#33

326 20 0
                                    

Pamiętacie może, jak ostatnio postanowiłam, że dla dobra moich bliskich odejdę z ich życia, a co za tym idzie, że nie mogę ich już nigdy spotkać?

No właśnie...

Szłam sobie ulicami Krakowa i zastanawiałam się, jakie jest prawdopodobieństwo, że w mieście liczącym 750 tysięcy mieszkańców wpadnę na kogoś znajomego.

Z całej siły próbowałam się wykręcić od tej wycieczki, ale jak Emilia się na coś uparła, to umarł w butach. Pojechała gdzieś z Leną, a mi dała czas wolny. To znaczy powiedziała: "Idź i do cholery, spędź ten dzień jak na nastolatkę przystało. I nie dyskutuj ze mną. "

Chciałabym z nią podyskutować, ale nie miałam żadnych argumentów, które mogłyby ją przekonać. To znaczy żadnych, których mogłabym użyć, bo przecież nie powiem jej, że poluje na mnie mafia.

„A historyjkę o migrenie możesz wsadzić sobie sama wiesz, gdzie."

To nie moje słowa. Ona tak powiedziała z samego rana, tuż po przedstawieniu mi swoich planów i to jeszcze zanim zdążyłam choćby wymyślić jakąkolwiek inną, równie idiotyczną wymówkę.

Więc z braku lepszych zajęć postanowiłam się przejść po okolicy. Wpatrywałam się w chodnik i szłam bez celu przed siebie, lawirując między przechodniami, a do moich uszu docierała coraz głośniejsza muzyka. Gdzieś w okolicy musiał odbywać się koncert.

Gdy minęłam róg kamienicy, dostrzegłam ogromny plac, a na nim scenę i tysiące rozpiszczanych dziewczyn. Przewróciłam oczami i zamierzałam się jak najszybciej oddalić, ale przypadkiem usłyszałam rozmowę dwóch mijanych nastolatek, które musiały dosłownie krzyczeć do siebie, by w ogóle usłyszeć się przez ten jazgot.

- Nie podoba mi się ta jego nowa płyta. Jest strasznie... dołująca. -

- No. Depresji można dostać. -

Mimowolnie spojrzałam na scenę.

I stanęłam jak wryta.

Prawdopodobieństwo właśnie poszło się topić.

No nie.

No jakie trzeba mieć kuźwa szczęście.

Oczywiście, właśnie dziś ubrałam się w tak jaskrawe kolory, że mogłabym robić za znak odblaskowy. Co prawda, był tam taki tłum, że szansa, że mnie zobaczy była równa zeru. Chociaż z moim szczęściem...

Przyjrzałam mu się. Schudł. I to bardzo. Ale najbardziej zmienił się na twarzy. Kiedyś, jego opalona skóra przyciągała wzrok, teraz wyglądał jak upiór. Zapadnięte policzki, cienie pod oczami. Nigdy nie widziałam go w takim stanie.

Właśnie skończył śpiewać ostatnie linijki piosenki, której nigdy wcześniej nie słyszałam i poprosił o chwilę uwagi.

- Chciałbym coś ogłosić. - Wszyscy natychmiast zamilkli. W powietrzu unosiło się oczekiwanie pomieszane z ekscytacją. Fani spodziewali się dobrych wiadomości coś w stylu, że pracuje już nad kolejną płytą albo ogłasza nową trasę. Ja jednak wiedziałam, że to co za chwilę powie, nie ucieszy nikogo. Słyszałam to w jego głosie. - Z przyczyn osobistych postanowiłem zakończyć karierę. Płyta, którą wydałem miesiąc temu, z której piosenki mieliście okazję dzisiaj posłuchać, jest moją ostatnią. Wycofuję się. Bezpowrotnie. - wyraźnie podkreślił ostatnie dwa zdania.

Fani wpatrywali się w niego niedowierzającym wzrokiem. Do części nadal to nie docierało. Kilka osób zaczęło szlochać i protestować. Zamarłam. Chyba sobie żartował.

Shawn westchnął i spojrzał w niebo.

- Kilka miesięcy temu zmarła najważniejsza dla mnie osoba. Dziewczyna, która była moim całym światem. Mimo upływu czasu, nie potrafię się pogodzić z jej odejściem i żyć dalej. To właśnie jej chciałem zadedykować moją najnowszą płytę. Już dawno podjąłem decyzję o odejściu, ale na koniec kariery, chciałem coś dla niej zrobić.

Światełko W Tunelu / PORWANAΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα