#9

1.2K 42 9
                                    

Leżałam na łóżku, odwrócona plecami do niego. Nawet nie próbowałam powstrzymać płynących łez.

Czułam się jak ostatnia szmata. Łudziłam się, że może tego nie zrobi...

Zrobił i jeszcze nigdy tak mnie nie bolało. Nadal czułam przeszywający ból w dolnych częściach ciała, który potęgował przy najlżejszym drgnięciu.

Są mężczyźni, którzy gwałcą kobiety z podniecenia, lub po prostu chcą się zaspokoić. Jemu nie to sprawiało radość, tylko cierpienie w moich oczach, moje krzyki, ból, który mnie przeszywał. Na jego twarzy widziałam chore zadowolenie. Satysfakcję. Był potworem, sadystą. Nie miałam z nim najmniejszych szans.

Przewrócił się i mnie do siebie przyciągnął. Potem zaczął muskać mój nagi brzuch

- Nieźle się bawiłem. Ale musisz się jeszcze sporo nauczyć -

Nie zareagowałam. Bo po co. Teraz już naprawdę byłam obojętna na świat. Pusta. Wyprana z emocji. Odebrał mi ostatnią rzecz, która należała tylko do mnie. To ja miałam decydować o tym, z kim, gdzie i w jakich okolicznościach przeżyję swój pierwszy raz. On to wszystko wyszarpnął, zgniótł i podeptał, udowadniając mi, że mój los i moje życie w pełni należą do niego.

- Wyobraź sobie, że od teraz każda nasza noc będzie tak wyglądała. - wyszeptał mi do ucha

Wciąż nic nie czułam. Powinnam się była brzydzić, bać.
A tu zero reakcji.

Wstał i wyszedł na chwilę z pokoju. Gdy wrócił podszedł do mnie z drugiej strony łóżka.

- Ubierz się w to - rzucił mi jakieś ubrania- Masz być gotowa za pół godziny. Jedziemy na spotkanie.

Spojrzałam na niego pytająco a on się tylko wyszczerzył.

- Na spotkanie z kolegami po fachu. - pogłaskał mnie po policzku - Przecież muszę się pochwalić moją nową zdobyczą -

Wzruszyłam tylko ramionami. Przecież gorzej już być nie mogło.

- Masz być gotowa za pół godziny. Przyjdę tu po ciebie. - warknął

*            *         *

Obudził mnie policzek w twarz.

- Wstawaj - prychnął- Musimy porozmawiać.

Próbowałam zrozumieć, gdzie właściwie jestem. Ostatnie co pamiętałam to, że ubrałam się w czarny materiał, którego w żadnym wypadku nie można było nazwać sukienką i czekałam na niego w sypialni.

Musiał mi coś podać. Zastanawiałam się tylko, kiedy.

Otworzyłam oczy. Siedziałam w drogim samochodzie Pawła, który był zaparkowany na jakimś parkingu przed dużym hotelem.

- Jesteśmy na miejscu. Będzie tam sporo ludzi, ale nie wolno ci się do nikogo - podkreślił ostanie słowo - nikogo odzywać, chyba że sam ci każę. Nie rozglądasz się, a jak zauważę, że próbujesz z kimś nawiązać kontakt wzrokowy to pożałujesz. -

Jest coś, co jeszcze mógłby mi zrobić, żeby mnie zniszczyć? Nie wydaje mi się.

- Cały parking i wyjścia z hotelu są obstawione przez naszych ludzi. I tak nie uciekniesz, bo mają przykazane, żeby mieć cię na oku. - znowu ten jego paskudny uśmiech - chyba że chcesz spróbować... Chętnie pobawię się z tobą potem w domu.

Ruszył w kierunku wielkich, obrotowych drzwi, trzymając mnie za ramię. Może i dobrze, bo po tym środku nasennym miałam problemy z orientacją.

Weszliśmy do ogromnej, luksusowej sali. Najpewniej odbywały się tu duże imprezy, takie jak sylwester.
Jedną połowę zajmowało kilkadziesiąt pięcioosobowych stolików, drugą parkiet do tańca i scena. Od razu uderzył we mnie szum głosów, które umilkły, gdy przeszliśmy przez drzwi. Zaprowadził mnie do stolika ustawionego centralnie pośrodku, a ja, zanim usiadłam, rozejrzałam się dyskretnie dookoła.

Usiadłam na wskazanym przez Pawła miejscu i od razu pokornie wbiłam wzrok w stół. Dopiero, gdy mężczyzna pozdrowił wszystkich uśmiechem i skinieniem głowy, ludzie powrócili do swoich rozmów.

Gdy wszyscy zajęli się sobą, lekko podniosłam głowę.

Przy naszym stoliku siedział także ten sam człowiek, z którym rozmawiałam w czerwonym gabinecie w dniu porwania, a także kobieta, po pięćdziesiątce, której mocne perfumy docierały do mnie, nawet z tej odległości.
Piąta osoba mnie zaskoczyła.

Była to może dziesięcioletnia dziewczynka, która tak jak ja wpatrywała się w swoje palce. Jednak w jej oczach nie było pustki, ale ogromny ból.

Myślałam, że dziewczynka jest w takiej samej sytuacji co ja i zrobiło mi się jej żal, ale wtedy zobaczyłam jak ojciec Pawła uśmiechnął się do niej i z czułością dał jej prztyczka w nos, na co mała lekko się uśmiechnęła.
Wyglądało na to, że była jedną z nich.

I nie była jednym dzieckiem na sali. Przy stolikach siedziało wiele innych dzieci, a najmłodsze biegały po parkiecie i się ze sobą bawiły.
Ogólnie na sali było jakieś dwieście osób. Wszyscy rozmawiali ze sobą, pili i się śmiali.

Jeśli wszyscy byli członkami mafii, to jakim cudem nie udało im się mnie dopaść przez tyle lat?

Co ja niewidzialna?

Ta sytuacja była absurdalna. Ciekawe czy właściciel wie, jakich ludzi tu gości. A najgorsze było to, że wyglądało to na zwykły zjazd rodzinny a nie na posiedzenie jednych z najgorszych typów w kraju.

Paweł zauważył, że się rozglądam i położył mi rękę na udzie.
Nie ściskał, nie musiał.
Dobrze wiedział, że sam jego dotyk mnie paraliżuje.

Nachylił się i szepnął
- Pamiętasz jak masz się zachowywać? Czy chcesz zostać ukarana przy wszystkich? - Momentalnie wbiłam wzrok w obrus.

Ci wszyscy ludzie mnie przerażali. Po tygodniach w zamknięciu odwykłam od towarzystwa, a teraz siedziałam sama w gnieździe żmij. Rozmowy wydawały mi się zbyt głośne, światła zbyt jasne i nie mogłam pozbyć się wrażenia, że wszyscy mi się przyglądają.

Kelnerzy zaczęli roznosić obiad. Gdy jeden z nich, obsługujący nasz stolik podszedł, zapytał:

- A panienka nic nie je? -

Ponieważ miałam nie reagować na obsługę, dalej wbijałam wzrok w stół.

Za to Paweł uśmiechnął się i spokojnie powiedział
- Nie, proszę pana ona jest chora. Może jeść jedynie specjalne posiłki. Po za tym jest głuchoniema.

Kelner speszył się
- Bardzo przepraszam, nie wiedziałem.

Zbył go machnięciem ręki.
- Nic się nie stało. Przynieś nam jeszcze wina.

Mężczyzna pospiesznie się oddalił, a ja nie mogłam się nadziwić, jak łatwo oni wszyscy sprawiali pozory normalności. Zaczęłam się zastanawiać, czy gdybym poprosiła kogoś z obsługi o pomoc, uwierzyłby mi.

Paweł jakby odgadł moje myśli i szepnął:
- Powiedziałem komu trzeba, że masz schizofrenię. Jeśli nawet byłabyś tak głupia, by próbować jakichś sztuczek, to wiedz, że i tak uznaliby to za paplanie wariatki i odprowadziliby cię do mnie.

Zamrugałam. Zrozumiałam, że przewidział wszystko, co mogłabym zrobić. Zgasł we mnie ostatni promyk nadziei na ratunek. Nigdy nie wyrwę się z tego bagna.

Obiad dobiegał końca, ale niewiele z tego wszystkiego do mnie docierało. Odpłynęłam myślami gdzie indziej, co w ostatnim czasie robiłam właściwie bez przerwy. Przez barierę mojego umysłu, przebił się jednak głos prowadzącego.
- Drodzy Państwo, a oto gwiazda wieczoru. Serdeczne brawa! -

Rozległy się oklaski a ja usłyszałam znajomy głos.

Gwałtownie podniosłam głowę i z szokiem wpatrywałam się w człowieka występującego na scenie.

To był Shawn.

I sobie kuźwa po prostu śpiewał. 

Światełko W Tunelu / PORWANAWhere stories live. Discover now