🌺 37 🌺

1.8K 224 56
                                    

- Nana, zwolnij, przecież nie musimy się aż tak spieszyć - powiedział Jeno, próbując złapać rękę swojego chłopaka, który jednak przyspieszył kroku, oddalając się jeszcze bardziej.

- Musimy, Taeyong nie będzie czekał na nas wiecznie - odparł z trudem Jaemin, zmęczony już kilkuminutowym biegiem, podobnie jak jego chłopak, lecz nawet nie myślał o zatrzymaniu się choć na moment, by odpocząć.

Różowowłosemu dobre kilka minut zajęło otrząśnięcie się z szoku, a kiedy tylko to zrobił, poderwał się z kanapy i ignorując wszelkie pytania Jeno, wybiegł z ich zakątka. Chłopak jedyne co mógł zrobić to podążyć za nim, cały czas starając się go zachęcić do tego, by odpoczął lub zwolnił, ponieważ widział, że tak samo brakuje mu już sił. Przeskakiwali co chwila kałuże, uchylali się przez gałęziami, byle tylko jak najszybciej dotrzeć do wioski, a konkretnie, do rezydencji liderów, ponieważ właśnie tam według Jaemina miało się odbyć zebranie.

Jeno pomimo zmęczenia, wciąż próbował zrozumieć, co tak właściwie się stało. O Turnieju Obdarzonych jego chłopak opowiadał mu już nieraz, pierwszy raz wtedy, kiedy próbował zmusić go do przychodzenia na treningi, lecz nie wspomniał wtedy, że to się właśnie tak nazywa. Nie powiedział mu również o tym, że cała Kraina Obdarzonych zostanie pokryta czerwonymi płatkami kwiatów, które wirowały w powietrzu, wpadając we włosy dwójki chłopców.

Jednak Jeno czuł, że coś było nie tak. Jaemin był zbyt zdenerwowany, zbyt przejęty całą sytuacją, by było to coś, co zdarza się normalnie. Zawsze gdy mówił o zawodach, w jego głosie można było usłyszeć nutkę podekscytowania, której teraz brakowało. Białowłosy musiał się dowiedzieć, co się tak właściwie, a kiedy zobaczył, że zostało im już niewiele do wybiegnięcia z lasu, wiedział, że jeśli chce dostać odpowiedzi na swoje pytania, musi to zrobić nim dotrą do wioski.

Znajdując w sobie ostatnie zasoby energii, zrobił kilka większych kroków, doganiając tym samym swego chłopaka i nim ten zdążyłby w jakikolwiek sposób zaprotestować, sięgnął po jego nadgarstek, który tym razem udało mu się złapać. Przeciągnął do siebie Jaemina, który już miał zamiar się wyrywać, jednak silne ramię Jeno, które objęło go w talii, powstrzymało go od tego. Obaj ciężko oddychali, wymęczeni po biegu, a białowłosy musząc się uspokoić, zapanować nad emocjami, ponieważ stres jego chłopaka zdążył na niego przejść, oparł się czołem o to Jaemina, stykając się z nim nosami.

- Dlaczego to jest takie ważne? Dlaczego mam wrażenie, że się boisz? - wyszeptał Jeno, kładąc jedną ręką na plecach ukochanego i zaczynając go uspokajająco głaskać, na co chłopak zrobił krok do przodu, by móc się w niego wtulić. - Już, spokojnie.

Białowłosy nie wiedział, czy powinien się martwić o swojego chłopaka, czy rzeczywiście ten miał powód, by się tak denerwować tym, co się dzieje i on też powinien zacząć. Rozejrzał się wokół, obserwując, jak płatki kwiatów wirują wokół nich i gdyby nie sytuacja, w której się aktualnie znajdowali, mógłby stwierdzić, że jest wręcz idealnie, kiedy w swoich ramionach trzyma swojego chłopaka. W tej samej chwili jednak Jaemin się odsunął, odgarniając z twarzy swoją grzywkę, którą wiatr co chwila zwiewał mu do oczu.

- Skarbie, powiedz mi, co się dzieje - poprosił łagodnie Jeno, nie chcąc wystraszyć chłopaka i zaczął mu wyjmować z włosów pojedyncze płatki kwiatów, pomimo iż wyglądał w nich cudownie.

- Ten wiatr... to nie jest zwykły wiatr, kontroluje go Sicheng - zaczął cicho Jaemin, spuszczając wzrok. - Właśnie tak są zwoływane spotkanie w naszej krainie. Czerwone płatki znaczą, że czeka nas turniej, jednak także to, że mamy kłopoty.

- I tym się martwisz? Tym, że istnieje możliwość, że mamy problem? - zaśmiał się cicho Jeno, kładąc dłonie na policzkach chłopaka, a ten swoje chciał odruchowo schować do kieszeni bluzy, lecz w ostatniej chwili przypomniał sobie, że przecież na sobie ma koszulkę.

maybe love is not for me || nomin ||Where stories live. Discover now