24. Nieprzekraczalne bariery [3/5]

27 4 0
                                    

[Alicja]

Gdy zamykam za sobą drzwi, przez dłuższą chwilę nie mogę się ruszyć. Słyszę zza drzwi skrzypnięcie łóżka, które świadczy o tym, że Peter położył się spać i dopiero wtedy odsuwam się od nich i na nogach jak z waty docieram do kanapy, na którą opadam bez sił.

Znowu uciekłam, choć sobie obiecałam, że już nigdy więcej tego mu nie zrobię. Ale nie mogłam nad tym zapanować, wystraszyłam się.

Wystraszyłam się, bo już kiedyś znalazłam się na podobnej granicy. Na granicy, z której w ostatniej chwili zawróciłam.

A i tak okazało się, że uczyniłam to zbyt późno.

- Musimy to uczcić! - śmieję się, otwierając drzwi do hotelowego pokoju.

- Ech, to przecież nic takiego. To tylko lato - odpowiada, skromnie wzruszając ramionami.

- Nie marudź, tylko szukaj korkociągu, a ja przyniosę wino. Miało być prezentem dla Katki, ale kupię na lotnisku drugie - mówię i przechodzę do sąsiedniego pomieszczenia, gdzie leży moja walizka. - Może być białe? - wołam, odnajdując butelkę.

- Może być. Ale nie ma korkociągu - odpowiada zmartwiony, kiedy wracam.

- Trudno, wbijemy korek do środka. - Wzruszam ramionami.

- Będziemy musieli wypić całe...

- Ty jedną trzecią, a ja resztę, pamiętaj, że masz jutro konkurs wieczorem - przypominam mu i przekazuję mu butelkę, a sama zaczynam szukać kieliszków. Znajduję niestety tylko szklanki i kubki, więc po chwili namysłu decyduję się na to pierwsze.

- Twoje zdrowie! - Wznoszę toast, a on kręci skromnie głową.

- Nie, raczej twoje. To wszystko twoja zasługa - odpowiada.

I tak łyk, za łykiem znika niemal całe wino, a nasze humory z minuty na minutę robią się coraz bardziej szampańskie.

- O, cholera - wyrywa mi się, kiedy źle chwyciwszy szklankę, wylewam na siebie resztkę alkoholu. - Lubię tę bluzkę. I spodnie. Cholera - powtarzam, dostrzegając kolejną plamę. - Zaraz wracam - mówię i szybko znikam w łazience, gdzie zdejmuję ciuchy i szybko zapieram.

- W porządku? - dobiega zza drzwi jego głos, a ja szybko owijam się ręcznikiem i wychodzę z łazienki.

- Tak, musiałam to od razu zaprać - odpowiadam i unoszę wzrok.

Przygląda mi się uważnie. Bardzo uważnie, jakby widział mnie pierwszy raz w życiu na oczy. Jest coś elektryzującego w tym spojrzeniu, tak, że zamieram pod nim, zapomniawszy, że miałam teraz iść się przebrać. Zapominam o wszystkim i widzę tylko jego ciepłe oczy.

Czuję jego oddech na szyi, jego dotyk na ramieniu, zapach żelu pod prysznic... Jakim cudem, skoro ostatnią kąpiel brał rano?

Wiem, że nie powinnam, ale nie umiem zaprotestować, gdy mnie całuje. Za bardzo sama tego chcę, a jak mogę odmawiać czegoś, czego pragnę tak mocno, wbrew zdrowemu rozsądkowi?

Ale wiem też, że granica jest bardzo cienka. Tak cienka, że możemy nie zauważyć, kiedy ją przekroczymy.

A być może to już się stało.

I moje "nie", niewiele tu zmienia.

Budzę się gwałtownie i przez chwilę nie wiem, gdzie jestem. Dopiero po sekundzie uświadamiam sobie, że to wcale nie jest Klingenthal, tylko Kranj, nie hotelowy pokój, tylko moje własne mieszkanie, a jedyny znajdujący się tu mężczyzna to Peter śpiący spokojnie w sąsiednim pokoju.

Odchodzę, bo kochamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz