🌺 50 🌺

1.6K 216 194
                                    

"Wciąż pamiętam, jak byłeś tak wysoko, że Sicheng musiał mi pomóc się do ciebie dostać" pomyślał z lekkim uśmiechem Jaemin, próbując zdusić w sobie łzy, które do tej pory ciurkiem spływały po jego twarzy i dotknął ręką swojego kryształu.

Chłopak poczuł powoli ogarniający go spokój w momencie, w którym jego klejnot połączył się z nim, zupełnie jak w dniu, w którym przybył do krainy i został zabrany do niego po raz pierwszy przez Doyounga. Pomimo wszystkich złych wspomnień z tamtego dnia, Jaemin musiał przyznać, że akurat zobaczenie drzewa Obdarzonych zaliczało się do tych nielicznych, których nie chciałby zapomnieć. Właśnie wtedy pierwszy raz został uniesiony wiatrem przez Sichenga, by mógł dostać się do swojego kryształu wiszącego na samym czubku drzewa, z dala od innych, jakby nie chciał mieć nic wspólnego z innymi. Choć później chłopak miał wrażenie, że to bardziej pozostałe kryształy nie miały ochoty mieć z nim do czynienia.

Teraz jednak nie dość, że ogień w krysztale lśnił jeszcze mocniej niż rok temu, kiedy Jaemin był tu ostatni raz, gałęzie zmieniły swoje położenie i był on teraz na wysokości jego nosa, zaraz obok kryształu Jeno, co chłopak stwierdził po tym, że zobaczył w nim ślady lodu. Mimo iż tego się spodziewał, ponieważ identycznie zachował się klejnot Jungwoo, kiedy ten zaczął się spotykać z Lucasem, to jednak wciąż go to zdumiało, jak i zachwycało jednocześnie. Jeśli kryształy się do siebie zbliżają, to znaczy, że ich właściciele są dla siebie nawzajem bardzo ważni, tak jak ich moce.

"Ale chyba byś odleciał znów na górę, jeśli Jeno by się wszystkiego dowiedział" westchnął w myślach Jaemin, będąc pewnym, że jest to prawda, po czym odszedł od Drzewa Obdarzonych, by usiąść wygodnie na trawie przed nim.

Ze smutkiem w oczach spojrzał na wszystkie kryształy po kolei, z których każdy świecił swoim własnym blaskiem, w kolorze opisującym swojego właściciela. Krwistoczerwony klejnot Donghyucka dokładnie opisywał jego charakter, zaś jasnożółty Chenle jego radość życia oraz ciekawość świata. Kryształ Jungwoo błyszczał najsłabiej, ponieważ nie chciał na siebie zwracać zbędnej uwagi, jednak nadrabiał to za niego ten należący do Lucasa, na którego aż trudno było patrzeć przez jego oślepiający blask. W klejnocie różowowłosego, płomienie splatały się ze sobą nawzajem, dając wrażenie, jakby tańczyły lub bawiły się. Lecz na pewno nie chciały sobie zrobić krzywdy, ponieważ również ich właściciel nie chciał nikogo krzywdzić.

Jaemin zdecydowanie przychodziłby tu częściej, gdyby nie związane z tym miejscem przykre wspomnienia. Na samą myśl o tym, że chciał rozbić swój własny kryształ, kiedy dowiedział się, że będzie to równoznaczne z jego śmiercią, łzy same popłynęły mu po policzkach i tym razem chłopak ich nie powstrzymywał. W tamtym okresie przechodziło mu to przez myśl wiele razy, jednak nigdy nie potrafił się na zdobyć. Uważał, że zasługuje na życie w poczuciu winy za to, co zrobił, lecz nie żałował swojej decyzji o tym, by trzymać się od kryształu jak najdalej. Gdyby nie to, nie poznałby Jeno.

Kilka godzin wcześniej, kiedy tylko słońce wyłoniło się zza horyzontu, Jaemin wyplątał się z ramion swojego ukochanego i zostawiwszy krótką wiadomość, wyszedł z ich zakątka. Nie wiedział, czy zrobił dobrze, jednak wiedział, że gdyby Jeno obudził się i zobaczył go w takim stanie, od razu zacząłby pytać, co się dzieje, a różowowłosy nie potrafiłby mu powiedzieć. Została mu nadzieja, że jego chłopak nie będzie dopytywał, dlaczego zniknął i o tym zapomni. Lub przynajmniej, że uda mu się wymyślił wymówkę, w którą białowłosy uwierzy. Wszystko, byle tylko nie musiał mu tłumaczyć, co się mu przydarzyło.

Pomimo iż od tych wydarzeń minęły już prawie dwa lata, wciąż było dla niego tak samo trudne wspominanie tego, a tym bardziej opowiadanie o tym. Nauczył się tym nie przejmować, dzięki Donghyuckowi, Yucie oraz reszcie przyjaciół, którzy wspierali go każdego dnia i odciągali go od myślenia o tym i wkrótce weszło mu to w nawyk. Wciąż pamiętał szczęście swojego współlokatora, kiedy po dwóch tygodniach przebywania w Krainie Obdarzonych w końcu głośno się roześmiał w odpowiedzi na jego żart oraz porozumiewawcze uśmiechy innych, gdy widzieli uśmiechniętego różowowłosego.

maybe love is not for me || nomin ||जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें