#15

905 38 0
                                    

Jechałyśmy w ciszy.

Wiadomość o śmierci dziadka nie była dla mnie zaskoczeniem. Spodziewałam się jej, ale do dziś żywiłam złudną nadzieję, że może jakimś cudem udało mu się przeżyć. W końcu nie takie rzeczy się zdarzały.
Jednak usłyszenie prawdy na głos było niczym cios w brzuch, a miesiące na oswojenie się ze świadomością, że mógł zostać zamordowany wcale nie pomogły, gdy w końcu to do mnie dotarło.
  Po policzku bezgłośnie spłynęła mi łza, którą natychmiast starłam dłonią.
  Może i nie byłam z moim dziadkiem tak blisko, jakbym tego chciała. Wiedziałam, w jaki sposób większość dziadków traktuje swoje wnuki i musiałam się pogodzić, że mój do nich nie należał. Nigdy nie okazywał mi czułości, a przynajmniej nie, odkąd byłabym na tyle duża, by to pamiętać. Zawsze był wobec mnie surowy, nigdy nie pozwalał na odstępstwa od reguł, które sam ustanowił, a ja się nie buntowałam. Czasem miałam wrażenie, że opieka nade mną jest dla niego żmudnym obowiązkiem, z którego nie mógł się wykręcić, bo nie miałam innej rodziny, do której mógłby mnie podrzucić. Nasze relacje były trudne, a z biegiem lat powstała między nami granica, której nie potrafiłam przekroczyć.

Mimo to go kochałam. Był człowiekiem, który mnie wychował i przez lata zapewniał ochronę przed zagrożeniami, o których nie miałam pojęcia. Teraz już rozumiałam, dlaczego utrzymywał to wszystko w tajemnicy przede mną. Wiele bym oddała, by znów być nieświadomą niczego nastolatką, prowadzącą nudne życie. Ale wiedziałam, że tamte czasy już nie wrócą, a ja muszę zmierzyć się z rzeczywistością.

- Wszystko w porządku? - zapytała cicho Susan

Skinęłam jedynie głową i odwróciłam twarz w stronę okna. Spojrzałam na księżyc i zastanowiłam się, czy gdzieś tam kiedyś, znów spotkam się z dziadkiem i moimi rodzicami.

Oczy same zaczynały mi się kleić, gdy nagle, odezwał się obcy głos, przez który o mało nie dostałam zawału.

- Długo jeszcze?

Odruchowo podskoczyłam na siedzeniu, czując jak serce mi wali i gwałtownie spojrzałam za siebie.

Na tylnym siedzeniu siedziała Connie. Spojrzała na mnie przepraszająco, ale w jej oczach dostrzegłam lekkie rozbawienie połączone ze skruchą. Jak ja mogłam nie zauważyć, że ona tu jest?

Ciocia mimo ponurej atmosfery, parsknęła cicho śmiechem.

- Coonie będzie z nami mieszkać, zapomniałaś?

- Eee... no tak. - szczerze mówiąc, nie mogłam sobie przypomnieć, w którym momencie Susan o tym wspominała, ale obecność dziewczynki wcale mi nie przeszkadzała. Wręcz przeciwnie. Cieszyłam się, że mogłam się jej jakoś odwdzięczyć za ratunek i przynajmniej uchronić ją przed domem dziecka.

- Obie możecie się wyspać. Przed nami jeszcze dobrych kilka godzin.

Przytaknęłam, a gdy moje serce w końcu skakać jak kangur, odpłynęłam do krainy snów.

* * *

Obudziło mnie szturchnięcie w ramię.

- Cassie!

Niechętnie uniosłam powieki i potarłam obolałą szyję, dłonią. Nienawidziłam spać w samochodzie. Chwilę trwało, zanim przypomniałam sobie wczorajsze wydarzenia, a gdy to się stało, nie wiedziałam, czy mam się cieszyć, czy płakać.

- Wstawaj. - rozpoznałam głos Connie - Jesteśmy na miejscu.

Obróciłam głowę w stronę źródła głosu i zobaczyłam nieśmiało uśmiechającą się do mnie dziewczynkę. Odpowiedziałam jej najszerszym uśmiechem, na jaki było mnie stać i mozolnie wygramoliłam się z samochodu.

Zmrużyłam oczy, chroniąc je od słońca i rozejrzałam się. Samochód stał zaparkowany na ładnym, eleganckim osiedlu blokowym. Cały teren był ogrodzony, a na płocie co kilka metrów umieszczono kamery.

Susan stanęła obok mnie i uśmiechnęła się pokrzepiająco.

- To bezpieczne miejsce. Po zmroku bezpieczeństwa pilnują ochroniarze i nikt tu nie wejdzie bez specjalnej karty. - powiedziała i pokazała mi plastikowy prostokąt z kodem kreskowym.

Wątpiłam, czy dla gangsterów kamery i kilku ochroniarzy byłoby jakimkolwiek problemem, ale nie skomentowałam tego. Lepsza taka ochrona niż żadna, a poczucie, że elegancki płot dzieli mnie od świata zewnętrznego, nawet mi się podobało.

Skierowałyśmy się do jednego z bloków i weszłyśmy po schodach na trzecie piętro budynku. Na szczęście, byłam w stanie chodzić o własnych siłach, ale wciąż lekko kręciło mi się w głowie i musiałam się zatrzymywać co kilka stopni, by złapać oddech. Ani moja ciotka, ani Connie nie skarżyły się na moje żółwie tempo i dawały mi tyle czasu, ile potrzebowałam.

W końcu dotaszczyłam się na górę. Susan otworzyła drzwi do jednego z mieszkań i gestem zaprosiła nas do środka.

- Pomieścimy się? - zapytałam, przechodząc przez próg

- Och, i to spokojnie. Mam sporo wolnych pokoi. Kiedyś mieszkali ze mną przyjaciele, ale już dawno się wyprowadzili.

- Nie masz męża, ani dzieci? - głupio się poczułam, zadając to pytanie. W końcu normalny człowiek powinien wiedzieć takie rzeczy. Cóż, ja nie byłam normalna.

Pospiesznie odwróciła wzrok, ale zdążyłam zauważyć w nich głęboki smutek i ból.

- Nigdy nie wyszłam za mąż. - powiedziała w końcu - I czasem tego żałuję.

Nie chciałam drążyć tematu, bo wyraźnie widziałam, że kobieta nie chce o tym rozmawiać. Minęłam ją więc i weszłam z Connie do salonu.

Dziewczynka szeroko otworzyła oczy. Mieszkanie było naprawdę spore. Jego główną część stanowił duży salon, gdzie znajdowały się schody prowadzące na piętro.

- Idźcie i wybierzcie sobie pokoje na górze. Jeśli wam się nie spodobają, później będziecie mogły urządzić je, jak chcecie.

Weszłyśmy więc na górę. Po dziewczynce widać było entuzjazm, mimo że wyraźnie starała się go opanować. Jej opanowanie na nic się jednak zdało, gdy otworzyła drzwi do pierwszego pokoju.

Był fioletowo-biały, urządzony w typowo dziewczęcym stylu. Jęknęła cicho z zachwytu i rzuciła się na wielkie łóżko z kilkoma puchatymi poduchami, po czym zaczęła skakać po nim, jak mała żabka. Oczywiste było, że dziewczynka dokonała już wyboru.

Uśmiechnęłam się rozbawiona i ruszyłam dalej, zostawiając małą w jej nowym królestwie.

Następny pokój był typowo męski, więc go pominęłam. Otworzyłam drzwi do kolejnego, po czym weszłam do środka. Dominował w nim kolor biały ze srebrnymi dodatkami, a co najważniejsze, stał w nim wysoki do sufitu, w połowie zapełniony regał na książki. Podeszłam bliżej i przejechałam palcem po grzbietach kilku tytułów. Uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam całą serię Szklany tron, Dotyk Julii, czy Królową Tearlingu. Książki ostatecznie przesądziły, a ja byłam pewna, że już się z tego pokoju nie ruszę.

Pamiętam, jak zawsze z niecierpliwością wyczekiwałam pełnoletności, by wyprowadzić się od dziadka ,,na swoje''. Teraz myśl, że całe dnie miałabym być sama, przyprawiała mnie o dreszcze. Potrzebowałam bliskości drugiego człowieka.

Upewniłam się, że zamknęłam za sobą drzwi, po czym zrobiłam to sam, co Connie, czyli rzuciłam się na nowe łóżko, co okazało się kiepskim pomysłem, bo momentalnie zaczęła mi pulsować głowa.

Zwinęłam się w kłębek i przytuliłam do białej poduszki. Dotknęłam guzów na głowie, które pojawiły się po upadku ze schodów. Wiedziałam, że powinnam iść pod prysznic i zmyć z siebie cały brud i zakrzepniętą krew, ale na razie nie miałam na to siły.

Przekręciłam się na drugi bok i otuliłam kocem. Chciałabym, żeby Shawn tu teraz był, ale po tym co mu powiedziałam, nie było na to żadnych szans. Nie dziwiłam mu się. Gdyby to on powiedział mi coś takiego, chyba bym się załamała. Pewnie już wrócił do swojego kraju, bo nic go tu przecież nie trzymało. Nie mogłam oczekiwać, że nagle stanie się cud.

Oczy same mi się zamykały i już po chwili, zapadłam w sen.

Światełko W Tunelu / PORWANAWhere stories live. Discover now