#11

1.1K 42 2
                                    

- Dobrze się spisałaś. - wyszeptał. - W domu dostaniesz nagrodę.

Przeszedł mnie dreszcz, ale nim zdążyłam się zastanowić, co konkretnie miał na myśli złapał mnie za ramię i poprowadził do wyjścia.

- Czas na nas.

Gdy dotarliśmy do samochodu, stanęłam obok drzwi pasażera i czekałam, aż wsadzi mnie do środka, jak poprzednio. On jednak popchnął mnie dalej i otworzył bagażnik. Zamarłam. Miałam nadzieję, że żartuje.

- Właź. - warknął

Gdy zauważył, że nie jestem w stanie ruszyć się z miejsca, po prostu mnie podniósł i wrzucił do środka jak worek ziemniaków. Gdy uderzyłam o dno, moim ciałem wstrząsnął ból. Syknęłam cicho, bo blizny i siniaki przypomniały o sobie. Uśmiechnął się wrednie, zatrzasnął klapę i otoczyła mnie nieprzenikniona ciemność. Próbowałam wyłapać jakieś dźwięki z zewnątrz, ale nic nie usłyszałam. Po dłuższej chwili samochód w końcu ruszył.

Podkuliłam nogi i odetchnęłam głęboko. Marzyłam, by ten cholerny dzień się w końcu skończył. Do moich oczu napłynęły łzy, a ja pozwoliłam im na to. Pierwszy raz od dawna popłakałam się jak bóbr.

W końcu zapas łez się wyczerpał. Nie wiem, jak długo płakałam, ale zdążyło mnie rozboleć całe ciało, od obijania się o ściany bagażnika przy każdym zakręcie. Po za tym śmierdziało benzyną, przez co robiło mi się niedobrze.

I przez cały ten czas, choćbym nie wiem, jak bardzo starała się zapanować nad swoimi myślami, one i tak wciąż biegły w kierunku jednej osoby. Czułam się, jakby jego widok mnie zresetował. Jakby ktoś kliknął klawisz ,,resetuj'', a cała ściana, jaką wybudowałam wokół siebie, aby uciec od uczuć, runęła. Jeszcze rano, wszystkie groźby Borusa spłynęłyby po mnie, a teraz? Zalewały mnie fale emocji, których nie chciałam czuć. Wyrwałam się z odrętwienia, ale wcale nie byłam pewna, czy to dobrze. Straciłam barierę ochronną i bałam się, że bez niej sobie nie poradzę.

Po kilku godzinach, które dla mnie były wiecznością, w końcu poczułam, że samochód się zatrzymał. Borus uniósł klapę, a mnie oślepiła fala światła. Żołądek mi się ścisnął i pomyślałam, że w tym bagażniku w sumie wcale nie jest tak źle.

*             *             *

Ostatnie dwa dni były dla mnie torturą.

Tak jak obiecał, codziennie zmuszał mnie do robienia tego, a ponieważ powróciły uczucia, bolało mnie to dwa razy bardziej. On czerpał z tego coraz większą satysfakcję, widząc mój ból, a ja za każdym razem marzyłam tylko, by wbić sobie coś w żyłę i odejść. To byłoby tak proste...

Niestety, nie miałam odwagi. Więc zaciskiwałam zęby i starałam się nie płakać. A koniec męki z nim, wcale nie oznaczał dla mnie ulgi.

Po wszystkim odprowadzał mnie z powrotem na dół. Chociaż ,,odprowadzał'' to nie jest właściwe słowo.

Miałam wrażenie, że jego zapędy sadystyczne są coraz większe. Codziennie wymyślał inny sposób, by mnie skrzywdzić. Dziś, przed zejściem do piwnicy, związał mi ręce za plecami i jednym ruchem zepchnął mnie ze schodów.

Potknęłam się, straciłam równowagę, a ponieważ nie mogłam się podeprzeć rękami, spadałam twarzą w dół i rozbiłam się na drzwiach. Ból był przeogromny. Leżałam na ziemi, nie mogąc złapać tchu. Głowa mi pulsowała, a w ustach miałam krew.

Nie zważając na moje jęki, chwycił mnie za włosy i wepchnął do mojej celi, zamykając drzwi na klucz. Z wielkim trudem przekręciłam się z brzucha na plecy. Wyplułam krew z buzi, sprawdzając językiem, czy nie wybiłam sobie zębów. Poczułam silne zawroty głowy i myślałam, że umrę.

Potem chyba zemdlałam.

*          *          *

Parę godzin temu, gdy w końcu się ocknęłam udało mi się doczołgać do materaca i położyć na nim. Od tamtej chwili leżałam w jednej pozycji, starając się nie ruszać, bo bałam się, że zwymiotuję.

Nagle, usłyszałam kroki nad sobą i zamarłam.

Przez ostatnie tygodnie, słuchałam odgłosów na piętrze, by wiedzieć, kiedy Borus się zbliża. Zupełnie, jakby ta wiedza miała mi w czymkolwiek pomóc. W każdym razie nabrałam w tym takiej wprawy, że doskonale wiedziałam że kroki nie należą do Pawła. Jakieś dwie godziny temu odpalił samochód i wyjechał, a później nie słyszałam już warkotu silnika, więc nie mógł wrócić. Powinnam być sama w domu. A nie byłam.

Strach ścisnął mi serce, gdy zrozumiałam, co to oznacza.

Ktoś się włamał. Najpewniej, byli to wrogowie gangu, których celem było wymordowanie wszystkich osób w budynku. Bałam się myśleć, co zrobią ze mną.

Hałas przybrał na sile. Słyszałam, jak ludzie biegają i krzyczą, otwierając gwałtownie drzwi oraz dźwięk odbezpieczanej broni. To, że mnie znajdą, było tylko kwestią czasu.

To dziwne uczucie zrozumieć, że zostało ci kilka minut życia.

W końcu drzwi do piwnicy się otworzyły, a włamywacze zbiegli po schodach na dół. Zmusiłam swoje ciało, co nie było łatwe po upadku ze schodów, by podniosło się do pozycji siedzącej. Oparłam plecy o ścianę za sobą i czekałam.

W jednej chwili wpadli do środka.

Zobaczyłam kilkanaście pistoletów, skierowanych w swoją stronę.

Światełko W Tunelu / PORWANADonde viven las historias. Descúbrelo ahora