#12

1.1K 42 9
                                    

Wpatrywałam się w nich z szeroko otwartymi oczami, jak sarna w lufę myśliwego tuż przed odstrzałem. Odliczałam w myślach sekundy do nieuniknionego. Gdybym miała wolne ręce, pewnie przeżegnałabym się.

Nagle ludzie przede mną rozstąpili się, wpuszczając do środka na oko czterdziestoletnią kobietę. Rozejrzała się uważnie po pomieszczeniu, po czym jej wzrok padł na mnie. I choć w jej oczach mignęły jakieś emocje, których nie potrafiłam zinterpretować, zrobiła coś, czego kompletnie się nie spodziewałam.

Uśmiechnęła się do mnie.

Gdy podeszła bliżej, odruchowo się spięłam. Po pobycie tutaj nie spodziewałam się po ludziach niczego dobrego.

- Cassandra Wiles, prawda?

Ledwie zauważalnie skinęłam głową, wciąż niepewnie obserwując obcych z bronią. Kobieta podążyła za moim spojrzeniem i machnęła ręką, dając zgromadzonym do zrozumienia, żeby wyszli.

Wyjęła nóż z kieszeni, a ja zamarłam. Chciała mi poderżnąć gardło? Mogła to zrobić przed chwilą. Modliłam się, by nie okazała się taką sadystką jak Borus, bo wtedy nie miałam nawet co liczyć, na szybką śmierć.

- Mogę? - zapytała spokojnie, wskazując na moje związane ręce

Przytaknęłam cicho.

Rozcięła sznur, a ja od razu rozmasowałam obolałe nadgarstki, wciąż nieufnie obserwując kobietę.

- Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszę, że cię widzę. Od dnia twojego porwania próbowałam wpaść na jakiś trop, cokolwiek, ale ty praktycznie rozpłynęłaś się w powietrzu.

Dlaczego miałabym cokolwiek ją obchodzić? Chyba, że chciała mnie dopaść, by szantażować moich oprawców. To było jedyne wyjaśnienie.

Wyraźnie czekała na jakąś reakcję z mojej strony. Gdy wciąż milczałam uśmiechnęła się lekko.

- Domyślam się, że mi nie ufasz?

Pokręciłam przecząco głową.

- Wiesz, że możesz mówić, prawda?

- Co zamierzacie ze mną zrobić? Uprzedzam, że nie jestem dla nich nic warta, nie dostaniecie okupu. - wyszeptałam

Zamrugała zaskoczona, a na jej twarzy pojawiło się ledwie zauważalne przygnębienie.

- Bardzo cię przepraszam, powinnam się domyślić, że po tym wszystkim właśnie takie wyjaśnienie przyjdzie ci do głowy. Nie martw się, jesteś bezpieczna. Jestem dowódcą grupy antyterrorystycznej, specjalizującej się w organizacjach przestępczych. Innymi słowy, jestem z policji.

Dopiero wtedy dotarło do mnie, że wszyscy poza kobietą, z którą rozmawiałam, mieli na sobie mundury. Mózg musiał mi zastrajkować do reszty, skoro wcześniej tego nie zauważyłam. Zalała mnie fala ulgi. Czy to znaczyło, że to wszystko w końcu się skończy?

Przyjrzałam się mojej rozmówczyni. Była, jak wcześniej zauważyłam, po czterdziestce, miała brązowe włosy, związane w warkocz. Widać było, że jest ważniejsza od innych, bo była ubrana po cywilnemu, ale do pasa miała przypięty pas z bronią.

- Skoro tak trudno było mnie znaleźć, jak wam się to w końcu udało?

Obróciła się w kierunku drzwi i zawołała:

- Chodź!

Do środka nieśmiało weszła ta sama dziewczynka, która kilka dni temu siedziała z nami przy stoliku. Nie kryłam zaskoczenia. Uśmiechnęła się lekko i skinęła mi głową na powitanie.

- To jest Connie. Właśnie dzięki jej wiadomości, dziś tu jesteśmy.

Ona...poinformowała policję, gdzie mnie szukać? Nie mogłam przestać się na nią gapić. Była taka młoda, miała może z dziesięć lat. Uratowała mi życie, zdradzając tym samym swoich bliskich.

- Przecież, jeśli twoja rodzina się o tym dowie...

- Nie dowiedzą się. - przerwała mi cicho, ale stanowczo - Bo to nie jest moja rodzina. I nigdy nie była.

- To kim jesteś?

Na moje pytanie, odpowiedzi udzieliła mi agentka.

- Mama Connie jest siostrą Pawła Borusa. Wychowała się w tym świecie, ale gdy dorosła, dała wszystkim do zrozumienia, że nie chce mieć z tym nic wspólnego. A ponieważ była córką samego szefa, uszanowano jej decyzję. Zakochała się w przyjacielu ze studiów i założyła normalną rodzinę. - spojrzała współczująco na dziewczynkę, ale twarz małej pozostawała niewzruszona. - Niestety, mniej więcej tydzień temu, do jej domu włamali się wrogowie i zamordowali jej rodziców. Ona przeżyła tylko dlatego, że nocowała wtedy u koleżanki.

- To ja ich znalazłam. - wyszeptała. - Rodzice mieli po mnie rano przyjechać, ale tego nie zrobili. W końcu wróciłam do domu pieszo, a gdy zobaczyłam, że drzwi są otwarte, już wiedziałam, że coś się stało. Byli w salonie, leżeli w kałużach krwi. Zadźgano ich na śmierć.

Zadrżała, a w oczach pojawiły się jej łzy, które usilnie starała się powstrzymać. Poczułam do niej ogromną sympatię nie tylko dlatego, że sprowadziła dla mnie pomoc, ale też dlatego, że była dokładnie w tej samej sytuacji, co ja kilkanaście lat temu. Tylko że ja byłam wtedy malutka i nic z tego nie rozumiałam.

- Wtedy na sali domyśliła się, kim jesteś. Media w całym kraju o tym trąbią.

- Ale skąd wiedziałaś, gdzie mnie przetrzymują?

Kąciki ust dziewczynki uniosły się do góry

- Stąd, że mieszkam tu z tobą od kilku dni.

Zbaraniałam

- Serio? - zdziwiłam się, że niczego nie zauważyłam, przez cały ten czas, kiedy byłam na górze.

- To całe spotkanie wtedy - powiedziała znacząco - Odbyło się kilka dni po morderstwie moich rodziców. A ponieważ nie miałam innej rodziny, - przewróciła oczami - I co ważniejsze, zdecydowanie za dużo wiedziałam, postanowili, że ktoś musi z nich musi się mną zająć. A konkretnie mój wuj. Więc wtedy, gdy musiałaś wracać w bagażniku - spojrzała na mnie przepraszająco - to przeze mnie, bo ja siedziałam z przodu.

- Dużo ryzykowałaś. Przecież teraz trafisz do opieki społecznej. Tak, to przynajmniej miałaś dom...

Parsknęła

- Lepsze to, niż mieszkać z takim typem jak on. Po za tym słyszałam twoją rozmowę z Borusem. - nie mogłam nie zauważyć, że nie mówi o swoim wujku po imieniu - Chciałam wszystkim dać do zrozumienia, że nie jestem taka jak oni. Że nie jestem jedną z nich. Moja mama podjęła kiedyś taką decyzję. Teraz moja kolej.

Ostatnie zdanie powiedziała dobitnie. Ciężko mi było uświadomić sobie, że rozmawiam z dzieckiem. Straciła rodziców, przeżyła traumę, a mimo to znalazła w sobie tyle siły, by postawić się całej rodzinie i stanąć po stronie wartości, w które wierzyła.

- Od razu, gdy Connie się z nami skontaktowała, zaczęliśmy przygotowywać akcję. Ale akurat dzisiaj ten ciota musiał wyjść z domu.

Przyjrzałam się kobiecie zaintrygowana. Coś mi się nie zgadzało

- Nie rozumiem, dlaczego Pani tak zależy - powiedziałam - W sensie, to Pani praca i w ogóle, ale widzę, że nie tylko o to chodzi.

I nie rozumiałam dlaczego, ale miałam wrażenie, że gdzieś już ją widziałam.

Roześmiała się

- Przepraszam. Z tego wszystkiego zapomniałam się przedstawić. Jestem Susan Wiles...

Otworzyłam szeroko oczy i wbiłam w nią wzrok.

To niemożliwe...

- ... i jestem twoją ciotką.

Światełko W Tunelu / PORWANAWo Geschichten leben. Entdecke jetzt