Widząc to spojrzenie byłem już pewien, że z moich postanowień nic nie wyjdzie.

Tak więc przez ostatnie kilka dni mnóstwo rozmawialiśmy, a ja zaczynałem poznawać ją coraz lepiej. Opowiadała mi mnóstwo o swoim dzieciństwie i czasach, gdy mieszkała razem z dziadkiem. Wyjaśniła mi później, że tylko tamten okres życia wspomina jako w miarę beztroski i szczęśliwy, więc nie dziwiłem się, że właśnie o nim w takich chwilach chciała myśleć. Kilka razy próbowała zapytać mnie o moją przeszłość, ale szybko ucinałem temat. Nie komentowała tego ani słowem, choć widziałem zdumienie w jej oczach.

W tamtej chwili siedzieliśmy w absolutnej ciszy, bo ostrzegłem ją, że możemy spodziewać się wizytacji. Nie pokazywałem tego po sobie, ale czułem niepokój. Dzisiaj mijał tydzień, odkąd tutaj trafiła. Nie powiedziałem jej o tym, bo nie chciałem jej zawczasu denerwować. Istniała spora szansa, że Bantowi się odmieni i zostawi ją tutaj na dłużej.

Po cichu liczyłem na to. Naprawdę nie chciałem się jeszcze z nią rozstawać. Dopóki była tutaj, mogłem ją w jakiś sposób chronić, a gdy ją stąd wywiozą, nie będzie miała nikogo, kto mógłby jej pomóc. Będzie całkowicie bezbronna.

Moje rozmyślania przerwało skrzypienie otwieranych drzwi. Do środka energicznym krokiem wszedł Bant. Zlustrował wzrokiem pomieszczenie, a wyraz jego twarzy nie wróżył niczego dobrego. Przybrałem maskę obojętności, zerwałem się z krzesła i zasalutowałem. Typ uwielbiał bawić się w wojsko, a ja nie miałem wyjścia i musiałem bawić się razem z nim, choć najchętniej splunąłbym mu pod nogi.

On jednak jak zwykle w ogóle nie zwrócił na mnie uwagi i z okrutnym uśmiechem przyjrzał się dziewczynie. Już wiedziałem, że jest źle.

Podążyłem za jego spojrzeniem. Dziewczyna leżała na ziemi i wpatrywała się w oprawcę. Mimo wyraźnego zakazu podrzucałem jej co tylko mogłem do jedzenia, jednak nadal była bardzo słaba. Nie dała rady nawet wstać, a jedynie podparła się na rękach i z wysiłkiem usiadła, opierając się o ścianę. Widziałem, że ze wszystkich sił stara się ukryć strach i udawać opanowaną, ale zdradzały ją oczy.

Naprawdę bałem się tego, co miało się za chwilę wydarzyć. Nie chciałem, by się do niej zbliżał, ani nawet by przebywał z nią w jednym pomieszczeniu. Jednak mogłem tylko stać jak słup i bezczynnie się przyglądać.

- Przygotuj mi ją na rano. - powiedział w końcu, zwracając się do mnie - Ma być umyta i ogarnięta, nie zawiozę jej w tym stanie do szefa.

Odruchowo skinąłem głową, a on zwrócił się drwiąco do dziewczyny:

- Wracasz do Borusa, cieszysz się?

Gdy to usłyszała, całkiem przestała nad sobą panować. Na jej twarzy pojawiło się czyste przerażenie. Kątem oka zerknąłem na Banta. Uśmiechał się i wiedziałem, że cała ta sytuacja przynosi mu satysfakcję. Czerpał pieprzoną przyjemność z dręczenia dziewczyny, a mi robiło się od tego niedobrze.

Dopiero gdy zamknęły się za nim drzwi, w końcu wybuchnęła płaczem. Wtedy poczułem coś, na co od dawna sobie nie pozwalałem: współczucie. Zawahałem się. Wiedziałem, że jeśli to zrobię, zburzę ostatnią barierę, jaką sobie stworzyłem. Jednak jedno spojrzenie na ból malujący się na jej twarzy wystarczyło, bym całkiem zmiękł. Usiadłem obok niej i niepewnie ją przytuliłem. Przez dłuższy czas łkała w moich ramionach, a ja milczałem. Słowa nie były wiele warte, a tylko skończony kretyn mówiłby w takiej chwili, że wszystko będzie dobrze. Oboje wiedzieliśmy, że nie będzie.

Borusowie byli niemal legendą. Każdy o nich słyszał, ale tylko nieliczni w ogóle spotkali ich na żywo. Jeśli ktoś z nimi rozmawiał oznaczało to, że rzeczywiście coś tutaj znaczy. Wydawali rozkazy przez swoich licznych pośredników, przez co pozostawali właściwie nieuchwytni. Odkąd tylko tu trafiłem, uczono mnie strachu przed nimi. Słyszałem już setki historii o tym, jak rozprawiali się ze swoimi wrogami, jak rozwiązywali problemy i w jaki sposób traktowali zdrajców. Wiele z nich była pewnie mocno przesadzona, jednak mimo to świetnie obrazowały, jakim byli typem ludzi.

Światełko W Tunelu / PORWANANơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ