18. To nie tak, jak myślisz! [8/10]

39 3 0
                                    

[Alicja]

Rozbudzam się powoli, jednak leżę z zamkniętymi oczami, próbując ogarnąć myślami wydarzenia poprzedniego wieczoru. Być może dlatego dopiero po chwili uświadamiam sobie, że moja poduszka oddycha i pulsuje w rytmie bicia serca.

Gwałtownie otwieram oczy i napotykam zaskoczone spojrzenie Petera, który chyba też się właśnie obudził. Z moją głową na swojej piersi.

- Co ty, do cholery, robisz w moim łóżku...?! - syczę spanikowanym szeptem, gorączkowo się zastanawiając, czy aby na pewno pamiętam wszystkie szczegóły wczorajszego wieczoru. Wychodzi na to, że tak.

- Zasadniczo to właśnie chciałem cię zapytać o to samo... - mówi powoli, a ja unoszę się na łokciu i rozglądam się po pokoju.

Kombinezony powieszone na szafie, plastron z najwyższym numerem niedbale przewieszony przez oparcie stojącego nieopodal krzesła oraz kaski ułożone przy ścianie przekonują mnie, że rzeczywiście to Peter ma prawo być bardziej zaskoczony ode mnie. Ostatecznie przemawia do mnie śpiący na sąsiednim łóżku Jurij, który właśnie przeciąga się szeroko, jednak zamiera w połowie tego gestu, kiedy jego spojrzenie pada na naszą dwójkę.

- To nie tak jak myślisz...! - wołam wraz z Peterem jednym głosem, mocniej podciągając kołdrę pod brodę, bo mój wzrok pada na porzuconą na podłodze wczoraj wieczorem sukienkę i przypomina mi o mojej „piżamie". A raczej jej braku.

- O cholera, Prevc... Mogłeś mnie chociaż uprzedzić, to wyniósłbym się do Kranjca na tę jedną noc... - mówi Jurij, oczywiście nie bez złośliwego uśmiechu.

- Ja po prostu pomyliłam piętra... - jęczę cicho, jeszcze mocniej owijając się kołdrą, przy okazji zabierając ją Peterowi, który okazuje się być ubrany niewiele bardziej ode mnie.

No pięknie.

- Jasne – sarka Tepes, nie dając wiary moim słowom i lustruje nas uważnym spojrzeniem. - Dobra misie, ja idę się myć, a wy ustalcie jakieś wspólne zeznania – mówi z głupim uśmiechem i rzeczywiście znika za drzwiami do łazienki.

Przenoszę wzrok na Petera, który przygląda mi się dziwnie.

- Naprawdę pomyliłaś piętra...? - pyta, a ja w odpowiedzi jedynie wywracam oczami. - Ile ty wczoraj wypiłaś...?

- Jedną lampkę szampana więcej niż ty – mówię zgodnie z prawdą. - A teraz jakbyś był uprzejmy się na chwilę odwrócić...

- Po co? - dziwi się.

- Chciałabym się ubrać – informuję go chłodno, bo naprawdę nie jestem w nastroju do żartów. - To, że przez przypadek wlazłam ci w nocy do łóżka, jeszcze nie czyni ze mnie ekshibicjonistki – ironią maskuję swoje zażenowanie, bo tak naprawdę jest mi cholernie głupio. Choć... moja wyobraźnia po raz kolejny zaczyna pracować wbrew mojej woli.

Peter posłusznie odwraca się, a ja błyskawicznie zakładam sukienkę i oddaję mu kołdrę.

- Pomóc ci z zamkiem? - pyta, odwracając się, a ja szybko kręcę głową.

- Już sobie poradziłam – jedyne o czym teraz marzę to uciec stamtąd jak najszybciej. Z różnych względów. Wciskam więc szybko buty na nogi i ruszam w kierunku wyjścia.

- Ala...? – woła mnie jednak Peter, siadając na łóżku i rozglądając się w poszukiwaniu spodni. - Wyspałaś się przynajmniej? - pyta.

- Nie, jesteś potwornie kościstą poduszką – odpowiadam, nie mogąc sobie darować tej małej złośliwości.

- Ostatnio w busie nie narzekałaś... - oponuje skoczek.

- Ale wtedy byłeś bardziej ubrany – zauważam cierpko, aczkolwiek nie bez uśmiechu. - Widzimy się na skoczni, śniadanie jem dziś z Kasią na mieście – informuję go, z dłonią już na klamce. - A i zrobisz coś jeszcze dla mnie?

Odchodzę, bo kochamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz