30. Odchodzę, bo kocham [2/7]

28 4 0
                                    


[Alicja]

Ostatni konkurs w tym sezonie. Mój ostatni, jako psychologa w tej kadrze. Jeszcze nie wiem, gdzie będę pracować w przyszłości, ale to już na pewno nie jest moja bajka. Oddzielenie spraw prywatnych od zawodowych stało się niemożliwe. Muszę znaleźć inną ścieżkę.

Ale wiem, że mam przy sobie kogoś, kto będzie mnie wspierał mimo wszystko.

Wzdycham cicho, zaciągając się jednocześnie powietrzem, które pachnie już wiosną. Choć do rozpoczęcia konkursu jest jeszcze chwila, wiatr już niesie podekscytowane głosy tłumu, flagi łopoczą, ludzie śpiewają. Oznaki radosnego oczekiwania.

Ja sama chyba też na coś czekam, całkiem podświadomie. W końcu... coś się kończy, coś zaczyna.

Pytanie tylko - co?

W głębi serca chyba wiem, co. Opieram się ciężko o barierkę i oddycham głęboko. Jeszcze tylko dzisiejszy dzień i upragnione wakacje. Będę mieć czas, by wszystko przemyśleć, poukładać i zaplanować. By podjąć różne decyzje, te ważne, jak i te mniej ważne.

- Alka? Chodź może bliżej, co? - Katka ciągnie mnie za łokieć, w kierunku pierwszych rzędów.

- Po co? Tutaj lepiej widać... - Marszczę brwi.

- Musisz być na samym przedzie... Kto jako pierwszy pogratuluje zwycięzcy, hm? - śmieje się, a ja zerkam na nią podejrzliwie.

- Ty coś wiesz - stwierdzam nagle, stając i zaplatając ręce na piersi. - Kaś? - dopytuje się stanowczo, wbijając w nią swoje spojrzenie.

Moja przyjaciółka wzdycha ciężko.

- Nic nie wiem. Cene prosił mnie tylko, żebyśmy stanęły jak najbliżej i żebym ci nic nie mówiła - odpowiada, ale wiem, że to tylko półprawda.

- Zupełnie nie potrafisz kłamać - wzdycham, ale idę posłusznie za nią.

- Przecież nawet nie muszę - odpowiada cicho. - Prawda? - Zerka na mnie z ukosa, a ja chwilę analizuję jej słowa.

A kawałki układanki posłusznie wskakują na swoje miejsce, choć obraz, który przedstawia nie do końca chce dotrzeć do mojej świadomości.

- Chyba nie musisz... - szepczę.

Czyżby Peter naprawdę chciał otworzyć nowy rozdział? I to bardzo dosłownie? Dzisiaj? Tutaj?

Kręcę głową z niedowierzaniem, a Kasia przygląda mi się zatroskana.

- Wszystko w porządku? Ala?

- W porządku - zapewniam ją ze słabym uśmiechem. - Po prostu... Wciąż czuję taką wewnętrzną niepewność i sama nie wiem, czego się po sobie spodziewać. Wolę być przygotowana na każdą ewentualność, bo zaskoczona mogę... spanikować. Jak zwykle - wzdycham.

- Ala, nie uciekniesz. Nie spanikujesz. - Kasia łapie mnie mocno za ramiona. - Przecież nie masz się czego bać. Wszystko jest już dobrze, tak? - Spogląda mi prosto w oczy.

- Tak - odpowiadam z niezachwianą pewnością i obie obracam się z kierunku skoczni, bo rozpoczyna się konkurs. - Ej, Kaś?

- Nie musisz mi dziękować, po to tu jestem, żeby kopać cię w tyłek. - Wywraca oczami.

- Chodziło mi akurat o to, że tutaj naprawdę kiepsko widać, ale dzięki. Chyba faktycznie potrzebowałam kopniaka. - Uśmiecham się do niej, a ona ponownie wznosi oczy do nieba. Nie wiem, czyje obawy bardziej próbuję uśpić - jej, czy moje własne.

- Co ty byś beze mnie zrobiła? - pyta retorycznie, po czym podskakuje radośnie po doskonałym skoku Domena. - Widziałaś to? Jak wygryzie mi Cene z dzisiejszego podium, to go zamorduję!

- Cene ma już swoją pulę nagród do odebrania dzisiaj, nie bądź zachłanna - studzę jej zapał. - Daj się młodemu nacieszyć.

- Przyganiał kocioł garnkowi - prycha Kaś i przekomarzamy się tak niemal do końca pierwszej serii.

Uśmiecham się przelotnie do mijających nas Polaków, zamieniam kilka słów z Nejcem, który w międzyczasie przedstawia mi swoją dziewczynę i szukam wzrokiem Petera. Muszę z nim porozmawiać. Jeżeli moje podejrzenia są słuszne...

Nie chcę zamieszania. Wiem, że posłucha mojej prośby i da mi jeszcze trochę czasu. Da mi przestrzeń, której potrzebuję, by na spokojnie przemyśleć własne uczucia. Nadal mam wrażenie, że wkładam maskę nawet przed samą sobą. Maskę, której nie potrafię ściągnąć, bo boję się tego, co zobaczę pod spodem.

Muszę się upewnić, że Peter o tym wie. Że pamięta o tym, jak łatwo mnie spłoszyć, jak ciężko jest mi określić własne uczucia. Jak ciężko jest mi się przyznać do nich nawet przed samą sobą.

- Zaraz wracam - szepczę Kaś do ucha. - Idę po herbatę i spróbuję złapać Petera po skoku, ok?

- Mhm - odpowiada, wbijając wzrok w skocznię, bo już za parę minut, gdy służby techniczne skończą naprawiać zeskok po niegroźnym upadku Freitaga, na belce ma się pojawić Cene.

Oglądam się na nią przez ramię. Jasne włosy wypadły jej spod czapki, a wiatr zawiewa je jej na twarz. Odgarnia je niecierpliwie, z lekkim uśmiechem. Jakiś niepokój ściska mnie za serce, a ten obraz mocno odciska się w mojej pamięci. Kręcę głową pozbywając się tego uczucia i przedzieram się przez tłum w kierunku stoiska z gorącymi napojami.

Odchodzę, bo kochamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz