🌺 42 🌺

1.5K 202 45
                                    

- Powodzenia, Kominku - powiedział Jeno do swojego chłopaka i szybko pocałował go w czoło, a ten odpowiedział mu bladym uśmiechem.

Białowłosy z westchnieniem wypuścił z uścisku dłoń Jaemina, który powoli ruszył w stronę areny, po drodze mijając Donghyucka i Marka, którzy poklepali go z uśmiechami po plecach. Chwilę później obok Jaemina pojawił się również Chenle i przytulił z całej siły swojego przyjaciela, znikając zaraz po tym. Po drugiej stronie łąki przygotowywał się Sicheng, którego Taeil starał się uspokoić, jednak wyraźnie było widać, że to jego przeciwnik denerwuje się dużo bardziej, co można było wywnioskować choćby po jego trzęsących się rękach, z których zeskakiwały co jakiś czas niewielkie płomyczki.

Po czterech ekscytujących walkach, między innymi Taeyonga i Johnny'ego, gdzie nikogo nie zdziwiło, że to właśnie lider zwyciężył, w końcu przyszła pora na najbardziej oczekiwane starcie pomiędzy Sichengiem a Jaeminem. Oczywiście Obdarzeni również wyczekiwali walki Jeno, jednak nie mogli ukryć tego, że chcieli się raz na zawsze przekonać, czy to rzeczywiście różowowłosy jest wśród nich najlepszych, a turniej im to umożliwi.

Jeno zobaczył, jak jego chłopak szuka wzrokiem swojego nauczyciela, jednak ze smutkiem zauważył, że Yuta wciąż był pogrążony w śnie, mimo iż od jego walki minęło już trochę czasu. Białowłosy wcześniej myślał, że ten wybudzi się na walkę swojego ukochanego oraz podopiecznego, by kibicować im obu, lecz niestety mu się to nie udało. Chłopak był jednak zmęczony nie tyle co fizycznie, czy pod względem mocy, a psychicznie, ponieważ bardzo dużo kosztowało oparcie się Jaehyunowi podczas walki, który pierwszy raz od dawna odpadł już w pierwszej rundzie. I tak oto Yuta sprostał wymaganiom Taeyonga dotyczącymi przejścia do kolejnej rundy, podobnie jak pozostali.

Lucas wyjątkowo szybko pokonał Chenle, wykorzystując jego nierozgarnięcie, ponieważ wystarczył moment nieuwagi i młodszy chłopak już leżał na ziemi po tym, jak przeciwnik oślepił go swoim światłem. Ten trochę się natrudził z samym znalezieniem niewidzialnego Jungwoo, jednak chłopak osiągnął to, dzięki zmienieniu jednej roślinki na wysoki podest, z którego widział całe pole walki, a następnie ze swojej bransoletki stworzył lupę, by móc wszystko widzieć z bliska. Dokładnie wtedy zobaczył każde uginające się źdźbło trawy pod stopami Jungwoo, po czym go złapał i choć pojedynek nie był zbyt ekscytujący, ważne, że wygrana poszła do Tena.

Z piątki chłopców, którzy zostali zganieni przez lidera, jedynie Jeno jeszcze nie odbył swojej walki, lecz w tym momencie nawet o tym nie myślał, ponieważ dla niego miał znaczenie tylko Jaemin, który zestresowany właśnie przekroczył granicę areny, a chwilę po nim to samo zrobił Sicheng. Chłopcy ustawili się naprzeciwko siebie, nerwowo posyłając sobie uśmiechy, by nawzajem się wesprzeć i korzystając z ostatnich sekund przed walką, wykorzystali część nadmiaru swojej mocy, który pojawił się przez zdenerwowanie.

- Jeśli Nana przegra, będzie to tylko i wyłącznie wina jego stresu - stwierdził pewnie Donghyuck i uśmiechnął się, kiedy te słowa okazały się prawdą. - Sprawdziłem ich! - krzyknął, gdy zobaczył, że lider już otwiera buzię, by go o to zapytać.

- Cudownie, więc nie pozostało mi nic innego, jak życzenie wam powodzenia - ogłosił Taeyong, mordując wręcz wzrokiem czerwonowłosego, który w odpowiedzi wzruszył ramionami.

Jaemin ostatni raz spojrzał w stronę swojego chłopaka, który posłał mu pokrzepiający uśmiech, choć najchętniej zabrałby go z tej areny, ledwo mogąc patrzeć na to, jak różowowłosy się stresuje. Jeno kątem oka zobaczył, że do rozpoczęcia walki zostały ostatnie sekundy, więc szybko kiwnął głową na chłopaka, by ten zdążył się przygotować. Na szczęście Jaemin zrozumiał, o co chodzi i w panice zerknął w górę, gdzie właśnie pojawiła się dwójka i dosłownie w ostatniej przywołał do siebie niewielkie kule ognia.

maybe love is not for me || nomin ||Where stories live. Discover now