#37

333 16 1
                                    

Nie wiem, na jak długo udało mi się zasnąć, chociaż miałam nadzieję, że minęło sporo czasu. Zależało mi, żeby spać jak najdłużej, bo tylko sen chociaż na chwilę uwalniał mnie od głodu i strachu, a mimo całej tej popapranej sytuacji w jakiej się znalazłam, o dziwo nie męczyły mnie żadne koszmary. W ogóle po przebudzeniu nie mogłam sobie przypomnieć, żeby cokolwiek mi się śniło. Zupełnie jakby mój wyczerpany umysł nawet na to nie miał siły.

Już dawno straciłam poczucie czasu. Mogłam tam przebywać równie dobrze od tygodnia, jak i od zaledwie jednej doby. Nie miałam pojęcia jaka jest data, nie mówiąc już o godzinie. Zresztą, co mi za różnica? Przecież nigdzie mi się nie spieszyło.

Gdy w końcu się obudziłam, byłam jeszcze bardziej skostniała i zesztywniała niż wcześniej. Przed otworzeniem oczu poprosiłam w duszy, bym w swojej celi była przynajmniej sama. Cóż, mogłam sobie prosić. Znów tam był i znów siedział na tym cholernym krześle.

Z braku lepszego zajęcia lekko uniosłam powieki i zaczęłam się mu przyglądać. Był wyższy ode mnie o jakieś pół głowy i naprawdę imponująco umięśniony. Brązowe, nieco przydługie włosy opadały mu na twarz, czego zdawał się zupełnie nie dostrzegać. Tak jak wszyscy nosił skórzaną kurtkę, ale dopiero teraz, w świetle żarówki zauważyłam, jak bardzo była zniszczona. Brudna, przetarta w wielu miejscach i do tego wyraźnie postrzępiona. Jego buty i spodnie były w tym samym stanie, pewnie musiały należeć do niego od bardzo dawna. No, chyba że w tej pracy to normalne, że tak szybko niszczy się ubrania.

Zastanawiałam się, czy to ciągłe siedzenie i gapienie w drzwi go nie nudzi. Przecież ile można przebywać w jednej pozycji i nic nie robić?

Zaczęłam sobie cicho nucić Someone, ciekawa jego reakcji. Drgnął, jakby mój głos sprowadził go z powrotem do rzeczywistości. Wyraźnie widziałam moment, w którym rozpoznał piosenkę, po jego zmarszczonych brwiach.

- Zamknij się. - warknął, nawet nie odwracając się w moją stronę.

Kusiło mnie, by go nie posłuchać. Po raz pierwszy w ogóle się do mnie odezwał i ciekawiło mnie, jak cała sytuacja mogłaby się dalej potoczyć.

- Już nawet nucić sobie nie mogę? - mruknęłam poirytowana.

Nie wiem, skąd nagle wzięło się we mnie tyle śmiałości. Chociaż może stąd, że moje ciało zaczynało się coraz bardziej buntować, spędziłam nie wiadomo ile czasu na zimnej, gołej podłodze i miałam po prostu podły humor.

-Nie. A na pewno nie to gówno.

- Masz coś do tej piosenki? - wymamrotałam, przewracając się na plecy i wbijając wzrok w sufit.

- W życiu nie słyszałem czegoś tak durnego.

Nie odezwałam się. Ponoć o gustach się nie dyskutuje, więc nie zamierzałam tego robić. Po za tym on raczej nie wyglądał na osobę, słuchającą tego typu piosenek. Pewnie za każdym razem, gdy znajdował sobie chwilę wolnego między bieganiem po lesie, a siedzeniem na tym cholernym krześle, słuchał sobie rapu albo metalu. Albo czegoś równie wesołego.

Boże, ile można gapić się na drzwi. Naprawdę starałam się trzymać język za zębami, ale w końcu nie wytrzymałam i zapytałam:

- Szukasz wejścia do Narni, czy co?

Drgnął zaskoczony. Zapewne nie spodziewał się, że sama zacznę rozmowę i z pewnością mu się to nie podobało.

- Co?

Zupełnie zignorowałam ton jego głosu.

- To ci się nie uda. Spróbuj z jakąś szafą.

- O czym ty do jasnej cholery bredzisz?

Światełko W Tunelu / PORWANAWhere stories live. Discover now