- Jak myślicie, jak Nana zareaguje na to, że będzie musiał trenować z Jeno? - powiedział Mark do swoich przyjaciół, odkładając wciąż w połowie pełne pudełko z jogurtem na stół.
Chłopak siedział w swoim ulubionym miejscu w altance, razem z Jisungiem, Chenle i Donghyuckiem, z którymi powoli kończył jeść śniadanie. Pozostali ich przyjaciele dawno zajęli się ważniejszymi sprawami, takimi jak kłócenie się o to, którą bluzę powinien założyć Lucas na spotkanie ze swoim chłopakiem lub wpatrywanie się w Sichenga, w przypadku Yuty, jednak ta czwórka wciąż czekała na jakiekolwiek wieści od Renjuna, Jaemina, czy nawet Jeno.
Z ostatnim chłopakiem już mieli bliższe spotkanie, kiedy ten przyszedł na samym początku ich śniadania i bez żadnego słowa zabrał kanapki sprzed nosa Chenle. Miał zamiar już iść do domku, kiedy jednak Donghyuck nie powstrzymał się i zapytał o to, czy usunął lód jak obiecał. Mina czerwonowłosego na wieść, o tym, że chłopak mówił prawdę, stwierdzając, że to zrobił, była bezcenna, gdyż był święcie przekonany, że usłyszy kłamstwo. Lecz zanim zdążył jeszcze o coś dopytać, Jeno krzywo się uśmiechnął, widząc, że wygrał, po czym odwrócił się na pięcie, spełniając swój początkowy zamiar udania się do domku.
Jednak jeśli chodziło o pozostałą dwójkę, sprawa nie miały się tak kolorowo. Renjuna widzieli wychodzącego z lasu, pogrążonego w rozmowie z Taeyongiem i obaj nie zwrócili na nich nawet najmniejszej uwagi. Zignorowali nawet przeraźliwy krzyk Chenle, kiedy ten ich zawołał. Natomiast jeśli chodziło o Jaemina, słuch po nim wręcz zaginął.
- Mark, twoje myśli wariują - jęknął Jisung, który musiał słuchać tego, jak chłopak podsumowuje wszystko co do tej pory się wydarzyło. - Nie żeby normalnie tego nie robiły, ale dziś pobijasz samego siebie.
- Przepraszam, ale czy któryś z was mógłby w końcu mógłby mi odpowiedzieć na pytanie? - odparł skruszony Mark, oglądając się po twarzach przyjaciół.
- A o coś w ogóle pytałeś? - zapytał Donghyuck, podnosząc głowę znad miski z płatkami, po czym zaśmiał się, widząc zrezygnowaną minę chłopaka. - Żartuję, coś tam o Nanę, o to, jak zareaguje, tak? - dodał, a Mark pokiwał głową.
- Cóż, najpewniej wpierw będzie przerażony samą myślą o tym, że będzie musiał go uczyć - odparł jako pierwszy Jisung, przełknąwszy kawałek jabłka i już miał zamiar wziąć kolejny, kiedy sprzed nosa zabrał mu je Chenle. - Hej!
- Wybacz, ale jestem taki głodny przez to, że Jeno zabrał moje kanapki - wymamrotał zielonowłosy z jedzeniem w buzi, po czym zwrócił się do Marka, wskazując na jego jogurt. - Mogę?
- Bierz, i tak więcej chyba nie przełknę - westchnął chłopak, na co Chenle radośnie pisnął, jednak reszta spojrzała się na niego z niedowierzaniem.
- Ja rozumiem, że nie ma tu Nany, ale to nie znaczy, że od razu ktoś musi przejmować jego funkcję martwienia się o wszystkich - lekko zaśmiał się Donghyuck, obejmując pocieszająco chłopaka ramieniem.
- Ja wiem, wiem, ale Nana nie potrafi się sam o siebie martwić i ktoś za niego musi to robić - odparł Mark i poczuł jak ręka Donghyucka mocniej zaciska się na jego ramieniu, ponieważ on również to doskonale wiedział.
Nawet Jisung i Chenle przez chwilę się odzywali, nie wiedząc co mogliby powiedzieć, by uspokoić chłopaka. Mark wcześniej już wiedział, że lepiej by było, gdyby Renjun przekazał różowowłosemu informacje przy nich, by w razie czego ci mogli go uspokoić. Jednak teraz chłopak był sam i nawet nie wiedzieli, gdzie go szukać.
Oczywiście, wiedzieli, że prędzej czy później, Jaemin będzie szczęśliwy z bycia nauczycielem Jeno, jednak jak na razie chłopcy się o niego niepokoili, a Mark i Donghyuck przede wszystkim, szczególnie, że drugi chłopak nie potrafił zapewnić przyjaciołom, że z Jaeminem jest wszystko w porządku. Czerwonowłosemu jedynie udało się otworzył usta, lecz nie mógł tego zrobić, ponieważ byłoby to kłamstwo.
YOU ARE READING
maybe love is not for me || nomin ||
FanfictionOd wypadku, w którym zginęli rodzice Lee Jeno, chłopak nie chciał nigdy więcej cierpieć. Jego życzenie zostało spełnione, sprawiając, że wszystkie jego emocje oraz uczucia zniknęły. Ludzie powtarzali mu, że zachowywał się jakby jego serce zmieniło s...