10. Nie potrafię pozwolić jej odejść [7/7]

56 6 1
                                    

[Klemens]

Spokój nie trwa długo. Odkrycie wolnego miejsca w moim pokoju, które przekracza normę, zostało odkryte niemalże natychmiast i w trybie przyśpieszonym zagospodarowane przez moich kolegów. Spontanicznie została zaplanowana impreza na moją cześć, Piotrek z Maćkiem ruszyli do sklepu, a reszta zaczęła znosić do mojego lokum pozostałe z podróży smakołyki. Jakieś wyskokowe napoje też się znalazły, ale zgodnie stwierdziliśmy, że przed konkursem sobie darujemy i bawimy się "na grzecznie".

- Klimek, twoje zdrowie! - Janek unosi w moim kierunku plastikowy kubeczek wypełniony wodą mineralną. - Obyś latał nam dalej jak zaczarowany!

- Zdrowie! - potakuje reszta, która postanowiła świętować nie czekając na zakupowiczów.

Kiwam głową i biorę łyk soku, jednak nic nie mówię. Jest prosty sposób, by ich życzenie się spełniło. I ten sposób jest tu całkiem blisko, zaledwie kilka pokoi dalej. Odrzucam jednak od siebie szybko tę potencjalnie niebezpieczną myśl i skupiam się na cieście, które podtyka mi Kamil.

- Ewa piekła. – Uśmiecha się. - Jak nie weźmiesz, to te harpie zaraz wszystko zjedzą.

- W takim razie muszę spróbować. – Biorę kawałek ciasta, które okazuje się znakomite. Wyrażam moje uznanie dla kunsztu kulinarnego Kamilowej żony, kiedy drzwi do mojego pokoju otwierają się bez pukania.

- Wróciliśmy! - oznajmia Maciek w progu, a za nim wtarabania się Piotrek z zakupami.

- I mamy dla was niespodziankę! - dodaje ten drugi.

- Czekolada? - Dawidowi rozbłyskują oczy.

- Lepiej - mówi tajemniczo Maciek, a zza framugi drzwi wyłania się uśmiechnięta Alicja.

- Czołem, Mannerowa Panienko! - Czochra mu blond czuprynę i odstawia swoją siatkę pod ścianę. - Macie tu może lodówkę? Lody mi się topią.

- Lodówki brak, ale parapet też się nada. – Podnoszę się i otwieram okno.

Alicja podaje mi pudełko, nie spoglądając mi w oczy, kiedy je jednak odbieram czuję, jak się trzęsie od podmuchu wiatru, który wpadł do pomieszczenia. Powstrzymuję się z trudem od objęcia jej, trochę ze względu na kolegów, a trochę ze względu na zbudowany przez nią dystans między nami.

- Zamykaj to okno, bo pizga! - denerwuje się Janek, więc czym prędzej zamykam okno i wracam na swoje miejsce. Alicja siada obok Maćka na skraju łóżka, tak daleko ode mnie, jak tylko jest w stanie. Czuję ukłucie smutku, ale tak jest lepiej. Bezpieczniej.

Teraz dociera do mnie, dlaczego mnie unika. Bo to niepodważalny fakt, że jej szybkie zniknięcia po konkursie nie są przypadkiem. Jest po prostu rozsądna. Przez ten rok z dala ode mnie musiała nabrać dystansu do naszej relacji, nauczyć się ignorować tą siłę, która nas do siebie ciągnie. Mnie samemu ten rok jedynie uświadomił, jak bardzo jej obecność jest mi potrzebna. Że jest dla mnie powietrzem, bez którego się duszę.

- Klimek, podasz mi orzeszki? - Z zamyślenia wyrywa mnie głos Dawida.

Podaje mu miseczkę i dociera do mnie, że Alicja opowiada o czymś Jankowi i Maćkowi.

- ...nie jest źle. Na początku myślałam, że będzie gorzej, ale szybko zaakceptowali moje niekonwencjonalne metody – śmieje się. - Janus jest troszeczkę gburowaty albo po prostu szorstko poważny. Ale chyba wszyscy trenerzy tak mają. – Cała trójka wybucha śmiechem, do którego dołącza się Piotrek, który usłyszał ostatnie zdania.

- A co z Prevcem?

- Co masz na myśli? - Alicja marszczy dziwnie brwi. Ja sam rozpoznaję w tej minie wyjątkową czujność, ostrożność podszytą strachem, że jakiś jej sekret zostanie odkryty. Dobrze znam tę minę. Za dobrze.

Odchodzę, bo kochamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz