawdę wiem, jak to się robi.

Tepes dał za wygraną, a my poszliśmy świętować.

Maciek na najwyższym stopniu podium pomiędzy dwoma Prevcami wygląda, jakby był z innej bajki i chyba faktycznie wciąż jest w nieco innej rzeczywistości, mimo iż od jego finałowego skoku minęła niemal doba.

Zresztą, kto by mu się dziwił?

Stoję pomiędzy Jurijem i Nejcem, którzy nagrywają całą dekorację na telefonie, ja sama robię kilka zdjęć. Gdy rozbrzmiewa hymn, opuszczam rękę i wpatruję się w Maćka, który z dumnie wypiętą piersią z trudem zdaje się powstrzymuje łzy wzruszenia. Ja, patrząc na niego również. Nie śpiewa, co wywołuje oburzenie reporterów jakiejś niszowej gazety, którzy stoją nieopodal, ale nie dziwię się, że odebrało mu mowę. Sama miałabym problem otworzyć usta na jego miejscu.

Potem następuje chwila dla fotoreporterów i niedługo potem wyrzucają ich ze sceny, by zrobić miejsce dla bobsleistów. Przepycham się przez tłum w kierunku kulis, po drodze łapiąc spojrzenie Klemensa, który uśmiecha się do mnie krótko. Jeden rzut oka wystarcza mi, by dostrzec, że czwarte miejsce wcale go nie ubodło. Jestem dumna, że potrafi cieszyć się sukcesem kolegi, to znaczy, że zrozumiał, to o czym mu zawsze mówiłam.

Bycie najlepszym nie zawsze jest jednoznaczne ze zwycięstwem. Prawdziwa wielkość objawia się poprzez sposób, w jaki znosi się porażki.

Ten test Klemens zdał na piątkę.

Szczerze powiedziawszy, Peter również.

- Teraz brakuje mi jeszcze tylko jednego koloru. - Całuje mnie na powitanie, choć rozstaliśmy się niespełna godzinę wcześniej. - Czyli muszę jeszcze skakać co najmniej cztery lata - wzdycha, oglądając medal, po czym ściąga go z szyi i mi go podaje.

- Jest jeszcze drużynówka - zauważam, ważąc medal w dłoni. - Ciężki - stwierdzam, oddając mu go i ruszamy w kierunku busa. Tuż przed nami idzie Cene z telefonem przyklejonym do ucha. Nawet z tej odległości słyszę radosne okrzyki Katki.

- Noszenie go nie może być łatwe, skoro ma przypominać o pracy włożonej w to, by go zdobyć - mówi Peter. - Ponoć brąz jest lżejszy od srebra, a srebro od złota. Tak słyszałem - dodaje.

- To by było bardzo symboliczne - zgadzam się z nim. - Ćwicz mięśnie szyi, wszystko przed tobą.

- No, z Polakami będzie ciężko, tylko na nich spójrz. - Wskazuje biało-czerwonych, nagrywających właśnie jakiś śmieszny filmik, zapewne na Instagram Kota. - Wszyscy się dzisiaj zmieścili w dwudziestce!

- Wy też - przypominam mu. - Nic nie planuj, co wyjdzie, to wyjdzie. Masz jedno zadanie, pamiętasz? - Przytulam się do niego, a on opiera brodę o czubek mojej głowy.

- Robić swoje, najlepiej, jak potrafię - odpowiada.

- No. Wynik to tylko liczba, nie zapominaj o tym - dodaję jeszcze i w tym momencie od grupy Polaków odrywa się świeżo upieczony Mistrz Olimpijski i podchodzi do nas wciąż nieco oszołomiony.

Odchodzę, bo kochamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz