#13

1.1K 40 2
                                    

Nagle zabrakło mi słów. Kobieta wydawała mi się znajoma już od chwili, gdy weszła do pomieszczenia, ale ...

Odruchowo zaczęłam szukać w niej podobieństw do mojej mamy. I znalazłam je. Miała ciemno brązowe, wręcz czekoladowe oczy, które również odziedziczyłam i znajome, delikatne rysy twarzy. Jednak miała inny kolor włosów. Moja mama, tak jak ja była ruda, natomiast Susan był okazała się brunetką.

Z delikatnym uśmiechem czekała, aż skończę się jej przyglądać.

- Nie powinnaś być w Londynie...- zaczęłam, ale ona mi przerwała

- Obiecuję, że odpowiem na wszystkie twoja pytania. Ale teraz chodźmy stąd. Nie powinnaś być w tym domu ani minuty dłużej. - podała mi rękę i pomogła wstać. Niemal od razu zakręciło mi się w głowie i zobaczyłam mroczki przed oczami. Przed nieuchronnym zderzeniem z ziemią, uratowała mnie tylko szybka reakcja mojej ciotki. Ostrożnie pomogła mi z powrotem usiąść i zawołała kogoś.

Jakby znikąd w pomieszczeniu pojawił się wysoki mężczyzna, a ja odniosłam wrażenie, że czekał tuż za drzwiami. Gdy jego wzrok padł na mnie, w jego oczach zobaczyłam troskę, współczucie i coś jeszcze, czego nie mogłam określić.

- Weź ją na ręce i zanieś do mojego samochodu. Jest za słaba, by mogła sama chodzić. - poleciła, po czym zwróciła się do mnie. W jej oczach pojawił się lód - Co ten ciota ci zrobił?

Czułam, że ciemność jest coraz bliżej i miałam problem ze zrozumieniem wydarzeń toczących się wokół mnie, dlatego wyszeptałam tylko:

- Wszystko.

Potem odpłynęłam.

* * *

Obudziłam się jakiś czas później w samochodzie Susan. Za oknami była ciemna noc, a my jechałyśmy po autostradzie. Wyjrzałam przez okno na księżyc w pełni. Dzisiejsze wydarzenia potoczyły się tak szybko... Do tej pory nie mogło do mnie dotrzeć, że nareszcie jestem wolna. Że nie muszę się już bać. Zrozumiałam, jak wiele rzeczy w życiu może się zmienić między kolejnymi wschodami słońca.

- Długo spałam?

Wzdrygnęła się na dźwięk mojego głosu, który przerwał głęboką ciszę panującą w samochodzie. Uśmiechnęłam się lekko, rozbawiona.

- Przepraszam, zamyśliłam się. Minęło kilka godzin.

- Dokąd jedziemy?

- Do Krakowa. Mieszkam tam i pracuję.

Nie wiedziałam, co miałabym powiedzieć, więc tylko przytaknęłam. Kątem oka widziałam, że chce ze mną o czymś porozmawiać, ale się waha. W końcu westchnęła.

- Chodzi o to, że powinnam cię zapytać, gdzie chcesz mieszkać, a stawiam cię przed faktem dokonanym.

- Eee a to ja nie jestem jakby pod twoją opieką?

Uśmiechnęła się smutno.

- Jesteś dorosła. Nie mogę za ciebie decydować.

Przez chwilę myślałam, że się przesłyszałam. Już po jakimś tygodniu pobytu w domu Borusa przestałam liczyć dni, ale przecież nie mogło minąć aż tyle czasu...

- To kiedy miałam urodziny? -

- Tydzień temu. -

Przegapiłam własną osiemnastkę. Setki razy wyobrażałam sobie, jak przekraczam granicę dorosłości i co to zmieni w moim życiu. Miałam dziesiątki planów na tą okazję, nawet jeśli jedynym gościem byłby mój dziadek.

Dziwnie było myśleć, że od kilku dni jestem dorosłą kobietą. Być może celem urządzania urodzin, jest właśnie pomóc solenizantowi w przestawieniu się, że już nie jest nastolatkiem, a pełnoprawnym członkiem społeczeństwa. To miało sens, bo kompletnie nie czułam, by coś we mnie się zmieniło.

- Chcesz powiedzieć, że mamy połowę listopada?

Przytaknęła

- Dokładnie szesnasty listopad. Od twojego porwania minęły trzy miesiące.

Pokręciłam z niedowierzaniem głową. Trzy miesiące, które zniknęły z mojego życia. Trzy miesiące, podczas których jeden człowiek mnie zniszczył, sprawił, że nieraz czułam się jak śmieć i myślałam o śmierci. Trzy miesiące, podczas których zmieniło się wszystko.

- Tak w ogóle, to myślałam, że jesteś w Londynie. - powiedziałam, bo naprawdę nie byłam gotowa, gdyby chciała teraz rozmawiać o tym, co wydarzyło się w domu Borusa.

- Tak ci powiedział dziadek?

Potwierdziłam.

- Widzisz, po maturze wyjechałam na studia do Londynu i nawet planowałam tam zostać na stałe, ale wydarzyła się ta tragedia. - w jej oczach pojawił się ból, zapewne przypomniała sobie wydarzenia z tamtego dnia. - Byłam z moją siostrą naprawdę blisko. Więc gdy tylko dowiedziałam się o wszystkim, od razu wskoczyłam w samolot i poleciałam na miejsce. Widziałam jej zakrwawione ciało. Gdy przyglądałam się jej nieruchomej twarzy, która już nigdy nie rozciągnie się w uśmiechu, myślałam, że serce mi stanie. Tamtego dnia postanowiłam, że wszystkich odpowiedzialnych za to ludzi zaprowadzę przed sąd, choćby miało mi to zająć całe życie. Właśnie tym, przez ostatnie lata się zajmowałam.

- Mieszkałaś w Polsce?

- Tuż po śmierci siostry wyjechałam na trochę z kraju. Wróciłam dopiero po czterech latach. Przez jakiś czas mieszkałam nawet kilka kilometrów od was.

Spojrzałam na nią kompletnie zaskoczona

- Serio?

- Tak. To było wtedy, gdy przez trzy miesiące mieszkaliście we Francji. Wynajmowałam mieszkanie na tej samej ulicy.

- Dlaczego ja tego nie pamiętam?

- Nie mogłaś o tym wiedzieć. Razem z moim ojcem staraliśmy się trzymać to w tajemnicy, na wypadek, gdyby ktoś mnie śledził. Zmniejszało to ryzyko, że gdyby mnie złapali, dorwaliby także i ciebie. Ale przez jakiś czas byłam naprawdę blisko. Pamiętasz jak wtedy we Francji, gdy miałaś jakieś sześć lat, byłaś jednego dnia w parku i mało nie wpadłaś pod samochód?

Coś mi świtało, ale pokręciłam przecząco głową.

- No więc wyrwałaś się wtedy dziadkowi i zaczęłaś biec w kierunku ruchliwej ulicy. Siedziałam na ławce niedaleko was i czytałam książkę, ale jak to zobaczyłam, rzuciłam się, żeby cię złapać zanim wpadłabyś pod koła.
Wzięłam cię na ręce a ty zaczęłaś płakać i kopać mnie swoimi małymi stopami. - parsknęła śmiechem. - Oddałam Cię dziadkowi ze słowami -
" Proszę następnym razem uważań na dziewczynkę. " a on odpowiedział naburmuszony: " Nie musiała się pani kłopotać, poradziłbym sobie".

Uśmiechnęłam się lekko, wyobrażając sobie, jaką musiał mieć wtedy minę. Nagle przypomniałam sobie, od czego to wszystko w ogóle się zaczęło. Bałam się zadać to pytanie, ale wiedziałam, że muszę się w końcu dowiedzieć.

- Czy dziadek... to znaczy...czy on...

Jej twarz momentalnie przeszył ból. Spojrzała na mnie powoli, a ja już wtedy wiedziałam, co powie.

- On nie żyje. Przykro mi.

Poczułam, że po policzkach lecą mi łzy.

Światełko W Tunelu / PORWANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz