#28

403 18 3
                                    

Minęło sporo czasu.

W czasie tych długich, ponurych dni dokonałam pewnego odkrycia. Okazało się, że nie mogłam się tak po prostu oddalić od swojego ciała i chociażby pojechać w podróż dookoła świata. Ba, nie byłam w stanie nawet wyjść ze szpitala, bo gdy próbowałam coś mnie powstrzymywało. Jakby jakaś niewidzialna lina, która przywiązywała mnie do łóżka i pozwalała tylko na spacery w obrębie budynku.

Nie umiałam też znikać w jednym miejscu i pojawiać się w drugim, lewitować ani robić jakichkolwiek fajnych rzeczy, które teoretycznie potrafią robić duchy, czy czym tam byłam.

Dlaczego akurat to musiało okazać się nieprawdą?

Chwilami miałam wrażenie, że czas zatrzymał się w miejscu. Dni mijały mi powoli, zwłaszcza że nie miałam kompletnie nic do roboty.

Co prawda codziennie ktoś mnie odwiedzał i dotrzymywał mi towarzystwa, co było bardzo miłe, ale ciężko porozmawiać o śledztwie, czy o czymkolwiek z kimś, kto nawet nie zdaje sobie sprawy, że jesteś świadoma jego obecności.

Zaskakująco często przychodził Alex. Nigdy nic nie mówił, tylko siedział obok i wpatrywał się w moją twarz z nieodgadnioną miną. W jego oczach widziałam ogromny smutek.

Nie miałam pojęcia, co o tym myśleć.

Z weselszych informacji, wspominałam, że Philip i Camilla zostali w końcu parą?

Doszło do tego, gdy oboje siedzieli w mojej sali. Cisza panująca wokół nich była wręcz przygniatająca, zwłaszcza że mężczyzna co chwilę wiercił się, jakby nie mógł wytrzymać w jednym miejscu.

Przyglądałam się temu z zaciekawieniem. Widziałam w jego oczach, że zbiera się, aby coś powiedzieć.

Pewnie siedzielibyśmy tak jeszcze do grudnia, ale w pewnej chwili nagle wstał, z szuraniem odsuwając krzesło przez co obie podskoczyłyśmy zaskoczone. Podszedł do Camilli energicznym krokiem, a na jego twarzy malowała się determinacja. Spojrzał jej w oczy.

- Chrzanię to. Najwyżej wyjdę na kretyna. - powiedział i kucnął tak, aby ich twarze znalazły się na tej samej wysokości - Zostaniesz moją dziewczyną?

Blondynka przez chwilę wpatrywała się w niego w osłupieniu, jakby nie wierzyła w to, co słyszy, po czym wybuchnęła perlistym, wesołym śmiechem.

- Już myślałam, że nigdy się nie zbierzesz, żeby mnie o to zapytać.

Przysunęła się i pocałowała go.

Zaczęłam im bić brawo, tak jak lekarka, która przyszła sprawdzić mój stan zdrowia.

Niestety, przez dłuższy czas było to jedyne interesujące wydarzenie. Z braku lepszych zajęć chodziłam do kadrówki pielęgniarek i oglądałam tam ich brazylijskie telenowele oraz wysłuchiwałam plotek o innych pacjentach.

Cokolwiek, byleby nie myśleć o przeszłości.

Żałobę po mamie odbyłam na swój własny sposób. Nie miałam absolutnie nikogo, komu mogłabym się zwierzyć, więc zostałam ze swoimi demonami całkiem sama.

Najczęściej, zwłaszcza po zmroku chodziłam na najwyższe piętro do nieużywanego, pustego pokoju. Całe ściany były przeszklone, a z okien rozlegał się panoramiczny widok na miasto. Siadałam w kącie i patrzyłam w niebo.

Czasem otulałam się bólem jak miękkim kocem i pozwalałam myślom biec, dokąd tylko chciały. W inne noce prowadziłam z Susan jednostronne rozmowy, które bardziej przypominały pisanie listów. Opowiadałam jej, co się wydarzyło, odkąd odeszła, co robią inni i jak się czuję. Dzięki temu nie czułam się aż tak bardzo samotna.

Światełko W Tunelu / PORWANAWhere stories live. Discover now