18. To nie tak, jak myślisz! [2/10]

43 5 0
                                    

[Klemens]

Po przyjeździe do Ga-Pa rozglądałem się za wozem Słoweńców, nawet nie zdając sobie sprawy z tego co robię. Szybko jednak uświadomiłem sobie, że ponownie są zakwaterowani w innym miejscu i poczułem z tego powodu zupełnie niezrozumiały zawód.

A raczej zupełnie zrozumiały.

Bo przecież to tam jest Alicja.

Tym razem dzielę pokój z Maćkiem i Jankiem, który od konkursu w Obersdorfie jest nieskory do żartów. Podobnie jak i mnie, nie wszystko poszło po jego myśli i zgodnie z turniejową tradycją, ten który gorzej spisze się w noworocznym konkursie zostanie wymieniony na innego zawodnika na austriacką część Turnieju.

A ja nie mogę sobie na to pozwolić.

Noc mija mi na niespokojnych snach, pełnych dziwnych wizji. Wizji, które w swej nierealności są bardzo przyjemne. Wizji, na które pozwolić sobie mogę jedynie w snach.

Kiedy więc schodzę rano na śniadanie, absolutnie nie czuję się wyspany. Niemrawo zabieram się za smarowanie chleba masłem, rozmyślając jak silnie przywiązany jestem do Alicji, że nie mogę zapomnieć o niej nawet na kilka chwil.

W zamyśleniu kończę śniadanie i wracam do pokoju, by przygotować się do popołudniowego treningu, jednym uchem rejestrując gniewne mamrotanie Janka, który nie może znaleźć swoich rękawiczek.

Nie może tak być. Jeśli nie chcę postradać zmysłów, muszę nauczyć się nie oglądać ciągle wstecz. Muszę nauczyć się, że Alicja należy już do przeszłości, do której nie powinienem wracać. Należy do przeszłości, mimo iż jest tak blisko.

Wiem, że nie będzie to łatwe. Ale muszę spróbować.

Muszę spróbować zapomnieć o tym, co do niej czuję.

Bo wątpię, by udało mi się przestać czuć.

Przestać ją...

- Klimek, odbierzesz w końcu ten cholerny telefon, czy mam go wypieprzyć za okno...?! - z zamyślenia wyrywa mnie głos zirytowanego Janka, który pakuje się przed wyjściem na trening, gniewnie wrzucając rzeczy do torby.

Porywam telefon ze stolika i ostatniej chwili naciskam zieloną słuchawkę, nawet nie zerkając na wyświetlacz.

- Już się bałam, że nie odbierzesz.... Czemu nie zadzwoniłeś wczoraj? - słyszę zmartwiony głos Agnieszki.

Wychodzę na korytarz, by nie drażnić Janka jeszcze bardziej i opieram się o ścianę koło drzwi do naszego pokoju.

- Przepraszam, wyjeżdżaliśmy w wielkim pośpiechu i kompletnie o tym zapomniałem – mówię, z przykrością uświadamiając sobie, że zbyt często zapominam o tym by do niej zadzwonić.

- Nie szkodzi, domyśliłam się – uspokaja mnie. - Po prostu się martwiłam. Jak się trzymasz?

- W porządku – odpowiadam, wiedząc, że ma na myśli mój nieudany konkurs. Doskonale mnie zna i wie, jak mocno potrafię przeżywać tego typu porażki. - Wypadek przy pracy, który już się nie powtórzy.

- To dobrze, pamiętaj, że razem z Klimkiem mocno trzymamy za ciebie kciuki! - mówi, a ja uśmiecham się na myśl o naszym małym synku.

- Właśnie, jak Klimek? Przeszedł już mu ten katar? - pytam, siadając na ziemi.

- Tak, posmarkał trochę, ale po tej maści, którą dał lekarz od razu mu przeszło – uspokaja mnie. - Dobrze, ja już ci nie przeszkadzam, bo zdaje się, że zaraz masz trening. Zadzwonię wieczorem, okej...?

- Tak, do usłyszenia – odpowiadam.

- Kocham cię.

- Ja ciebie też – rozłączam się i przez chwilę wpatruję się w drzwi naprzeciw mnie.

Muszę się postarać. Jeśli nie dla siebie, to dla Agnieszki. I dla Klimka. Bo oni też we mnie wierzą i trzymają za mnie kciuki. Świat przecież nie kończy się na Alicji, czas najwyższy by to do mnie w końcu dotarło.

- Klemens, a ty się dobrze czujesz...? - w drzwiach pojawia się Dawid. - Czemu stalkujesz moje drzwi...? - pyta podejrzliwie.

- Uciekłem przed wkurzonym Jankiem – odpowiadam.

- No, dzisiaj bez kija to nie ma co do niego podchodzić... Okres ma czy, jak...? - zastanawia się na głos, drapiąc się po blond brodzie. - Ale lepiej się już zbieraj, bo i tak jesteśmy spóźnieni – informuje mnie, więc podnoszę się i wracam do pokoju po swoje rzeczy.

Na skoczni skupiam się na rozgrzewce, a dźwięk na odtwarzaczu MP3 podkręcam bardziej niż zazwyczaj, by zagłuszyć chęć rozglądania się w poszukiwaniu Słoweńców. Moim planem na dziś są dobre kwalifikacje, by mieć dobrą pozycję wyjściową w jutrzejszym konkursie. Chcę udowodnić, zwłaszcza sam sobie, że potrafię zapanować nad swoimi uczuciami i nie poddawać się im podczas zawodów.

Chcę sobie udowodnić, że wcale nie potrzebuję Alicji.

Dlatego może Maciek zwraca na siebie moją uwagę, dopiero kiedy mocno mną potrząsa.

- Klimek, coś ty dziś taki nieobecny...? Pytałem, czy nie widziałeś Ali – mówi, kiedy już ściągam słuchawki, w których wciąż dudni moja energetyczna playlista. - Chciałem z nią porozmawiać jeszcze przed kwalifikacjami...

- Nie, nie widziałem jej... A Tepesa pytałeś? Albo Prevca? - proponuję.

- No, oni właśnie też jej nie widzieli... - wzdycha zmartwiony Maciek. - Naprawdę nie wiesz, gdzie może być...?

- Pewnie zaszyła się z Kasią w jakiejś kawiarni – mówię po chwili zastanowienia. - Mogą gadać godzinami i jeszcze im mało, a przecież teraz mają niepowtarzalną okazję...

- Okej, to ja się za nimi rozejrzę. Dzięki, Klimek! - klepie mnie po łopatce i rusza w swoją stronę.

A ja ponownie zakładam słuchawki i wracam do rozgrzewki. Zdaje się, że mam dziś kwalifikacje do wygrania.

Odchodzę, bo kochamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz